Kto dziś pamięta, że Mileva Marić była niezwykle uzdolnioną matematyczką i fizyczką? Przygasła w blasku sławy męża, by w końcu w niej spłonąć. Obraz Einsteina widzianego jej oczami zupełnie nie przypomina roześmianej ikony szalonego i dobrodusznego naukowca. Bo i takim nie był.
Dokument, jaki Albert Einstein wręczył swojej żonie Milevie Marić-Einstein po 16 latach małżeństwa, zawierał listę kilkunastu warunków, na jakie Mileva musi się zgodzić, by móc wciąż z nim mieszkać. Miała m.in. prać jego ubrania, sprzątać po nim (ale pod żadnym pozorem nie dotykać jego biurka), przygotowywać i przynosić mu trzy posiłki dziennie, a także wystrzegać się fizycznych kontaktów z nim. Na jego żądanie miała zamilknąć i bez dyskusji opuścić pomieszczenie, w którym razem przebywali. „Wepchnęłam mu kartkę z powrotem do rąk. Czułam smutek, wiedząc, że już spełniam większość tych warunków. Jakże nisko upadłam!” – pomyślała Mileva, bohaterka świeżo wydanej książki „Pani Einstein” autorstwa Marie Benedict.
To świetnie napisana beletryzowana powieść, której zasadniczym źródłem jest bogaty zbiór listów, jakie Einsteinowie pozostawili po sobie. Czyta się to z zapartym tchem, od pierwszej do ostatniej strony. Książka skupia się na ludziach, dla których losów tłem jest największe odkrycie XX-wiecznej fizyki.
Po tym zdarzeniu Mileva zabrała dwóch synów i opuściła Einsteina na zawsze. Działo się to w roku 1914.
Milevo, moja „Laleczko”
Kilkanaście lat wcześniej 20-letni Albert Einstein świata poza nią nie widział. Poznali się w 1896 roku na wydziale matematyczno-fizycznym Szwajcarskiej Politechniki Federalnej. Przed Milevą studiowały tam tylko cztery kobiety.
Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, jak piekielnie zdolną musiała być kobietą, by uzyskać indywidualną zgodę dziekana na naukę. Zresztą cała jej długa edukacja wymagała takich zezwoleń, jako że ówczesne szkoły były przeznaczone tylko dla mężczyzn. Mileva ukończyła szkołę średnią w Serbii pozostającej pod kontrolą mizoginistycznych Austro-Węgrzech. Tam dodatkowo spotykała się z uprzedzeniami dotyczącymi jej słowiańskiego pochodzenia, ale i kalectwa – jedna z jej nóg była krótsza, co spowodowane było urazem stawu biodrowego podczas porodu. W nowoczesnej Szwajcarii te uprzedzenia były dużo mniejsze, dlatego Mileva zdecydowała się tam studiować. Studia zaczęła w wieku 21 lat, z lekkim opóźnieniem w stosunku do mężczyzn ze swojego rocznika. Z kolei Albert Einstein trafił na politechnikę wcześniej, jako 17-latek. Znaleźli się na jednym kursie, w jednej ławie.
Polecamy: Albert Einstein – sześć bardzo dziwnych zdjęć
Początkowo Mileva szła jak burza przez egzaminy i prace zaliczeniowe. Potem jednak coś się w jej edukacji załamało. Co ciekawe, zbiegło się to w czasie z rozkwitem uczucia między nią a Einsteinem. Wymieniali pełne czułości listy, spotykali się mniej lub bardziej potajemnie, stali się kochankami. „Uwielbiał nazywać mnie Dollie, zdrobnieniem od Doxerl – laleczką” – pisze Marie Benedict.
Dobrą passę Milevy zakończyło niezaliczenie egzaminów końcowych i zajście w ciążę w stanie panieńskim, co w pruderyjnej Szwajcarii stanowiło nie lada problem. Dziecko rodziła, ukrywając się przed światem u swoich rodziców w Serbii. Świeżo urodzoną córeczkę, którą nazywała Lieserl, prawdopodobnie oddała do adopcji, choć Marie Benedict utrzymuje, że dziecko zmarło na szkarlatynę, mając 1,5 roku. Dopiero potem Einstein przestał ociągać się z ożenkiem z Milevą. Najprawdopodobniej nawet nie widział swojego dziecka.
Żona swojego męża
Czy od tych traumatycznych zdarzeń Mileva uciekła w badania naukowe, jakie prowadzili oboje z Einsteinem? Taką wersję zdarzeń uznało już kilku biografów Einsteina i Marić, a Marie Benedict idzie właśnie tym tropem. Wiadomo, że wspólnie uczyli się na studiach, przygotowywali nawet prace dyplomowe na podobne tematy. A co potem? Zbliżał się „cudowny” rok 1905, w którym ukazała się praca dotycząca szczególnej teorii względności. Czy jej współautorką mogła być Mileva Marić?
O tym, że ta zdolna fizyczka i matematyczka miała swój wkład w pracę Einsteina, świadczy stosunkowo niewiele twardych dowodów. Einstein ponoć mówił znajomym, że żona rozwiązuje matematyczne problemy w ich wspólnych badaniach. W 1901 roku napisał w liście do Marić: “Jakże szczęśliwym i dumnym będę, gdy doprowadzimy naszą wspólną pracę nad ruchem względnym do zwycięskiej konkluzji”. W 1905 roku Mileva powiedziała z kolei swojemu ojcu: “Przed wyjazdem ukończyliśmy ważną pracę naukową, która przyniesie mojemu mężowi sławę”.
Ale zapowiadana praca, przedstawiająca szczególną teorię względności, która ukazała się w 1905 roku, była podpisana tylko jednym nazwiskiem: „Albert Einstein”. „Proszę cię, Dollie, posłuchaj mnie. Jeden z redaktorów napisał do mnie z pytaniami o twoje kompetencje. Wyjaśniłem, że jesteś moją żoną i że studiowałaś fizykę, choć nie zdobyłaś dyplomu” – miał stwierdzić Einstein, który sam usunął nazwisko żony z przełomowej pracy. Zdaniem Marie Benedict postąpił tak jeszcze dwukrotnie. Dopiero wtedy pęd jego żony ku ich „naukowemu partnerstwu” został ostatecznie zahamowany. Mileva znalazła się na ścieżce, która po latach doprowadziła ją do haniebnej listy zakazów i nakazów przedstawionej przez jej męża.
Czy chodziło tylko o to, że Mileva jak przeciętna Hausfrau zajmowała się dwoma synami, prała i gotowała, podczas gdy Albert błyszczał na salonach? „Jesteśmy do siebie podobne, dokonałyśmy tylko odmiennych wyborów. I miałyśmy innych mężów” – miała powiedzieć Milevie Maria Skłodowska-Curie, którą odwiedzili wraz z Albertem w 1913 roku. Piotr Curie słynął z tego, że wspierał ambicje naukowe żony. Albert Einstein – nie.
Przeczytajcie o przyjaźni Marii Skłodowskiej-Curie i Alberta Einsteina
Wszystkie kobiety Einsteina
Natomiast błyszcząc na salonach, przyciągał do siebie liczne wielbicielki. Korespondencję z pierwszą z nich Mileva odkryła już w 1909 roku, a w 1913 roku w życiu fizyka pojawiła się jego kuzynka Elsa Loewenthal, dla której postanowił zostawić żonę. Kiedy przedstawił Milevie listę zakazów i nakazów, sama od niego odeszła. Już nigdy więcej nie podjęła pracy naukowej.
Co ciekawe, rozstając się z Milevą, Einstein zapisał jej całą kwotę, jaka mogła mu w przyszłości przypaść w udziale z tytułu Nagrody Nobla. Zdaniem Marie Benedict był to dowód na to, że jednak uznawał współautorstwo swojej żony w badaniach, które mu tę nagrodę przyniosły. A może był to sposób przekonania jej, by jednak udzieliła mu rozwodu, z czym ponoć długo zwlekała?
Warto wspomnieć, że i druga żona Einsteina, Elsa, nie miała z niego dużej pociechy. Ujawniona w 2006 roku korespondencja między nimi pokazuje, że w okresie trwania drugiego małżeństwa adorowało go aż sześć kobiet. Co więcej, przez blisko dwa lata romansował z Betty Neumann, młodszą od niego o 21 lat sekretarką.
O nie, Albert Einstein wcale nie był dobrotliwym i nieco zwariowanym naukowcem. Był huraganem, który przeszedł przez życie wielu osób. Dla mnie to fascynujące odkrycie.
O Milevie Marić opowiadałam w radiowej Czwórce – posłuchajcie!
Ten artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Znak Horyzont i w oparciu o książkę “Pani Einstein” autorstwa Marie Benedict, która została wydana w 2017 roku
Polecamy też:
Albert Einstein – sześć bardzo dziwnych zdjęć
Przeczytajcie o przyjaźni Marii Skłodowskiej-Curie i Alberta Einsteina
You must be logged in to post a comment.