captcha image

A password will be e-mailed to you.

 

Fot. Amanda Mills, USCDCP

Fot. Amanda Mills, USCDCP

Czy można rozmawiać o szczepieniach bez emocji? Trzeba próbować. W jaki sposób? Opierając się na faktach. A fakty są takie, że szczepionki działają, chronią nas przed chorobami zakaźnymi. Dowód? Wyniki badań epidemiologicznych. Pisze o tym dla Crazy Nauki Izabela Filc-Redlińska, kierownik działu Zdrowie miesięcznika “Twój Styl” i autorka książki “Szczepionki. Nie daj się zwariować”, wydanej właśnie przez wydawnictwo Znak. 

 

szczepionki_500Rzeczowym argumentem w dyskusji na temat szczepień są wyniki badań epidemiologicznych – wskazują, że znaczna większość chorych nie została zaszczepiona albo otrzymała niewystarczającą liczbę dawek (np. w 2014 roku w Polsce wśród 110 chorych na odrę 77 było nieszczepionych, 7 otrzymało jedną z dwóch dawek, a w przypadku 26 brakowało informacji na ten temat).
Faktem jest również to, że szczepionki mogą wywoływać niepożądane odczyny poszczepienne (w skrócie NOP). Tego boimy się najbardziej. W jakim stopniu ten strach jest uzasadniony? Odpowiedź na to pytanie będzie łatwiejsza po przeczytaniu tego tekstu.

1. Nie każda reakcja na szczepienie to NOP

Wiele objawów jest naturalną odpowiedzią na bodziec immunologiczny. Mówiąc prościej, wstrzyknięcie do organizmu antygenów drobnoustroju musi dać o sobie znać. W końcu pobudzamy do działania układ odpornościowy. Co prawda robimy to w warunkach kontrolowanych, ale organizm ma prawo odchorować spotkanie z osłabionym zarazkiem – analogicznie skutkiem intensywnego treningu jest powstanie zakwasów. Najczęściej rezultatem przyjęcia szczepionki są zmiany w miejscu wkłucia (obrzęk, bolesność, zaczerwienienie), ogólne rozbicie, osłabiony apetyt, senność, a czasami rozdrażnienie, podwyższona temperatura ciała, bóle mięśni lub stawów.

2. Liczba rejestrowanych w Polsce przypadków NOP rośnie

W 2005 roku było ich 878, pięć lat później 1065, a w roku 2014 aż 2346. Co się stało? „Znacznie zwiększyła się czułość systemu – mówi dr Iwona Paradowska-Stankiewicz, krajowa konsultant ds. epidemiologii, która osobiście analizuje każdy przypadek NOP. – Mamy więcej zgłoszeń, co wynika z faktu, że rodzice są bardziej świadomi problemu i częściej informują lekarzy o niepokojących objawach, które pojawiły się u dziecka po szczepieniu”.
Pośrednio potwierdza to fakt, że jednocześnie rośnie liczba zgłoszeń, które nie kwalifikują się do uznania ich za NOP. O ile w 2009 roku było ich 75, to pięć lat później już 123. W jakich sytuacjach zgłoszenie jest odrzucane? Na przykład kiedy dziecko miało grudkę w miejscu wkłucia albo zaczerwienienie o średnicy 2 mm (kwalifikujemy NOP, kiedy średnica wynosi co najmniej 2 cm), płakało pół godziny (według definicji ciągły płacz powinien utrzymywać się co najmniej 3 godziny) lub miało temperaturę 37,5°C (o gorączce mówimy, gdy wynosi ona co najmniej 38ºC).

3. Rzeczywista liczba NOP- ów jest jeszcze wyższa

Niektórzy eksperci szacują, że wyłapujemy w Polsce zaledwie 10-20 proc. wszystkich przypadków niepożądanych odczynów poszczepiennych. Dowód? Treść ChPL-u (Charakterystyki Produktu Leczniczego), dokumentu, który jest rozbudowaną wersją ulotki informacyjnej dołączonej do preparatu. Zawiera on wyniki badań klinicznych wykonanych przez producenta przed wprowadzeniem szczepionki na rynek. Według nich, częstotliwość występowania NOP jest wyższa niż pokazują to oficjalne statystyki. Skąd ta różnica? Z niedoskonałości polskiego systemu rejestracji NOP. Ma on charakter bierny (to rodzic zgłasza się do lekarza, gdy zauważy niepokojące objawy u dziecka). A w wielu państwach rozwiniętych system ten ma jednocześnie charakter czynny (lekarz kontaktuje się z pacjentem). Kolejny problem? Niektórym lekarzom brakuje wiedzy na temat rozpoznania i procedury zgłaszania NOP. A część boi się, że będzie to jednoznaczne ze złożeniem donosu na samego siebie – skoro szczepionka zaszkodziła, to oznacza, że może została źle podana lub dziecko w ogóle nie powinno było jej otrzymać.

Ale nawet nakładając tę poprawkę, NOP-y nie są zjawiskiem masowym, jak próbują przekonywać przeciwnicy szczepień. Zakładając, że rocznie może być w Polsce maksymalnie 23 tys. przypadków, to stosunkowo niedużo w porównaniu z liczbą wszystkich dawek szczepionek, jakie w tym czasie otrzymują dzieci (ok. 8 mln).

James Gathany, Judy Schmidt, USCDCP

James Gathany, Judy Schmidt, USCDCP

4. Poważne NOP-y zdarzają bardzo rzadko

Większość zarejestrowanych przypadków NOP (94 proc. w 2014 roku) jest łagodna. Ciężkie przypadki to m.in. wystąpienie u dziecka drgawek niegorączkowych, wstrząsu anafilaktycznego, znacznie obniżonego napięcia mięśniowego czy uporczywych wymiotów. Skutki tych zdarzeń są zwykle odwracalne. Choć w pojedynczych przypadkach finał może być tragiczny. Na przykład wtedy, kiedy dziecko z wrodzonym ciężkim deficytem odporności otrzyma w pierwszej dobie życia szczepionkę przeciwko gruźlicy. Może wówczas dojść do rozsiania się prątka bakterii po całym organizmie, co oznacza chorobę, a nawet śmierć. Ale w Polsce rodzi się rocznie kilkanaścioro dzieci z ciężkim deficytem odporności (nie mamy badań diagnostycznym pod tym kątem, o chorobie może świadczyć historia rodzinna – zgony małych dzieci). Za to aż 6,7 tys. osób co roku zapada na gruźlicę (najczęściej płuc), a 500 z powodu tej choroby umiera. Głównie są to osoby starsze, powyżej 65. roku życia. Dlaczego? Z jednej strony wygasła u nich odporność (szczepionka chroni ok. 15-20 lat), z drugiej szczepienie w ograniczony sposób chroni przed gruźlicą płuc. Ale zapobiega najgroźniejszym postaciom tej choroby: prosówce (gruźlica rozsiana, atakująca kilka narządów) i gruźliczemu zapaleniu opon mózgowo-rdzeniowych. A to właśnie ich wystąpienia najbardziej boimy się u małych dzieci.

Inny przykład: jak wynika z danych amerykańskiego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób, po podaniu szczepionki przeciwko odrze, śwince i różyczce może dojść do zapalenia mózgu w jednym przypadku na milion. Dla porównania, takie powikłanie występuje u jednej osoby na 2 tys. chorych na odrę i nieodwracalnie prowadzi do śmierci. 

5. Brakuje w Polsce funduszu odszkodowawczego dla dzieci poszkodowanych przez NOP-y.

Większość NOP-ów nie wynika z błędu człowieka, lecz z indywidualnej, nieprawidłowej reakcji na szczepienie, a tego nigdy nie można w stu procentach przewidzieć (choć ryzyko to zmniejsza prawidłowo wykonane badanie przed szczepieniem). W przypadku poważnych powikłań dziecko może wymagać codziennej rehabilitacji. Opieka zdrowotna jest w Polsce bezpłatna tylko w teorii, w praktyce rodzic musi zapłacić za tę kosztowną procedurę z własnej kieszeni. Pieniądze są potrzebne tu i teraz, a walka o odszkodowanie na drodze sądowej może zająć lata. Stąd potrzeba stworzenia funduszu. Mają go niektóre państwa Europy, m.in. w Niemcy, Francja, Węgry. W Stanach Zjednoczonych nosi nazwę The Vaccine Injury Compensation Program. W ciągu 27 lat istnienia (1988–2015) wpłynęło do niego ponad 14 tys. roszczeń – 9,9 tys. oddalono, a w przypadku 4,5 tys. wypłacono odszkodowania na łączną sumę 3,2 mld dolarów. Dla porównania – w tym samym czasie w USA podano kilka miliardów dawek szczepionek.

 

Podsumowując, NOPy są nieodłączną częścią szczepień. Podobnie jak działania niepożądane w przypadku leków. Na przykład popularna i dostępna bez recepty aspiryna może wywołać groźny wstrząs anafilaktyczny (od 0,6 do 2,5 proc. osób, najczęściej astmatycy, jest nadwrażliwych na zawarty w niej kwas acetylosalicylowy). Czy to jednak powód, by zaprzestać jej powszechnego stosowania? Tak samo jest ze szczepieniami. Nie ma racjonalnych podstaw, by całkowicie z nich zrezygnować. Tym bardziej, że ryzyko wystąpienia NOP jest dzisiaj niskie. A dokonując pewnych zmian w systemie szczepień (np. zastępując szczepionkę pełnokomórkową przeciw błonicy, tężcowi i krztuścowi szczepionką bezkomórkową) można je jeszcze bardziej obniżyć. I na tym należy się dzisiaj skupić.

 

 

 

 

Nie ma więcej wpisów