Nie jesteśmy zwolennikami narzekania, że kiedyś było lepiej… ale w tym wypadku było. Od 1870 roku świat jadł pyszne, trwałe banany odmiany* Gros Michel, którą wypatrzył na Jamajce i do USA sprowadził niejaki Lorenzo Dow Baker. Miały one elastyczną skórkę, która doskonale chroniła delikatny miąższ przed obiciem, nadawały się do długiego przechowywania, nie czerniały, były aromatyczne i wybornie smakowały.
A potem nadeszły lata 20. XX wieki i pojawiła się choroba panamska wywoływana przez grzyby Fusarium oxysporum. Atakowała ona korzenie roślin, była odporna na środki grzybobójcze i inne chemikalia i w ciągu kolejnych lat rozprzestrzeniła się wszędzie tam, gdzie uprawiano banany. Pech chciał, że Gros Michel okazał się na zarazę wyjątkowo wrażliwy. Trochę to trwało, ale w latach 50. najlepsze banany świata praktycznie całkowicie wyginęły.
Ich producenci i importerzy z United Fruit znanym dziś jako Chiquita stanęli przed wizją rychłego bankructwa. Ratunkiem okazał się pochodzący z Wietnamu i Chin Cavendish. Był odporny na chorobę panamską, ale jego skórka była cienka i delikatna, miąższ szybko ciemniał a jego smak… no cóż, mało kto dziś pamięta Gros Michela, ale ponoć różnica jest ogromna.
I tak zostaliśmy z bananami, które trzeba transportować niedojrzałe i starannie opakowane, które musza dojrzewać w sztucznych warunkach, a i tak w kilka dni po dostarczeniu do sklepu pokrywają się plamami i psują. Ale doceniajmy je – nowa odmiana choroby panamskiej znowu rozprzestrzenia się po świecie i tym razem nawet Cavendish nie daje sobie rady.
Trwają prace nad stworzeniem odpornego na choroby banana. Ponoć ma on być raczej pysznym Gros Michelem niż kompromisowym Cavendishem. Trzymamy kciuki!
* tak naprawdę to nie odmiana, a kultywar czyli odrębny typ uprawny, który jest trwały i ma jasno wyróżniające się cechy
You must be logged in to post a comment.