captcha image

A password will be e-mailed to you.

Ból gardła, kaszel? Bach, antybiotyk! Na przykład ten odłożony “na później” do szuflady. Aż połowa Polaków nie zdaje sobie sprawy z tego, że na infekcję wywołaną wirusem – a takie podłoże ma blisko 90 proc. infekcji gardła – antybiotyk nie działa! Jedna trzecia przyznaje, że antybiotyki zażywała bez zaleceń lekarza. Nie dziwi więc, że Polska jest w europejskiej czołówce użycia tych leków. W ten sposób raźno zmierzamy w stronę świata, w którym antybiotyki przestaną działać.

Artykuł jest elementem płatnej współpracy z Reckitt

Antybiotyki to jedna z największych cywilizacyjnych zdobyczy ludzkości. Leczmy się odpowiedzialnie, stosując ten typ leków zgodnie z ich przeznaczeniem, a więc do zwalczania infekcji bakteryjnych, a nie wirusowych. W przeciwnym razie nadużywane antybiotyki po prostu przestaną być skuteczne. A to, w jaki sposób korzystają z nich Polacy np. w przypadku infekcji gardła (mających głównie przyczyny wirusowe), urąga zdrowemu rozsądkowi – wynika z badania opinii społecznej przeprowadzonego przez Ipsos w czerwcu 2022 roku na zlecenie Reckitt.

Co nam dały antybiotyki?

Gruźlica, cholera, syfilis, dur brzuszny, trąd i dżuma – co łączy te wszystkie przerażające choroby? To, że są wywoływane przez bakterie i można je leczyć antybiotykami. Dawniej nieuleczalne, dziś nie oznaczają już wyroku śmierci właśnie dzięki skuteczności antybiotyków.

Jeszcze 100 lat temu można było umrzeć nie tylko na wszystkie z powyższych chorób, ale nawet na zapalenie płuc czy wskutek drobnego skaleczenia, które mogło się skończyć gangreną. Ogromnym zagrożeniem była każda angina wywoływana przez bardzo powszechne i przenoszące się drogą kropelkową paciorkowce. Powikłania po nieleczonej anginie prowadzą m.in. do uszkodzeń serca wskutek zapalenia mięśnia sercowego czy też infekcyjnego zapalenia wsierdzia, a także do uszkodzenia stawów wskutek ich zapalenia.

Kiedy w latach 60. XX wieku antybiotyki masowo wchodziły na rynek, eliminowały praktycznie 100 proc. zakażeń bakteryjnych. Teraz stały się ofiarą własnej popularności – stosuje się je zarówno w sytuacjach, które tego wymagają, jak i w tych, które wykluczają ich użycie. A to ogromnie osłabia ich skuteczność i prowadzi do wytworzenia zjawiska antybiotykooporności, czyli uodparniania się bakterii na ten rodzaj leków.

Przykład? Niedawno nasz znajomy narzekał na infekcję, która ewidentnie wyglądała na wirusową (gwałtowny atak kataru, kaszel, lekka gorączka i ogólne rozbicie). Później wyznał, że zażył kilka tabletek antybiotyku, które znalazł w szufladzie. Niestety, nawet po kilku dniach nadal był tak samo chory.

Działają tylko na bakterie

Antybiotyk nie pomógł mu najprawdopodobniej z prostego powodu: leki te zwalczają bakterie, a nie wirusy. I zgodnie z tym przeznaczeniem trzeba ich używać.

I tu pojawia się prawdziwy problem, bo – jak pokazuje wspomniane wyżej badanie Ipsos – połowa Polaków zwyczajnie nie wie, na co działają antybiotyki, a na co nie. Zaledwie 45 proc. zdaje sobie sprawę z tego, że zwalczają one wyłącznie infekcje bakteryjne.

A ponieważ antybiotyki – słusznie! – kojarzą się z bardzo skutecznym działaniem, to aż 35 proc. rodaków przyznaje się do zażycia kiedyś tych leków “na lewo”, bez zaleceń lekarza. “Zostało kilka tabletek po leczeniu któregoś z domowników? Świetnie, zażyję sobie antybiotyk na infekcję gardła, to dzięki temu szybciej mi minie”.

To niestety bardzo zły pomysł. Przede wszystkim użycie antybiotyku najprawdopodobniej nie wyleczy gardła. Powód? Aż 85-95 proc. infekcji gardła u dorosłych ma podłoże wirusowe, a nie bakteryjne, więc antybiotyki na nie z pewnością nie zadziałają. Za znaczną część z pozostałych kilku do kilkunastu procent infekcji gardła odpowiadają bakterie – paciorkowce Streptococcus pyogenes, które wywołują anginę, czyli ropne zapalenie gardła.

Tymczasem znacząca grupa osób biorących udział w czerwcowym badaniu Ipsos (8 proc. spośród tych, którzy zażywali antybiotyki w ciągu ostatniego roku) zadeklarowała, że antybiotyki są ich głównym sposobem leczenia gardła!

Jak podaje Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC), Polska znajduje się na ósmym miejscu wśród krajów Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), w których przyjmuje się najwięcej antybiotyków.

Jak odróżnić infekcje wirusowe od bakteryjnych?

Dla osoby bez wykształcenia medycznego odróżnienie infekcji wirusowej od bakteryjnej jest prawdziwym wyzwaniem.

Jeśli chodzi np. o infekcje gardła – jedne z najczęstszych, jakie nam się przydarzają – to tutaj zdecydowaną większość stanowią infekcje wirusowe. Ich najczęstsze objawy w pierwszych dniach to: ból gardła o zróżnicowanym nasileniu, uczucie drapania lub pieczenia w gardle, katar, suchy kaszel i nieznacznie podwyższona temperatura ciała, która nie przekracza 37,5°C (w przypadku ostrego zapalenia gardła gorączka może wzrosnąć nawet do 39°C).

W przypadku infekcji bakteryjnych, wywołanych przez paciorkowce, mamy zazwyczaj do czynienia z gwałtownym początkiem: bardzo silnym bólem gardła i wysoką gorączką powyżej 38°C.

Wątpliwości co do rodzaju infekcji górnych dróg oddechowych, na którą zapadliśmy, powinien rozwiać dostępny w aptekach, prosty i szybki, domowy test CRP, czyli badanie poziomu białka ostrej fazy. Dzięki rozstrzygnięciu, czy mamy infekcję wirusową, czy bakteryjną, test ten pomaga uniknąć niepotrzebnej antybiotykoterapii.

W przypadku infekcji wirusowych, które – przypominam – odpowiadają za około 90 proc. przypadków bólu gardła, nie powinno się więc stosować antybiotyków, tylko leczenie objawowe. Co to oznacza? Chodzi o zażywanie leków dostępnych w aptece bez recepty, które zwalczają przyczynę i przynoszą ulgę w objawach, w tym niesteroidowych leków o działaniu przeciwzapalnym, przeciwbólowym i przeciwgorączkowym, takich jak np. flurbiprofen stosowany w leczeniu bólu gardła.

Jeśli objawy nie ustąpią w ciągu kilku dni, powinniśmy skontaktować się z lekarzem. W czasach, kiedy oprócz wizyt w gabinecie dostępne są konsultacje telefoniczne lub online, jest to znacznie ułatwione, więc zamiast pytać o diagnozę “Dr Google”, zwróćmy się po nią do prawdziwego specjalisty.

Mikroflora jelitowa na celowniku

Warto też nadmienić, że antybiotyki to nie cukierki, a ich zażywanie obarczone jest istotnymi konsekwencjami: niszcząc bakterie odpowiedzialne za infekcję, środki te zabijają również pożyteczne dla nas bakterie jelitowe i zaburzają równowagę mikrobiologiczną błon śluzowych układu moczowo-płciowego (to ostatnie prowadzi do rozwoju m.in. grzybic).

Badania wskazują na to, że po krótkotrwałym zażywaniu antybiotyku (5-10 dni) odbudowa mikrobiomu jelitowego może zająć od jednego do dwóch miesięcy. Według innych badań negatywny wpływ tygodniowej antybiotykoterapii na skład mikroflory jelitowej u zdrowych osób utrzymywał się nawet po 31 miesiącach od zażycia antybiotyków!

A przecież właśnie bakterie jelitowe są jednym z głównych elementów regulujących działanie układu odpornościowego, dlatego antybiotykoterapia upośledza również naszą odporność.

Tymczasem okazuje się, że spośród 18 proc. Polaków, którzy zażywali antybiotyki w ciągu ostatniego roku, aż 21 proc. stosuje je co najmniej raz w miesiącu, a połowa przynajmniej raz na kwartał. Nie dość, że mikroflora jelitowa, a zatem i odporność tych osób są w opłakanym stanie, to jeszcze ludzie ci przyczyniają się do narastania bardzo groźnego zjawiska antybiotykooporności.

Skąd się bierze antybiotykooporność?

Antybiotyki przepisywane są zgodnie z objawami, jakie ma dany pacjent. Lekarze je znają i najczęściej dobrze dopasowują lek do typu infekcji. Niekiedy jednak się mylą i wówczas trzeba zażyć antybiotyk z innej grupy, co jest zwłaszcza problemem przy szybko postępujących zakażeniach.

Lekarze niekiedy też przepisują antybiotyki “na wszelki wypadek”, innym razem pod wpływem nacisku ze strony pacjentów, dla świętego spokoju, bo wielu ludzi nie chce opuścić gabinetu, dopóki nie dostaną recepty na antybiotyk. Tak być nie powinno, ale to się zdarza.

A jeśli komuś lekarz przepisze antybiotyk prawidłowo, na infekcję bakteryjną, to często osoba ta przerywa kurację w odruchu euforii, kiedy tylko pojawia się u niej poprawa. A potem zażywa pozostałe dawki przy kolejnej okazji, kiedy uważa za stosowne. Znacie to, prawda? Niezażycie całej przepisanej przez lekarza kuracji antybiotykowej to bardzo niebezpieczny precedens. Wskutek takiego postępowania w organizmie mogą wciąż pozostać przy życiu bakterie, w dodatku te najsilniejsze, które w ten sposób mogą uodpornić się na dany rodzaj antybiotyku.

Na to wszystko nakłada się jeszcze jedno zjawisko: “wyścig zbrojeń” prowadzony przez bakterie w starciu z antybiotykami. Chodzi o to, że cała gama antybiotyków z biegiem czasu przestaje sobie radzić z coraz “sprytniejszymi” drobnoustrojami, które spontanicznie nabywają oporności na antybiotyki, a następnie przekazują tę zdolność innym szczepom czy gatunkom bakterii. Takie wymiany genów najłatwiej zachodzą tam, gdzie styka się wiele różnych bakterii, np. w szpitalach czy w oczyszczalniach ścieków.

Problem z antybiotykami

Już teraz istnieje sporo wielolekoopornych bakterii, których nie można zwalczyć przy użyciu powszechnie stosowanych antybiotyków. A to sprawia, że coraz więcej ludzi umiera na zakażenia bakteryjne – w Unii Europejskiej około 25 tys. osób rocznie. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznała narastanie zjawiska antybiotykooporności za globalny kryzys i jedno z największych aktualnych zagrożeń zdrowotnych.

Najbardziej pesymistyczne prognozy mówią nawet o tym, że w 2050 roku obecne na rynku antybiotyki nie będą nas już skutecznie chronić przed śmiertelnymi chorobami, co może zaowocować nawet 10 milionami zgonów rocznie.

Dodatkowym problemem jest zastój w odkrywaniu nowych antybiotyków. Te, których dziś używamy, są w większości przypadków naturalnymi produktami organizmów zamieszkujących glebę – bakterii glebowych i grzybów – służącymi im do walki z innymi drobnoustrojami. Większość z nich odkryto do końca lat 80. Potem nastąpił przestój w odkryciach, bo okazało się, że naukowcy przebadali już możliwości wszystkich bakterii glebowych, które chciały rozwijać się w laboratorium. Dopiero po niemal 30 latach udało się zidentyfikować kolejną substancję zwalczającą bakterie, a obecnie coraz większe nadzieje pokłada się w syntetyzowaniu nowych antybiotyków. Dodatkowo, powstają inicjatywy mające na celu przeciwdziałanie jednemu z największych wyzwań ludzkości, jakim jest nadużywanie antybiotyków. Przykładem takiej inicjatywy jest GRIP (Global Respiratory Infection Partnership), która w wielu krajach świata namawia do racjonalizacji leczenia infekcji oddechowych i oszczędzania antybiotyków.

Dlatego szanujmy te leki: nie łykajmy ich jak cukierków, nie wymuszajmy na lekarzach wypisywania antybiotyków “na wszystko” i zażywajmy je w 100 proc. zgodnie z zaleceniami. Tylko w ten sposób będziemy w stanie powstrzymać proces uodparniania się bakterii na jedną z największych zdobyczy ludzkości, jaką są antybiotyki.

Nie ma więcej wpisów