captcha image

A password will be e-mailed to you.

Czy Wi-Fi emituje szkodliwe promieniowanie elektromagnetyczne, interferuje z kuchenką mikrofalową i wywołuje nowotwory? Oto przegląd naukowej wiedzy na ten temat.

Konsultacja: dr Michał Krupiński z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie

W polskim internecie znów ożyły doniesienia o rzekomej szkodliwości Wi-Fi. Powodem tego zamieszania jest wpis na Facebooku, w którym kobieta w ciąży radzi się, jak odciąć sąsiadom Wi-Fi, „bo może napromieniować dziecko i prowadzić do chorób”:

O możliwym wpływie Wi-Fi zrobiło się głośno, kiedy w 2015 roku zakazano używania tej technologii we francuskich przedszkolach. O tym, że Wi-Fi szkodzi zdrowiu, mówiła też nagłaśniana przez brytyjskie i polskie media lekarka, dr Erica Mallery-Blythe.

Rzecz w tym, że o szkodliwości Wi-Fi (czyli urządzeń bezprzewodowych działających w standardzie IEEE 802.11) nie świadczą żadne wiarygodne badania naukowe, łącznie z tymi, którym patronowały Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i brytyjski rząd namawiany przez swoich obywateli, by postąpił w ślady rządu francuskiego i zakazał stosowania Wi-Fi w szkołach i przedszkolach.

 

  1. Czy szkodzi nam promieniowanie elektromagnetyczne z routerów Wi-Fi?

Nie.

Większość routerów Wi-Fi działa w zakresie częstotliwości 2,4-2,5 GHz (zbliżonej do tej wykorzystywanej przez telefony komórkowe) oraz 5, 5,3 lub 5,8 GHz. Poziom promieniowania elektromagnetycznego emitowanego przez wszystkie wymienione typy routerów dla przebywających w pobliżu ludzi jest znacząco niższy niż w przypadku promieniowania, którego doświadczamy, kiedy rozmawiamy przez telefon komórkowy. To ostatnie, nawiasem mówiąc, również nie jest szkodliwe dla zdrowia. Efekt „gorącego ucha” wywoływany jest nagrzewaniem się baterii, a nie podgrzewaniem tkanek przez pochłanianie fal elektromagnetycznych telefonu. A Wi-Fi jest od telefonu bezpieczniejsze. Badania pokazały, że większą dawkę promieniowania pochłania osoba rozmawiająca przez 20 minut przez telefon komórkowy niż ktoś, kto przez rok przebywa w pobliżu routera Wi-Fi.

 

W 1996 roku WHO rozpoczęła badania pod nazwą International EMF Project, które miały określić ewentualne zdrowotne skutki ekspozycji człowieka na pole elektromagnetyczne o częstotliwości od 0 do 300 GHz. Zbadano różne częstotliwości i nie znaleziono żadnych negatywnych skutków zdrowotnych wynikających z przebywania w pobliżu urządzeń emitujących pole elektromagnetyczne w tym zakresie. Sygnały z routerów mają bardzo małą moc, zazwyczaj około 0,1 wata (100 miliwatów), a więc nawet nie zbliżają się do limitów wyznaczonych przez Międzynarodową Komisję ds. Ochrony Przed Promieniowaniem Niejonizującym (ICNIRP).

W niezależnym podsumowaniu stanu badań nad wpływem Wi-Fi na zdrowie ludzi amerykańscy naukowcy z University of Pennsylvania również podkreślają, że systemy Wi-Fi emitują bardzo niskie promieniowanie względem obowiązujących norm, choć ich zdaniem potrzeba więcej analiz, żeby wykluczyć jakiekolwiek wątpliwości zdrowotne.

Fot. Pixabay

 

  1. Czy sygnał Wi-Fi może wejść w interferencję z kuchenką mikrofalową – przecież działają w tym samym paśmie częstotliwości radiowej?

Nie może.

Posiadanie routera Wi-Fi NIE jest tym samym, czym byłoby używanie kuchenki mikrofalowej z otwartymi drzwiczkami. Mikrofale to określony typ fal radiowych – promieniowanie elektromagnetyczne o długości fali pomiędzy podczerwienią a falami ultrakrótkimi. Ponadto sygnał radiowy emitowany przez Wi-Fi jest 100 tys. razy słabszy niż sygnał kuchenki mikrofalowej. Routery Wi-Fi emitują fale na stosunkowo dużych dystansach. Natężenie fal radiowych maleje wraz z kwadratem odległości od źródła – za każdym razem, gdy podwajasz odległość, dostajesz tylko jedną czwartą poprzedniej mocy. A więc im dalej od routera, tym słabszy sygnał, co każdy z nas może odczuć, kiedy próbuje „złapać” sieć z dala od hotspotu.

Z częstotliwości mikrofalowej korzysta nie tylko Wi-Fi i kuchenka mikrofalowa, ale też wiele urządzeń domowych, m.in. niańki elektroniczne, telefony bezprzewodowe DECT, walkie-talkie, bezprzewodowe kamery i alarmy. Wi-Fi nie jest niczym innym jak jeszcze jednym urządzeniem elektrycznym dołączającym się do masy elektromagnetycznych sygnałów stale obecnych w naszych domach z powodu obecności kabli zasilających, pralek, zmywarek, odbiorników radiowych czy telewizyjnych.

  1. Czy Wi-Fi zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwory?

Z tego, co obecnie wiadomo – nie.

Wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa sieci Wi-Fi dla zdrowia opierają się głównie na badaniu z 2007 roku, które wykazało wzrost ryzyka wystąpienia nerwiaków i glejaków u osób przez 10 lat intensywnie korzystających z telefonów komórkowych.

Wynikom tym zaprzecza wiele innych badań, m.in. opublikowana w 2008 roku metaanaliza, czyli gruntowny przegląd dziewięciu badań (w których udział wzięło ponad 5000 pacjentów) dotyczących ryzyka wystąpienia raka mózgu u ludzi rozmawiających przez telefony komórkowe. „Nie zaobserwowano zwiększonego ryzyka u użytkowników telefonów analogowych lub cyfrowych telefonów komórkowych” – napisali autorzy metaanalizy.

Jednak zaistniałe wcześniej wątpliwości wystarczyły, by Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem (IARC, będąca agendą WHO) zaklasyfikowała promieniowanie elektromagnetyczne niskich częstotliwości, emitowane przez urządzenia bezprzewodowe, jako ewentualnie/możliwie rakotwórcze dla ludzi (grupa 2B). Brzmi groźnie, ale w tej samej kategorii znalazły się m.in. zawód stolarza, ekstrakt z aloesu czy benzyna.

  1. Czy istnieją ludzie z nadwrażliwością elektromagnetyczną?

Nie.

Fot. Andy/Flickr

O objawach mających świadczyć o nadwrażliwości na Wi-Fi (a szerzej na oddziaływanie wszelkiego typu pola elektromagnetycznego) głośno zrobiło się za sprawą wspomnianej już brytyjskiej lekarki dr Eriki Mallery-Blythe, która uważa, że Wi-Fi jest odpowiedzialne u wielu jej pacjentów za częste bóle głowy, problemy ze snem, płodnością, chroniczne zmęczenie (do listy dodaje też guzy mózgu). Wiele osób na świecie tego typu dolegliwości u siebie zaczęło wiązać z oddziaływaniem Wi-Fi, telefonów komórkowych czy linii wysokiego napięcia. Zjawisko to zostało nazwane nadwrażliwością elektromagnetyczną.

Weryfikacją jego przyczyn zajęli się naukowcy z Uniwersytetu Johanna Gutenberga w Moguncji i King’s College London, którzy przeprowadzili badania z udziałem ludzi skarżących się na tego typu problemy. Skany mózgu z rezonansu magnetycznego pokazały, że uaktywniają się u nich obszary odpowiedzialne za przetwarzanie danych bólowych – stało się to, gdy powiedziano badanym o wystawieniu ich na fale z częstotliwości Wi-Fi, mimo że w rzeczywistości takiego działania nie podjęto. Zdaniem naukowców nadwrażliwość elektromagnetyczna jest u badanej grupy wynikiem efektu nocebo (przeciwieństwem przeciwbólowego wpływu obserwowanego przy ekspozycji na placebo). A jest on wywołany najprawdopodobniej doniesieniami medialnymi dotyczącymi zagrożeń, jakie niosą nowe technologie.

Podsumowując: nauka nie twierdzi, że Wi-Fi jest w 100 proc. bezpieczne i nigdy nie sprawi nam najmniejszego kłopotu – bo tak już działa nauka, że zawsze zostawia furtkę dla nowych odkryć. Jednak dotychczasowe badania nie wskazują na jakąkolwiek szkodliwość promieniowania emitowanego przez te systemy.

Jeśli kogoś to nie uspakaja, to warto zdawać sobie sprawę, że nie mamy 100 proc. pewności w żadnej takiej kwestii – bezpieczeństwa jedzenia jarmużu, uprawiania tańca towarzyskiego czy pływania na plecach. Dlatego sądzę , że jeśli mamy mieć obawy związane z Wi-Fi, to niech one będą oparte na logicznych, naukowych przesłankach, a nie na plotkach powielanych w internecie.

 

Czego u nas szukaliście?

Nie ma więcej wpisów