captcha image

A password will be e-mailed to you.

Widok, jaki pojawił się przed oczami australijskiego wędkarza, był dość niecodzienny. Mark Watkins przypuszczał, że do Oceanu Indyjskiego spadł po prostu balon. Okazało się jednak, że intrygujący obiekt, to coś zupełnie innego.

Zobaczenie go było wspaniałe, zapach już niekoniecznie…

– napisał Watkins na Facebooku. Okazało się, że przedziwnie wyglądającym obiektem są wzdęte zwłoki humbaka (długopłetwiec oceaniczny).

W wysokiej temperaturze rozkład treści żołądka spowodował wytworzenie się olbrzymiej ilości gazów, które gruba skóra zwierzęcia powstrzymała przed wydostawaniem się na zewnątrz.  Trzeba przyznać, że wędkarz miał szczęście. Martwy humbak był już mocno wzdęty, a to tylko wstęp do spektakularnego, choć wyjątkowo obrzydliwego finiszu – wielkiego BUM. A skoro już mowa o obrzydliwościach – pamiętajcie, że materiały wideo w tym tekście zawierają drastyczne sceny. Wrażliwym zdecydowanie odradzamy!

Martwy humbak na Oceanie Indyjskim (fot. Mark Watkins)

Martwy humbak na Oceanie Indyjskim (fot. Mark Watkins)

Według specjalistów, obecność przy martwym humbaku stada rekinów świadczy o tym, że waleń nie zdąży dopłynąć do brzegu i narobić kłopotów. A te bywają niebagatelne – koktajl z metanu, siarkowodoru, amoniaku i innych gazów to dość piorunująca mieszanka.

W 1970 roku nauczono się, że wybuchający wieloryb może okazać się problemem. Choć w przypadku naturalnych przyczyn konsekwencje nie są aż tak poważne. Na plaży w amerykańskiej miejscowości Florence (Oregon) znaleziono zwłoki wieloryba, których oczywiście należało się jak najszybciej pozbyć. Ponieważ zakopywanie wydało się zbyt trudne, a ćwiartowanie nie wchodziło w grę (jako zbyt skomplikowane), do pozbycia się problemu zatrudniono grupę inżynierów specjalizujących się w używaniu materiałów wybuchowych.

Jestem pewien, że to zadziała. Jedynym problemem w tej chwili jest dopasowanie ilości materiałów tak, by szczątki mogły później być łatwo zutylizowane przez padlinożerców

– powiedział reporterom szef zespołu. Decyzją „sztabu kryzysowego” w martwego walenia zapakowano – bagatelka – pół tony dynamitu. Zapowiadany spektakl zgromadził na plaży wielu zaciekawionych obserwatorów. Żaden z nich nie wiedział, jak wielki popełnia błąd przybywając tego dnia nad ocean. Przebieg wydarzeń udokumentowała stacja telewizyjna KATU, a nagranie zachowane zostało do dziś.

Szczątki potwora (ważącego osiem ton) wylądowały nie tylko na widzach, ale także na samochodach stojących na odległym o ponad czterysta metrów parkingu. O zapachu podobno lepiej nie wspominać.

Od 1970 roku w USA szczątki wielkich morskich stworzeń są najczęściej zakopywane na plaży. Jeśli lokalizacja na to nie pozwala, zwierzę jest transportowane w bardziej dogodne miejsce. Zakopywanie jest także najlepszą metodą na pozyskanie później czystego szkieletu.

Część naukowców uważa, że jeżeli zwierzę nie znajduje się w zaludnionej okolicy, warto pozostawić szczątki naturalnemu rozkładowi i drapieżnikom lub zepchnąć je z powrotem do morza. Problem z tym drugim rozwiązaniem polega jednak na tym, że często wkrótce „problem” pojawia się na kolejnej plaży.

Czasem jednak samo pozbycie się szczątków schodzi na drugi plan. W wielu sytuacjach znalezienie martwego zwierzęcia skłania do zgłębienia przyczyn jego śmierci. Zwłaszcza gdy problem pojawia się z coraz większą częstotliwością. Sporego pecha miał naukowiec, który chciał dokonać sekcji zwłok wieloryba wyrzuconego w 2013 roku na brzeg Wysp Owczych. Gazy zgromadzone w żołądku spowodowały małą katastrofę przy próbie rozcięcia brzucha olbrzyma.

Z podobną sytuacją musieli zmagać się także brytyjscy naukowcy na początku 2016 roku. Na plaży w Skegness znaleziono trzy martwe kaszaloty – dorosłego (30 ton) oraz dwa maluchy.  Prawdopodobnie pochodziły z tego samego stada, co odnaleziony kilka dni wcześniej samiec. Przez pierwsze trzy miesiące tego roku Morze Północne wyrzuciło na brzeg zwłoki co najmniej dwunastu wielkich ssaków. Zwierzęta prawdopodobnie zapuściły się na zbyt płytkie wody w poszukiwaniu pożywienia. Naukowcy usiłują jednak dociec, czy nie mamy do czynienia z nową epidemią wśród waleni. Efekty badań mają być opublikowane wkrótce.

Nie ma więcej wpisów