captcha image

A password will be e-mailed to you.
Dlaczego w maju jest tak zimno?

Dlaczego w maju jest tak zimno?

Początek maja i -4 ºC w nocy? W dzień ledwie 7 stopni i opady krupy śniegowej? Dlaczego w maju jest tak zimno i czy to normalne? Oraz jak ma się do tego globalne ocieplenie?

Co się właściwie dzieje i dlaczego, mimo że mamy maj, jest tak zimno? Ochłodzenia występujące na początku maja nie są dla meteorologów zaskoczeniem. Wywoływane są złożonymi zależnościami między temperaturą oceanów, lądu i różnych warstw atmosfery.

Prosta odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi: w maju jest tak zimno, bo wyż znad północnego Atlantyku wraz z niżem znad wschodem Europy kręcą się tak, że wspólnie zasysają do Polski zimne powietrze arktyczne.

Warto jednak przyjrzeć się sprawie bliżej. Dużą rolę odgrywa tu prąd strumieniowy, czyli wiejący stale na wysokości kilkunastu kilometrów wiatr, który potrafi wywołać na ziemi niezłe zamieszanie.

O wyjaśnienia poprosiliśmy Piotra Abramczyka, meteorologa z MeteoGroup Polska.

Jak wynika z przeprowadzonych badań (Eden, 1995), w przeciwieństwie do wczesnego stycznia, późną wiosną prąd strumieniowy ma tendencje do wyraźniejszego „meandrowania”, czyli niejako „wyginania się” w kierunkach północ – południe. Dzięki temu obserwuje się duże anomalie dodatnie i ujemne w sąsiadujących sektorach północnej półkuli: dodatnie tam, gdzie wiatry wieją z kierunków południowych, ujemne, tam, gdzie występuje napływ z północy.

Co więcej morza i oceany w kwietniu i na początku maja są niewiele cieplejsze od ich najchłodniejszego momentu w roku, a że to właśnie kontrast termiczny między ciepłym Atlantykiem a zimną Arktyką „napędza” cyrkulację zachodnią, mamy zazwyczaj w okresie wiosennym jej wyraźne osłabienie. Czynniki te sprzyjają powstaniu wyżu w okolicach Grenlandii, który sprowadza do Europy zimne powietrze z północy. Oczywiście jest tu wiele niuansów – od dokładnego miejsca powstania wyżu i położenia innych układów atmosferycznych zależy gdzie i jak zimne powietrze spłynie. Ważnym czynnikiem jest jeszcze zachmurzenie, które, jeśli występuje, nawet przy spływie chłodnego powietrza z północy może nas uchronić przed nocnymi przymrozkami.

Opisywane kręcenie prądu strumieniowego dobrze widać na poniższej mapce. Im wiatr silniejszy, tym kolor ciemniejszy. Strzałki wskazują kierunek wiatru.

Przebieg prądu strumieniowego nad półkulą północną 9 maja 2017 roku. Polska oznaczona strzałką. Rys. MetroGroup

Przebieg prądu strumieniowego nad półkulą północną 9 maja 2017 roku. Polska oznaczona strzałką. Rys. MetroGroup

Jak widać prąd strumieniowy zamiast elegancko i łagodnie falować tworzy zakola i rwie się powodując zasysanie ciepłego powietrza z południa i zimnego z północy. Strzałką oznaczyliśmy położenie Polski – wyraźnie widać, że znajduje się ona w zakolu wygiętym w dół, a więc wciągającym chłodne arktyczne powietrze.

Ale dlaczego właśnie w maju? Przecież powinno być już ciepło!

Po pierwsze – wcale nie powinno. A może raczej bardzo często w tym okresie maja bywa właśnie zimno. W dodatku chłody i przymrozki pojawiające się w tym czasie potrafią wyrządzić poważne szkody w uprawach, które często wymarzają. To właśnie główny powód, dla którego ludzie już od dawna zwrócili uwagę na majowe ochłodzenia i nadali im nazwę „zimnych ogrodników” oraz „zimnej Zośki”. Więcej na temat zimnych ogrodników przeczytacie tu.

Skąd jednak ta regularność? W zimie wody oceanu są cieplejsze niż ląd. W okolicach Islandii mamy wówczas zalegający długo niż, a nad wschodem Europy – wyż. I właśnie na początku maja następuje zmiana. Najpierw wyrównywanie się temperatur, a potem ich odwrócenie. Ląd staje się cieplejszy od chłodnego oceanu. Między Islandią a Grenlandią pojawia się wyż, nad Europą Wschodnią niż.

Tu ważne wyjaśnienie. Na półkuli północnej wyże obracają się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a niże odwrotnie do ruchu wskazówek zegara. Jeśli Polska znajdzie się między nimi (tak jak teraz), to siły te powodują wpompowanie do nas zimnego powietrza z dalekiej północy. Tak właśnie dzieje się w tych dniach.

Czy zawsze tak jest? Nie, ale często. Tegoroczne ochłodzenie jest silne, ale też nie ekstremalne. Choćby w 2011 roku śnieg spadł jeszcze 3 maja.

Czy to znaczy, że globalne ocieplenie to bzdura?

Nie. Niestety nie. Znowu o wyjaśnienie poprosiliśmy Piotra Abramczyka z MeteoGroup:

Jeśli chodzi o globalne ocieplenie – oznacza to, że obserwujemy średni wzrost temperatur na globie, nie oznacza natomiast, że nie będziemy mieli okresów chłodniejszych od normy. Będą się one pojawiać, lecz coraz rzadziej. Ocieplenie klimatu ma się (niestety) dobrze. Na przykład tegoroczny marzec globalnie okazał się drugim najcieplejszym w historii pomiarów, tegoroczny kwiecień, wg wstępnych wyliczeń także – mimo że w Polsce był on miesiącem chłodniejszym od normy.

Zatem okresy chłodniejsze będą wpisane w trend postępującego ocieplenia. Generalnie źle to wróży rolnikom i innym uprawiającym rośliny oraz różnym ekosystemom – zwiększa się ryzyko wystąpień, tzw. „fałszywych” wiosen – bardzo ciepłych okresów np. w lutym, kiedy to roślinność obudzi się do życia, po czym np. w marcu na pewien czas wróci normalna marcowa pogoda z mrozem, śniegiem itp.

 

 

 

Nie ma więcej wpisów