captcha image

A password will be e-mailed to you.

O tym, w jakim stopniu serial “Czarnobyl” pokazał prawdę o wpływie katastrofy na ludzkie życie i zdrowie, pisze gościnnie dla Crazy Nauki fizyk medyczny Dariusz Aksamit.

Potrzebowałem doby, żeby ochłonąć z emocji, jakie mistrzowie filmu byli w stanie we mnie wywołać. Podziwiam ich za kunszt, patrząc na gęsią skórkę, którą mam nadal, wspominając niektóre ze scen. Są mistrzami scenografii i storytellingu, a wzięli się za wprost nieprawdopodobny temat i oddali go z zasługującym na szacunek rozmachem. I dopiero teraz mogę na spokojnie się zastanowić – czemu ten serial jest tak cholernie dobry, że nawet jak jako fizyk medyczny znający szczegółowe skutki Czarnobyla i wiedząc, że była to niewielka katastrofa w porównaniu do innych katastrof  przemysłowych, jak zahipnotyzowany nie mogłem w środku nocy oderwać się od laptopa? Myślę, że odpowiedź znajdziemy w lotnictwie cywilnym.

„To najważniejsze 90 sekund waszego życia” – w środku nocy w trakcie oglądania “Czarnobyla” mi również na te 90 sekund stanęło serce, gdy zza ekranu towarzyszyłem sekunda po sekundzie kolejnemu Likwidatorowi wbiegającemu na dach zniszczonej elektrowni, żeby zrzucić z niego bloki grafitu z rozerwanego reaktora. Gdy potknął się i noga zaczepiła mu się o jeden z ultraaktywnych elementów, przedłużając ekspozycję o sekundę, drugą, trzecią, przez mózg przelatywały mi wszystkie tabelki z kursu Inspektorów Ochrony Radiologicznej na temat ostrej reakcji organizmu na promieniowanie. I mignęło mi zdanie z raportu UNSCEAR (o nim zaraz), podsumowującego straty spowodowane katastrofą, mówiące o tym, że jednemu z ratowników później amputowano nogę. Czy to on?

A w sumie co za różnica? Po Internecie rozlała się fala komentarzy specjalistów wytykająca błędy w serialu. Że chronologia zdarzeń nie taka, bo śmigłowiec zahaczył o liny parę tygodni później, a nie przy pierwszym zasypywaniu reaktora – prawda. Że dym z pożaru był zbyt czarny, a pożar zbyt wielki, a strażaków nie tak dużo – prawda. Że profesor Legasow w trakcie procesu wcale nie zwymyślał radzieckiego systemu jądrowego – tak, to całkiem fikcyjna scena.

Ale jak w jednym filmie na YouTube usłyszałem debunking, że radzieccy naukowcy, dygnitarze i górnicy wcale nie mówili w 1986 roku płynnym angielskim z brytyjskim akcentem, to coś we mnie pękło. Czy naprawdę niektórzy naukowcy nie ogarnęli, że to jest SERIAL fabularny? Serial kręci się po to, żeby zarobić pieniądze na tym, że ktoś się będzie dobrze bawił, oglądając go i jednocześnie przeżywał silne emocje. I pozostaje pogratulować twórcom spektakularnego sukcesu – 9,6/10 punktów w rankingu IMDB oddane przez 181 tys. głosujących sprawia, że “Gra o Tron”, “Breaking Bad” i “Sherlock” poszły w odstawkę.

I teraz my, fizycy medyczni, a także fizycy jądrowi, fizycy reaktorowi, specjaliści energetyki jądrowej lub ochrony radiologicznej możemy podziękować twórcom serialu za liczbę zaproszeń do wywiadów i szerokie zainteresowanie naszą pracą. I za to, że mamy dużo więcej niż zwykle okazji do przekazywania rzetelnych informacji.

To teraz w sprawie tychże rzetelnych informacji. Mnie jako fizyka medycznego najbardziej poruszały sceny związane z ostrą chorobą popromienną i chciałem podzielić się wspomnianymi wyżej tabelkami. Plus skomentować, co ISTOTNEGO w serialu jest przekłamane i szkodliwe, a co było bardzo wartościowe, a nie czepiać się szczegółów niezmieniających istoty sprawy. I w ślad za innymi autorami spytać, czemu znowu piszemy o Czarnobylu, a nie zajmiemy się naprawdę istotnymi sprawami? Ale po kolei…

Tokaimura – jak opiekować się napromienioną ofiarą?

W początkowej części serii jest dużo scen skłaniających do odwrócenia wzroku… Bardzo głębokie oparzenia, później ludzie pozbawieni skóry, konający w szpitalu w męczarniach… Pamiętamy ciągle, że to serial, który ma budzić emocje i wszystko jest podrasowane? Ok, to mając to w głowie, zróbmy szybkie przypomnienie z wykładów z radiobiologii i ochrony radiologicznej dla uwspólnienia stanowisk.

W skrócie mechanizm oddziaływania promieniowania jonizującego jest taki, że promieniowanie to, padając na materię, jonizuje ją, jak na promieniowanie jonizujące przystało. Czyli wybija elektrony z atomów – a jeśli cokolwiek po ogólniaku pozostało z wiedzy z chemii, to że to elektrony tworzą wiązania chemiczne. Pyk – kwant gamma wybił w efekcie fotoelektrycznym elektron z atomu, pyk – rozpadło się wiązanie chemiczne. Jeśli nieszczęśliwie było to wiązanie gdzieś w naszym DNA, to słabo, bo właśnie mamy uszkodzony w danej komórce jej najważniejszą część, związek chemiczny będący naszym materiałem genetycznym, sterujący pracą całej komórki. Co teraz?

Komórka szybko się orientuje, że doszło do uszkodzenia i odpala mechanizmy biochemiczne, żeby je naprawić. Opcja nr 1: naprawiła zerwaną nić, po promieniowaniu nie został ślad, jest super. Opcja nr 2: białka posklejały DNA, ale z błędem, czyli komórka dalej żyje, ale mamy mutację. 2a: mutacja nie ma żadnego znaczenia, zmienił się fragment materiału genetycznego, który nie koduje białek, nie ma to żadnego wpływu na organizm. Jest ok. 2b: mutacja jest w jakimś istotnym genie. Słabo. Bo tu się zaczyna potencjalny nowotwór w przyszłości, jeśli na przykład uszkodzony jest fragment kodujący białka odpowiadające za apoptozę, czyli planową (!) śmierć komórki. Opcja 3: DNA jest tak poszarpane, że komórka nie jest w stanie go naprawić, ale jeszcze resztką sił wchodzi na szlak apoptozy, sama się neutralizuje. Straciliśmy komórkę, ale nie ma dramatu, jeśli nie straciliśmy ich za dużo naraz. Opcja 4: o jaaaa, ale sajgon… nie ma szans na żadne naprawy ani apoptozy, komórka po prostu przestaje funkcjonować jako całość, rozpada się i wylewa swoją zawartość na zewnątrz… no i słabo, bo to jest toksyczne dla pozostałych komórek i stąd mamy nekrozę skóry, ostre poparzenia, zwęglenia…

Od czego zależy, co się wydarzy? Przede wszystkim od typu promieniowania oraz jego intensywności. Typ ma znaczenie, bo promieniowanie gamma jest bardzo przenikliwe, przechodzi przez cały organizm, może powodować zmiany w całej objętości organizmu – ale jonizacje zachodzą dość rzadko, właśnie dlatego, ze jest bardzo przenikliwe. Co innego promieniowanie beta (elektrony) i alfa (zjonizowane jądra helu), bo te mają mały zasięg, ale jonizują bardzo gęsto – te dwa czynniki tłumaczą ostrą reakcję skóry na promieniowanie, zresztą głównie na promieniowanie beta, o czym jest mowa w filmie. Zostają jeszcze neutrony – o tyle istotne, że są w stanie wywołać reakcje jądrowe, czyli aktywować materiał, na który pada i przez to osoba napromieniona staje się jednocześnie źródłem promieniowania!

Napromieniowany to nie skażony

Zostało nam w tym momencie bardzo ważne rozróżnienie: napromieniony NIE oznacza skażony! Skażony jest ktoś, kto ma w sobie substancję promieniotwórczą – opadł na niego pył, oblał się skażoną wodą, oddychał powietrzem z izotopami… ale jak po prostu został napromieniony, to nadal można go przytulać. To ta różnica jak w szpitalu idziecie do zakładu rentgenodiagnostyki czy diagnostyki obrazowej i robicie sobie RTG lub CT – zostajecie napromienieni. Można się od razu przytulać, jak macie z kim. Idziecie na jodoterapię (terapię polegającą na doustnym przyjmowaniu jodu radioaktywnego) do zakładu medycyny nuklearnej – nie ma opcji, żeby nawet kogoś pogłaskać, sika się przez tydzień do odstojnika, a ubrania i prześcieradła potem idą do bunkra.

Piję oczywiście do sceny, w której Ludmiła odwiedza męża w szpitalu. Miłość to piękne uczucie, ale jak to z uczuciami bywa, przyćmiewa nam racjonalną ocenę sytuacji. Tu się czepnę – kiedy pielęgniarka mówiła jej, że absolutnie nie wolno dotykać pacjenta, to pomyślałem, że ona go dotnie, a on umrze od zakażenia pierwszą lepszą bakterią od niej, skoro nie ma skóry i układu odpornościowego…

Niestety dla rzetelności, stało się na odwrót – ona miała go nie dotykać, bo on by ją napromieniał… hmmm… No, ale czemu?! Jeśli chodzi o dekontaminację, czyli usuwanie skażeń, to po pierwsze podczas akcji był w stroju strażackim, więc – może poza twarzą – jego ciało nie mogło być skażone. A nawet gdyby było, to usunięcie takiego skażenia zewnętrznego – jeśli nie ma otwartych ran i skażenie staje się wewnętrzne – jest bardzo proste i zrobiliby to w szpitalu.

W wersji mniej optymistycznej mógłby dostać neutronami i się “aktywować”, czyli samemu faktycznie stać się źródłem promieniowania – ale neutrony w reaktorze pochodzą z rozszczepienia jądra uranu, nie są obecne w pyle w powietrzu… więc tu dla dramaturgii losów miłosnych scenarzyści popłynęli niestety z rzetelnością. I o to mogę mieć pretensję, bo obraz promieniowania jest w filmie dużo straszniejszy niż jest naprawdę. W rzeczywistości ostra choroba popromienna jest oczywiście przerażająca – ale czarnobylscy strażacy, zgodnie z dokumentacją naukową, nie dostali aż takich dawek, by mieć tak silne jej objawy!

Moim zdaniem najlepsze, co można zrobić, żeby dobrze zrozumieć ostrą chorobę popromienną (ARS, czyli Acute Radiation Syndrome), to przeczytać książkę o wypadku w Tokaimurze – „A Slow Death: 83 Days of Radiation Sickness”. Wtedy dowiemy się godzina po godzinie, dzień po dniu, o tym, co się dzieje z organizmem po otrzymaniu skrajnej dawki promieniowania. Od mdłości, z uszkodzenia nabłonka jelit, po oparzenia związane ze wspomnianymi uszkodzeniami komórek skóry, po utratę skóry, jeśli uszkodzone zostały komórki macierzyste, które ją produkują (wiecie, że cała (!) nasza skóra wymienia się co trzy miesiące?).

I to nieprawda, co Legasow mówił o „nieprawdopodobnym bólu, bo morfina nie działa, bo żyły są dziurawe”. A dodajmy, że w Tokaimurze ofiara dostała 40 Gy (czyli grejów – jednostek dawki pochłoniętej), a więc 40 000 mGy (miligrejów, jednostek używanych w medycynie), a w Czarnobylu 85% ratowników dostało 20-500 mGy, a maksymalnie 1 000 mGy, czyli 1 Gy. Nieważne w tym momencie, ile to „Gy”, ważne, że 40 000 jednostek to „odrobinę” więcej niż 500 jednostek, zgodzicie się?

Obrażenia ofiar Czarnobyla to były głównie tradycyjne, konwencjonalne obrażenia z akcji ratowniczych, podrasowane przez obrażenia od promieniowania – ale niestety, łącznie 134 osoby, strażacy i pracownicy, doznali ARS, w tym 28 osób zmarło. To są rzeczywiste ofiary Czarnobyla: 28 ZMARŁYCH z powodu promieniowania plus bezpośrednia ofiara wybuchu oraz załoga ze śmigłowca, który rozbił się później. Czyli razem 31 szybkich, wczesnych, potwierdzonych zgonów. Hmmm… to jak to się ma do setek tysięcy z doniesień medialnych?

Skąd brać wiedzę o Czarnobylu? Gdzie prawda, gdzie fałsz?

Bardzo szybko, bo już na jesieni 1986 roku, powstał raport podsumowujący „szybkie” skutki Czarnobyla, czyli liczbę ofiar awarii i akcji ratowniczej. Raport, który głównie opisuje, co się działo z personelem i strażakami, został opublikowany przez ONZ w 1988 roku. Tu ważna uwaga – ten raport z założenia był (to jest nawet w jego tytule!) TYLKO o tym. Więc tam jest mowa o 31 ofiarach śmiertelnych – wstawka na sam koniec filmu, że „ofiar było 93 000, a ZSRR podaje 31”, jest więc zupełnie od czapy.

Możemy się zastanawiać, czy to manipulacja mająca wywołać emocje, ale ponieważ należy to do napisów końcowych uzupełniających faktografię, to niestety myślę, że to jedna z – na szczęście nielicznych – niekompetencji osoby dokonującej przygotowania dokumentacji. Szczerze mówiąc, to dla mnie ten jeden kilkusekundowy „slajd” wyświetlony na koniec to największa wada filmu – bo wprowadza w błąd i powiela nieprawdziwe informacje, czego nijak nie można wyjaśnić zabiegiem artystycznym (jak pomylenie chronologii wypadku śmigłowca).

Nikt nie twierdzi, że 31 osób to JEDYNE ofiary Czarnobyla. Kolejne raporty UNSCEAR, czyli jednostki ONZ powołanej do oceniania wpływu promieniowania na ludność, opublikowane w 2000 i 2008 roku, opisują badania epidemiologiczne przeprowadzone na 500 milionach mieszkańców Europy. Dla zwolenników teorii spiskowych oczywiście żadne rządowe czy międzynarodowe raporty nie będą miały znaczenia, a opcja, że wszystkie zainteresowane (w tym pokrzywdzone!) strony wraz z naukowcami na całym świecie porozumiały się, żeby zataić prawdę i napisać kłamliwy raport, jest… no, nie całkiem wiarygodna.

Jednak zanim odrzucimy najbardziej rzetelne i szczegółowe opracowanie wszystkich dostępnych danych fizycznych, medycznych i epidemiologicznych przez międzynarodowy zespół ekspertów od promieniowania, polecam chociaż je przeczytać. Łącznie ze wszystkimi punktami, gdzie autorzy piszą o wątpliwościach na temat swoich oszacowań. I czytać zdania do końca – w tym, że owszem, około 6000 nowotworów tarczycy spowodowanych spożywaniem przez dzieci mleka skażonego jodem-131 to efekt Czarnobyla. Ale doczytać, że te właśnie nowotwory się łatwo leczą i z tego ofiar śmiertelnych była garstka…

Gdyby ktoś nie ufał raportowi ONZ, istnieją raporty konkurencyjne. Najsłynniejszy z nich to “Raport Forum Czarnobyla” napisany przez rządy bezpośrednio poszkodowanych krajów – Ukrainy, Białorusi i Rosji oraz m.in. WHO, IAEA, Bank Światowy czy FAO. Wnioski z tego raportu są takie same, jak te pochodzące z raportu UNSCEAR.

Wykres z raportu UNSCEAR 2008 pokazujący, co stało się z ofiarami ostrej choroby popromiennej.

Czego nie powiedziano w filmie? O liczbie ofiar depresji, alkoholizmu, przesiedleń. O wpływie rozpadu ZSRR na sytuację ekonomiczną i ofiary transformacji. O niepotrzebnych aborcjach na skutek strachu przed promieniowaniem. O ponoszonych do dzisiaj „kosztach strachu”, czyli absurdalnie wyśrubowanych kosztach ochrony radiologicznej daleko poza racjonalny poziom. Promieniowanie zabiło 31 ratowników, złe decyzje polityczne zabiły znacznie więcej.

Wykres z raportu UNSCEAR 2008 pokazujący liczbę zachorowań na nowotwory tarczycy u dzieci poniżej 10-roku życia.

Najgorsze skutki Czarnobyla – jaki morał z filmu?

Gdy spada samolot, w jednej chwili ginie kilkaset osób. To spektakularna katastrofa. Są płonące szczątki, jest co pokazać w obrazku. Ustawienie obok siebie kilkudziesięciu trumien zawsze robi wrażenie. Pokazanie osób, które nie spadły i nie zginęły, jest po pierwsze niemożliwe, a po drugie nudne. To naturalne dla nas, mających plejstoceńskie mózgi, że żywimy się historiami, które są proste. Im prostsze, tym lepsze. Rozszarpane szczątki ofiar katastrofy – to jest konkret. Zwiększony procent zachorowań na choroby układu oddechowego i krążenia, związane z obecnością pyłu zwieszonego w powietrzu pochodzącego ze spalania węgla – to ulotna rzecz.

Celowo nie odnoszę się w tym tekście do “mostu śmierci”, który został pokazany w pierwszym odcinku. W ostatnim odcinku znalazła się informacja o tym, że według legendy wszyscy znajdujący się na tym moście zmarli. Tyle, że takiego mostu i stojących na nim ludzi po prostu nie było. W wielu miejscach ta opowieść jest dementowana jako miejska legenda.

Największą tragedią związaną z Czarnobylem, i to tragedią dla całej planety, było zatrzymanie rozwoju energetyki jądrowej. Pamiętajmy o tym w to upalne lato. Pamiętajmy o tym i przestańmy obchodzić rocznicę Czarnobyla jako katastrofę przemysłową, bo jeśli już, to powinniśmy robić demonstracje w rocznicę Bhopalu z 3 grudnia 1984 roku, gdzie zginęło 15 000 osób, w rocznicę Courrieres z 10 marca 1906 roku, gdzie zginęło 1 099 górników, w rocznicę Benxi z 26 kwietnia 1942 roku, gdzie zginęło 1549 górników, w rocznicę zerwania tamy Banqiao z 1975 roku, gdzie zginęło prawie 200 000 ludzi.

Schemat z raportu UNSCEAR 2008 pokazujący, jak liczne i złożone są czynniki, które trzeba brać pod uwagę oceniając stan zdrowia ludzi po katastrofie w Czarnobylu

Nie odebrałem tego filmu jako antynuklearnego i szczerze, to w mojej bańce internetowej też nie widzę antyatomowej histerii. Ja odebrałem film zgodnie z intencją autorów – jako ostrzeżenie przed kłamstwem, nieodpowiedzialnością i głupotą urzędników. „Tak to działa, że głupi aparatczyk decyduje?!” – pyta profesor aparatczyka, a ten przytakuje.

I dziś nie przytaknijmy – niech to będzie przestroga płynąca z tego filmu. Nie dajmy decydować o naszych sprawach i naszej przyszłości głupim aparatczykom. Przeczytajmy raport IPCC na temat zmian klimatu, przeczytajmy ostatni raport ONZ o ginącej bioróżnorodności. I obejrzyjmy “Czarnobyl”, żeby przypomnieć sobie, co się dzieje, gdy zamiast posłuchać naukowców, słuchamy aparatczyków-ignorantów. I budujmy elektrownie jądrowe.

Na czym się opierałem, pisząc artykuł, i co warto przeczytać?

„A Slow Death: 83 Days of Radiation Sickness”, NHK TV Crew, 2008. https://www.goodreads.com/book/show/5496513-a-slow-death

UNSCEAR: Health effects due to radiation from the Chernobyl accident (2008) (pdf)

UNSCEAR: Possible genetic effects from the Chernobyl accident (2001) (pdf)

UNSCEAR: Exposures and effects of the Chernobyl Accident (2000) (pdf)

UNSCEAR: Acute radiation effects (1988) (pdf)

UNSCEAR: Exposures from the Chernobyl Accident (1988) (pdf)

https://www.unscear.org/unscear/en/chernobyl.html

Chernobyl Forum (Summary 2006 report) (Web pages)

O tym co się wydarzyło w Polsce:

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1514110,1,zabojczy-mit-czarnobyla.read

Info o filmie:

https://www.imdb.com/title/tt7366338/ratings?ref_=tt_ov_rt

Ranking IMDB

O procesie Legasowa:

YouTubowe debunkingi wolę przemilczeć, żeby ich nie reklamować…

O katastrofach:

Największe katastrofy przemysłowe w historii

https://pl.wikipedia.org/wiki/Tama_Banqiao

Czego u nas szukaliście?

Nie ma więcej wpisów