Tekst jest elementem płatnej współpracy z wydawnictwem Insignis
Ten temat jest diabelnie śliski. Bo choć w ciągu ostatnich kilkunastu lat podejście do tematu narkotyków stopniowo się zmienia, to jednocześnie jest on obarczony całymi dekadami niedomówień, przemilczeń albo po prostu zwykłych manipulacji.

Narkotyki to w ogóle dziwne słowo. Według Słownika Języka Polskiego to „substancja działająca na system nerwowy, powodująca uśpienie, uspokojenie, uśmierzenie bólu, oszołomienie lub euforię”. Czyli definicja bardzo szeroka, do której pasuje równie dobrze heroina, jak i kofeina. Crack oraz nikotyna. Alkohol oraz LSD. Każda z tych substancji działa na system nerwowy, choć różnie w zależności od sposobu podania, dawki, organizmu człowieka i wielu innych czynników.
Tak, alkohol to też narkotyk, choć zwykle tak o nim nie myślimy. A to dlatego, że jego użycie jest w większości krajów znormalizowane kulturowo, obecne od wielu lat i nie tylko tolerowane, ale po prostu uznawane za część kultury.
Co groźniejsze – heroina czy alkohol?
Jeśli kogoś oburza porównanie alkoholu do heroiny, kokainy, LSD czy metamfetaminy to… ma rację. Bo według profesora Davida Nutta, brytyjskiego psychiatry i psychofarmakologa alkohol jest od każdej z wymienionych substancji groźniejszy.
W pracy opublikowanej w prestiżowym czasopiśmie Lancet prof. Nutt zestawił różne narkotyki pod kątem negatywnego działania na osobę je zażywającą i działania inne osoby, otoczenie.
W tej drugiej kategorii do szkodliwości alkoholu nawet nie zbliża się żaden inny narkotyk. W kategorii szkodzenia użytkownikowi przewyższają go heroina, crack i metamfetamina. Ale po zsumowaniu obu kwestii alkohol wyprzedza wszystko inne.
Nie piszę tego, by zniechęcać do alkoholu, choć od dłuższego czasu piję go bardzo rzadko. Chodzi mi tylko o to, by pokazać, jak względną rzeczą jest odbiór danej substancji. I jak wrzucenie czegoś do zbiorczej kategorii „narkotyki” lub usunięcie z niej wpływa na postrzeganie tego środka.
Autor książki „Psychodeliki. Rewolucyjne substancje, które mogą zmienić twoje życie. Przewodnik od eksperta”, profesor David Nutt od lat zajmuje się tematem narkotyków. Przy czym, będąc lekarzem i naukowcem, jest zwolennikiem tezy, że o tych substancjach trzeba otwarcie rozmawiać, badać je, a przede wszystkim przestać tabuizować.
Jego zdaniem klasyczne podejście „narkotyki to zło, strzeżcie się ich” jest nie tylko nieprawdziwe, ale też szkodliwe. Szkodliwe na wiele sposobów, gdzie jednym z poważniejszych jest ogromne ograniczenie badań naukowych nad tymi substancjami. Uzyskanie zgody na przebadanie działania psylocybiny na ludziach zajęło kilka lat, a kolejny rok – pozyskanie odpowiedniej ilości tej substancji.
Przyczyny nie są obiektywne – to raczej ugruntowana niechęć, czy wręcz strach przed zajmowaniem się „takimi rzeczami”.
Gdy narkotyki mogą leczyć mózg
No dobra, ale czemu by nie odpuścić? Serio musimy tak badać te narkotyki, jakie by one nie były? Nie prościej po prostu ich nie brać, unikać, zignorować?
I właśnie o tym w dużym stopniu jest ta książka. Bo wiele wskazuje na to, że właśnie szeroko rozumiane psychodeliki mogą stać się narzędziem do rozwiązania jednego z poważniejszych problemów współczesnego świata – narastającej fali chorób psychicznych.
Są przesłanki by sądzić, że odpowiednie (uwaga! ODPOWIEDNIE) używanie choćby wspomnianej psylocybiny może pomóc osobom z lekooporną depresją, uzależnieniami, zaburzeniami odżywiania, PTSD czy innymi chorobami, które obecnie są bardzo trudne do leczenia.
W „Psychodelikach” Nutt zajmuje się zarówno biochemicznym, jaki szerszym, neurolobiologicznym wyjaśnieniem działania substancji psychoaktywnych. Jego zdaniem potrafią one czasowo „odłączyć” tak zwaną Sieć Stanu Domyślnego – funkcjonalną strukturę w mózgu, która odpowiada za poczucie „ja” człowieka. Choć brzmi to groźnie, to w może pozwolić na przebudowanie tej struktury i ograniczenie problemów w jej funkcjonowaniu.
Uznaje się bowiem, że w wielu chorobach Sieć Stanu Domyślnego jest nadaktywna, co związane jest z powstawaniem i utrwalaniem negatywnych myśli i schematów.
Ściśle kontrolowane wyłączenie i przebudowanie takiej struktury może sprawić, że niezwykle trudne do wyleczenia choroby o podłożu psychicznym i neurologicznym zaskakująco szybko łagodnieją lub znikają.
Wiem, że może to wszystko brzmieć jak pseudonaukowy, wręcz mistyczny czy new age’owy bełkot. Jednak temat nie jest nowy, badania trwają nad nim od lat, a naukowcy wciąż nie są zgodni, czy Sieć Stanu Domyślnego faktycznie istnieje i jakie ma znaczenie.
Z drugiej jednak strony są badania dowodzące, że kontrolowane stosowanie psychodelików w połączeniu z terapią daje zaskakująco dobre efekty u chorych, u których inne metody zawodziły.
Czy te substancje faktycznie odmienią psychiatrię? A może to jedna z wielu ślepych uliczek nauki? Cóż, profesor David Nutt nie jest z pewnością osobą całkowicie obiektywną, bo od wielu lat zajmuje się promowaniem liberalizacji używania narkotyków. To jednak nie odbiera mu ogromu wiedzy, jaką zdobył przez lata badań.
„Psychodeliki. Rewolucyjne substancje, które mogą zmienić twoje życie. Przewodnik od eksperta” to taka książka, którą warto przeczytać, by być na czasie z jednymi z najbardziej kontrowersyjnych, ale i najciekawszych obszarów badania ludzkiego mózgu. Na pewno nie jest to książka, po której należy radośnie pobiec by lizać południowoamerykańskie żaby albo żreć muchomory czerwone. To ciekawa, pełna wyzwań analiza naszej wiedzy na temat terapeutycznego wpływu narkotyków, która pokazuje, jak bardzo, bardzo wiele zostało jeszcze do odkrycia.


Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz.