captcha image

A password will be e-mailed to you.

 

Zdjęcia erupcji z 1783 roku jakoś się nie zachowały ;) Zatem jezioro lawy w wulkanie Kīlauea

Zdjęcia erupcji z 1783 roku jakoś się nie zachowały 😉 Zatem jezioro lawy w wulkanie Kīlauea

Ziemia pękła o poranku 8 czerwca 1783 roku. Na południu Islandii nagle otworzyło się 130 kraterów, z których zaczęła wylewać się lawa. To nie była jedna z tych erupcji, które kojarzą nam się z wulkanami – potężny wybuch, gigantyczny słup lawy i popiołu a potem rozwiewająca się chmura. Wulkan Laki nie jest pojedynczym ogromnym stożkiem, ale ciągnącym się przez 25 km pasmem szczelin, nad którymi wznoszą się utworzone z lawy wzgórza. Z takiego wulkanu szczelinowego lawa wydostawać się może długo i stosunkowo wolno.

Tak było w czerwcu 1783 roku. Wszystko zaczęło się od podziemnego zetknięcia magmy z wodą, które wywołało powstanie gigantycznych ilości pary wodnej. Pęknięcie początkowo wyrzuciło lawę na wysokość ponad kilometra, stopiona skała rozlała się na odległość 80 km od kraterów. Jednocześnie do atmosfery trafiła mieszanka gazów i materiału piroklastycznego.

Rzeki rzadkiej lawy pędziły z prędkością uniemożliwiającą ucieczkę. Mieszkający wówczas w pobliżu Laki luterański kapłan, Jon Steingrimsson, opisywał podobny do wystrzałów armatnich huk, jaki towarzyszył wlewaniu się stopionej skały do rzek i jezior. Pisał też o pędzących strumieniach lawy, które napotkawszy skalne przeszkody wystrzeliwały w powietrze i opadały rozrzucając wokół placki płonącej skały.

Słynne stało się nabożeństwo odprawiane przez Jona Steingrimssona. Gdy ludzie wyszli z kościoła zobaczyli, że strumień lawy zatrzymał się kilka metrów od budynku. Stało się tak za sprawą dwóch pobliskich rzek, które zmieniły bieg i schłodziły skałę.

Ale te gwałtowne zjawiska były dopiero początkiem nieszczęść. Nad całą Islandią rozpostarła się chmura popiołu i gazu. Ludzie dusili się, rośliny ginęły w ciągu kilku godzin. Wciąż trwająca erupcja uwolniła 8 milionów ton fluorowodoru, który doprowadził do ciężkiego zatrucia – fluorozy. W jej wyniku padło 80 proc. owiec oraz 50 proc. krów i koni. Fluoroza powodowała łamanie się zębów i rozmiękanie kości. Steingrimsson pisze, że szkielety żywych zwierząt ustępowały pod naciskiem jakby były przeżute.

Szacuje się, że głód i zatrucie fluorem zabiło 20-25 proc. mieszkańców Islandii.

Słońce koloru krwi

Fatalny zbieg okoliczności sprawił, że uwalniające się spod ziemi gazy i pyły nie zostały, jakby się to normalnie stało, zwiane nad Arktykę. Tego lata nad Islandią panowało wyjątkowo wysokie ciśnienie, które sprawiło, że wiatry wiały w kierunku Europy i Ameryki. Po dwóch dniach pył dotarł do Danii, barwiąc na czarno żagle statków. 17 czerwca trująca chmura dotarła do Pragi, dzień później do Berlina, 20 czerwca pojawiła się w Paryżu. Tak dokładne zapisy zawdzięczamy XVIII-wiecznej modzie na pisanie pamiętników i rosnącemu wówczas zapałowi do obserwowania zjawisk naturalnych. Tam, gdzie docierała chmura z Loki, pojawiała się mgła tak gęsta, że słońce przybierało krwistoczerwony kolor i można było na nie patrzeć bez zmrużenia oczu. Statki z braku widoczności nie wychodziły z portów, Europę ogarnęło przerażenie.

Spotęgował je fakt, że ludzie zaczęli masowo umierać. Dotyczyło to zwłaszcza tych, którzy pracowali na zewnątrz. Zwykle w społeczeństwach rolniczych śmiertelność w lecie była najniższa, jednak roku 1783 w Anglii umarło dwa razy więcej ludzi niż zwykle, a we Francji zmarło aż 5 proc. populacji.

Przyczyną był uwolniony w erupcjach – Loki wciąż wyrzucał lawę i gazy – dwutlenek siarki. Gdy trafiał z powietrzem do płuc, wchodził w reakcję z wilgocią i przekształcał się w kwas siarkowy. Niszcząc tkanki, powodował ich puchnięcie, okropny kaszel, zapalenie płuc i oskrzeli i śmierć przez uduszenie.

Głód, śmierć i rewolucja

Gaz i pył, który dostał się do atmosfery zmienił pogodę na całym świecie. Monsun tego roku był znacznie słabszy, co spowodowało susze na wielkich obszarach. Nil otrzymał o połowę wody mniej niż zwykle, a będąca tego efektem susza zabiła jedną szóstą populacji Egiptu.

Lato 1783 roku było niezwykle suche i gorące, towarzyszyły mu gwałtowne burze i wichury. Pył i gaz zniknęły dopiero jesienią, jednak zima tego roku była bardzo mroźna i śnieżna. W Ameryce kry lodu płynęły Missisipi aż do Zatoki Meksykańskiej. W Europie przez kilkadziesiąt dni bez przerwy trwały bardzo mocne mrozy. Katastrofalna była też wiosna, której towarzyszyły gwałtowne powodzie. Erupcja Laki ustała dopiero w lutym 1784 roku. Wulkan wyrzucił około 14 km sześciennych lawy – gdyby zebrać ją w jednym miejscu, to miasto wielkości Grudziądza zalałaby na wysokość 250 metrów.

Wszystko to sprawiło, że kolejne lato było bardzo nieurodzajne, a osłabieni ludzie cierpieli głód i chorowali. Jeszcze przez kilkanaście lat pogoda była inna niż zwykle – gorące lata, mroźne zimy, wielkie opady deszczu, wilgoć i burze. W Japonii zapanował największy w historii głód, zmarło ponad milion ludzi, a specjalne brygady usuwały zwłoki z dróg.

Koniec XVIII wieku obfitował w dramatyczne zdarzenia pogodowe – bardzo silne El Niño czy erupcję innego islandzkiego wulkanu, Grímsvötn.

Ocenia się, że ten splot zdarzeń był jedną z najważniejszych przyczyn wybuchu Rewolucji Francuskiej w 1789 roku. Przyczynił się do niej wielki głód i rosnąca bieda spowodowane katastrofalnie niskimi plonami z 1785 roku. Erupcja Laki zabiła na całym świecie około 6 milionów osób i przyczyniła się do jednego z najważniejszych wydarzeń współczesnej historii.

 

Nie ma więcej wpisów