Naukowcy ostrzegają przed ogromnymi zmianami w klimacie Ziemi, jakie zajdą, kiedy globalne ocieplenie przekroczy 1,5-2°C względem epoki przedprzemysłowej. Dla nich to jasne, dlaczego tak niewielka – wydawałoby się – zmiana może poskutkować katastrofą klimatyczną. Tymczasem przeciętny człowiek może zwyczajnie nie rozumieć doniosłości tych zmian i być może dlatego nie brać na poważnie ostrzeżeń dotyczących zmiany klimatu. Wyjaśnię więc, dlaczego są to zmiany fundamentalne dla klimatu i dla nas wszystkich.
„Mam pytanie: dlaczego wzrost temperatury już o 1,5-2°C względem okresu przedprzemysłowego wywiera aż taki wpływ na zmianę rzeczywistości? Znam opracowania mówiące o tym, że wzrost średniej temperatury spowoduje zmniejszenie plonów, wpływa na częstotliwość występowania susz, fal upałów i nawałnic, a także spowoduje niemały wzrost poziomu morza, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego to wszystko jest powodowane przez tak niewielki wzrost temperatury. Po tak drastycznych zmianach w klimacie spodziewałbym się bardziej imponujących wzrostów temperatury, które za nimi stoją, a nie “jedynie” 1,5-2°C. Czy moglibyście to wyjaśnić?” – napisał do nas Marcin, nasz Czytelnik.
Kiedy przeczytałam ten list od Marcina, przeżyłam moment olśnienia. Faktycznie, zmiana temperatury powietrza zaledwie o 1,5 czy 2°C w ciągu zaledwie jednego dnia jest ledwie odczuwalna dla naszych ciał, a tymczasem naukowcy grzmią o katastrofalnych skutkach wzrostu temperatury o taką wartość dla całej Ziemi! Jednak czy rzeczywiście można ze sobą zestawić te dwa fakty? No, nie. Śpieszę wyjaśnić, dlaczego.
Na początek trzy fakty
Po pierwsze, średnia roczna temperatura na Ziemi w okresie ostatniego zlodowacenia (20 tys. lat temu) była zaledwie o 6°C niższa niż obecnie. Zaledwie 6°C mniej, a lodowiec sięgał aż do równoleżnika, na którym leży dziś Leszno!
Po drugie, jeszcze nigdy w odtworzonej przez klimatologów historii klimatu Ziemi (m.in. na podstawie badań rdzeni lodowych) nie miał miejsca tak szybki jak obecnie wzrost średnich temperatur rocznych. Z tej perspektywy odnotowany w 2020 roku wzrost średniej rocznej temperatury o ok. 1,2°C, który zaszedł w ciągu zaledwie 150 lat, to ogromna zmiana!
I po trzecie, zgodnie z prawami termodynamiki, wraz z każdym 1°C ocieplenia atmosfery Ziemi aż o ok. 7% wzrasta ilość zawartej w niej pary wodnej. A im więcej pary wodnej mieści się w atmosferze, tym więcej pochłania ona ciepła wypromieniowanego z naszej planety, nie pozwalając mu uciec w przestrzeń kosmiczną. Wraz z większą zawartością pary wodnej w powietrzu rośnie też ilość zawartej w nim energii, która napędza intensywność i częstotliwość ekstremalnych zjawisk pogodowych. Jak podaje European Academies’ Science Advisory Council (EASAC), obecnie nasza planeta doświadcza czterokrotnie więcej powodzi, ponaddwukrotnie więcej fal upałów i susz oraz dwukrotnie więcej burz niż w 1980 roku.
Wzrost o 1,5 czy 2°C – o co tu chodzi?
Kiedy mówimy o zmianie klimatu, posługujemy się kryterium wzrostu ŚREDNIEJ ROCZNEJ TEMPERATURY GLOBALNEJ, czyli wzrostu uśrednionych temperatur powietrza z całego roku dla całej Ziemi. Żeby uzyskać tę wartość, trzeba najpierw dokonać milionów pomiarów temperatury na wysokości 2 m nad powierzchnią gruntu w setkach tysiącach miejsc rozsianych na całym świecie, następnie na podstawie tego obliczyć średnie dzienne, średnie miesięczne i średnie roczne temperatury. A żeby w przypadku średniej rocznej globalnej temperatury pojawił się wzrost o 1,5 czy 2°C, to wzrosty temperatur muszą zostać odnotowane w bardzo wielu miejscach na Ziemi i muszą być tak znaczące, żeby to wpłynęło na tę średnią temperaturę globalną.
Dlaczego odnosimy się do czasów przedprzemysłowych i co to oznacza? Chodzi o czasy, w których spalanie paliw kopalnych jeszcze nie wpłynęło znacząco na poziom stężenia dwutlenku węgla w atmosferze (a to głównie wzrost stężenia tego gazu, wywołany spalaniem paliw kopalnych, jest przyczyną zachodzącej obecnie zmiany klimatu), czyli o lata 1850-1900. Ważne jest również to, że wówczas w wielu miejscach na świecie rozpoczęły się regularne pomiary temperatury i dziś można z nich uzyskać informacje na temat średniej rocznej temperatury na Ziemi w tamtym okresie. Do tej wartości odnoszą się zapowiadane przez klimatologów wzrosty o 1,5 czy 2°C, wywołane zachodzącą obecnie zmianą klimatu.
Raport Światowej Organizacji Meteorologicznej “State of the Global Climate 2020” podaje, że w 2020 roku średnia temperatura na świecie była o 1,2°C wyższa od średniej rocznej z okresu 1850-1900.
Ale temperatura nie rośnie równomiernie na całym globie. Półkula północna ociepla się szybciej niż południowa, a tempo ocieplenia w Arktyce jest trzykrotnie wyższe niż średnia światowa. W Polsce, według danych IMGW, już teraz doświadczamy średnich rocznych temperatur wyższych niż 2°C względem epoki przedprzemysłowej.
Dlaczego wzrost o 1,5 czy 2°C robi aż taką różnicę?
Zmiana klimatu ma się czym „żywić’ – nasze emisje gazów cieplarnianych napędzają ją nieprzerwanie. Wskutek narastającego wzmocnienia efektu cieplarnianego tempo gromadzenia się energii w systemie klimatycznym cały czas przyspiesza – w ostatnich latach jest dwukrotnie większe niż na początku XX wieku. To wpływa na ekstrema pogody, szczególnie te po „ciepłej” stronie skali.
– powiedział Crazy Nauce prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego i z serwisu Nauka o Klimacie.
Kluczem do zrozumienia tego, jak dużą rolę odgrywa wzrost temperatury o 1,5-2°C, jest to, że wraz z każdym 1°C ocieplenia atmosfery może ona pomieścić aż o ok. 7% więcej pary wodnej. Większość tej dodatkowej pary wodnej to skutek intensywniejszego (wskutek wyższych temperatur) parowania wody z powierzchni oceanów i lądów oraz silniejszej transpiracji, czyli parowania roślin. Szósty Raport IPCC ocenił, że całkowita ilość atmosferycznej pary wodnej rośnie obecnie o 1-2% na dekadę.
Większa ilość pary wodnej w atmosferze wzmacnia ocieplenie klimatu spowodowane przez inne gazy cieplarniane (w tym przede wszystkim przez dwutlenek węgla): pochłania ciepło wypromieniowane z Ziemi i nie pozwala mu uciec w przestrzeń kosmiczną, wzmacniając efekt cieplarniany (szklarniowy). To z kolei powoduje dalsze ocieplanie się atmosfery, co skutkuje jeszcze większym wzrostem zawartości pary wodnej w atmosferze. Naukowcy nazywają to “pętlą dodatniego sprzężenia zwrotnego”.
Im więcej pary wodnej zawiera powietrze, tym więcej energii jest w stanie zgromadzić. Energia ta napędza intensywne burze, szczególnie nad lądem. Skutkuje to bardziej ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi i prowadzi m.in. do nawalnych opadów mogących wywołać powodzie.
Wzrost zawartości pary wodnej w atmosferze wzmacnia więc cykl obiegu wody w przyrodzie na Ziemi, sprawiając m.in., że regiony wilgotne stają się jeszcze bardziej wilgotne, a suche – bardziej suche. Jednocześnie zwiększone parowanie z lądów przyczynia się do wysuszania gleb. Kiedy deszcz pochodzący z coraz intensywniejszych opadów nawalnych spada na twardą, suchą glebę, to zamiast ją nawilżyć, błyskawicznie spływa do rzek i strumieni, potęgując ryzyko wystąpienia suszy. A wraz z nią rośnie ryzyko pojawienia się pożarów.
Jednocześnie zmiana klimatu zakłóca procesy zachodzące w atmosferze, sprzyjając m.in. blokadom wyżowym, tworzącym „pułapki” gorącego powietrza nad danym obszarem lądu i powodującym rekordowe fale upałów.
To wszystko wyjaśnia, dlaczego obecnie doświadczamy czterokrotnie więcej powodzi, ponaddwukrotnie więcej fal upałów i susz oraz dwukrotnie więcej burz niż w 1980 roku (wg danych EASAC). Wyjaśnia też, dlaczego wzrost temperatury o 1,5-2°C robi tak ogromną różnicę i dlaczego należy się tym przejmować.
Artykuł powstał w ramach projektu #Faktyoklimacie realizowanego ze Stowarzyszeniem Demagog (FB i TT)
You must be logged in to post a comment.