captcha image

A password will be e-mailed to you.

Skalne miasta i labirynty, muzeum minerałów, kopalnie, jaskinia i podniebna ścieżka widokowa – Ziemia Kłodzka to jedno z naszych ulubionych miejsc wypadowych.

Od lat jeździmy w Góry Stołowe, które uwielbiamy za fantazyjne formacje skalne i nietrudne trasy turystyczne. Chętnie przemierzaliśmy je z naszymi dziećmi, nawet kiedy były jeszcze maluchami. Ale Ziemia Kłodzka to wiele innych wspaniałych i fascynujących naukowo (i nie tylko naukowo) miejsc, którymi postanowiłam się z Wami podzielić. Szkoda kisić je tylko dla siebie 🙂

Kuźnia Alchemiczna

W Kuźni Alchemicznej. Fot. Crazy Nauka

Gdybyście mieli kilka godzin i byli gdzieś w pobliżu Kątów Bystrzyckich, wpadnijcie do Kuźni Alchemicznej. Pomimo mało naukowej nazwy to miejsce jest prawdziwym geologicznym rajem! Dzieciaki z rozkoszą rzuciły się do wykopywania cennych minerałów ze Skalnego Rozłupiska usypanego przed Kuźnią. Ja o mało nie postradałam oczu, oglądając mineralogiczne cuda zgromadzone w minimuzeum i sklepie w Kuźni. Muszę przyznać, że mimo powściągnięcia większości pokus, i tak wyszliśmy stamtąd obładowani różnorodnymi kamieniami.

Wisienką na torcie były warsztaty poprowadzone przez właściciela Kuźni Piotra Guta, podczas których poddaliśmy różne minerały brutalnym procedurom, dzięki czemu nauczyliśmy się określać ich cechy, takie jak twardość, kolor czy łupliwość. Z dziećmi czy bez – Kuźnia Alchemiczna to punkt obowiązkowy!

Międzygórze

Villa Titina w Międzygórzu. Fot. Crazy Nauka

Kiedy podczas naszej ostatniej Crazy Wyprawy w październiku 2017 roku wpadliśmy na chwilę do Ziemi Kłodzkiej, naszą bazą stało się Międzygórze – istny koniec świata, perełka położona u stóp Masywu Śnieżnika. Dawniej ruszałam stąd z plecakiem do schroniska na Śnieżniku, by spędzać tam backpackerskiego sylwestra. Teraz, wraz z mężem, dziećmi i samochodem, zdecydowaliśmy się na stateczny nocleg w Międzygórzu.

Ależ to śliczne miejsce! A do tego położone dosłownie o krok od Czech i tamtejszego ośrodka narciarskiego Dolní Morava, ale też w zasięgu polskiego superośrodka narciarskiego Czarna Góra. Jeśli więc chcecie wybrać się tu na narty, macie do tego doskonałe warunki. W samym Międzygórzu również jest wyciąg, kilka tras zjazdowych i wypożyczalnie sprzętu narciarskiego. Można tu też przyjechać na biegówki – wokół miejscowości wytyczono 27-km nietrudną trasę biegową. Jeśli oczywiście spadnie wreszcie śnieg 😉

W Międzygórzu znajduje się widowiskowy Wodospad Wilczki, drugi co do wielkości wodospad w Sudetach. Zimą zamarza w malowniczych kaskadach, a prowadzą do niego trasy wytyczone w otaczającym rezerwacie. Wodospad położony jest w samym centrum miejscowości, więc trudno go nie zauważyć.

Co do noclegów, to do wyboru macie tu całe mnóstwo pensjonatów i apartamentów. My trafiliśmy do naprawdę niezwykłego pensjonatu. Składa się z trzech luksusowych, sąsiadujących ze sobą willi o nieco egzotycznych nazwach: Pepita, Titina i Klara. Powstały na przełomie XIX i XX wieku, a w czasach PRL były użytkowane przez Fundusz Wczasów Pracowniczych. Potem, w stanie ruiny, przejął je obecny właściciel, który wykonał kawał solidnej roboty, by przywrócić im dawną świetność.

Villa Pepita w Międzygórzu. Fot. Crazy Nauka

I to mu się naprawdę udało! To jedno z najbardziej klimatycznych i naprawdę pięknych miejsc, w jakich zdarzyło nam się nocować. Tamtejsze meble są w większości antykami wyszukanymi na pchlich targach i odnowionymi, jak wyjaśnił nam menedżer, pan Jarosław Miarka. Dzięki nim udało się odtworzyć nawet oryginalny wystrój wnętrz z przełomu wieków. Pełną dokumentację tego procesu można sobie obejrzeć w bibliotece w Pepicie.

Alpejski Dwór. Fot. Crazy Nauka

Swoją drogą, serwują tam też przepyszne śniadania w formie szwedzkiego stołu. Polecam to miejsce z całego serca – nie jest najtańsze, ale jak na ten poziom luksusu ceny są naprawdę umiarkowane. Zresztą, raz na jakiś czas można zaszaleć 🙂

W Pepicie nie serwują obiadów, więc na solidną obiadokolację wybraliśmy się do pobliskiego Alpejskiego Dworu, dysponującego zresztą również bardzo przyzwoitymi miejscami noclegowymi.

Menu obraca się tu wokół tradycyjnych dań kuchni domowej i regionalnej. Spróbowaliśmy tam pysznych mięs i smażonego sera, ale w pamięć najbardziej zapadło mi obłędne kaszotto z kaszy gryczanej.

Palce lizać 🙂

Śnieżnik

Masyw Śnieżnika. Fot. Olga Maćkowiak/Wikimedia Commons

Śnieżnik (1426 m n.p.m.) jest najwyższym szczytem w polskich Sudetach Wschodnich. Zimą (ale taką prawdziwą) w rejonie szczytu wieją huraganowe wiatry, a drzewa oblepione są grubą warstwą szadzi, dzięki czemu wyglądają jak rzeźby. Być może tegoroczna zima jeszcze da czadu, ale na razie nic tego nie zapowiada. Mimo to wejście o tej porze roku na Śnieżnik nie jest lekkim spacerkiem, więc warto sobie na nie zarezerwować około 3,5 godziny (szlakiem czerwonym z Międzygórza) i podobny czas na powrót.

Dobrze, jeśli akurat jest ładna pogoda, bo widoki po drodze zapierają dech w piersi. Jakieś 30-40 minut przed szczytem docieramy do mojego ulubionego schroniska w tej okolicy, w którym można coś zjeść przed zaatakowaniem wierzchołka. A tam czeka  nagroda w postaci jeszcze bardziej obłędnych widoków – jest to jedyna góra w Masywie Śnieżnika, która wystaje ponad górną granicę lasu. Ciekawostką jest to, że potoki po polskiej stronie szczytu spływają do Bałtyku, a po czeskiej – do Morza Czarnego.

Ścieżka w Obłokach

Ścieżka w Obłokach. Fot. Crazy Nauka

Po czeskiej stronie Masywu Śnieżnika wznosi się Stezka v oblacích, czyli Ścieżka w Obłokach, która znajduje się na terenie ośrodka narciarskiego Dolní Morava. Ta widoczna z daleka ogromna konstrukcja leży na wysokości 1116 metrów, dzięki czemu rozpościera się z niej niesamowity widok na całą okolicę.

Cała atrakcja polega na tym, żeby wejść po drewnianej kładce na samą górę i tam stanąć na siatce splecionej z liny, całe 55 metrów nad ziemią. Wrażenie jest niesamowite i przyznam, że mimo moich dawniejszych doświadczeń ze wspinaczką skałkową odczuwałam naprawdę duży opór, by postawić tam stopę. Na deser można, zamiast po kładce, przejść tunelami splecionymi z lin. Mocne wrażenia gwarantowane, podobnie jak urywający głowę wiatr.

Do ścieżki można podejść na piechotę ze stacji Dolni Morava albo wjechać wyciągiem krzesełkowym. Koniecznie zajrzyjcie z dziećmi na niepozorny plac zabaw położony przy dolnej stacji wyciągu, który okazał się tak wyposażony jak niektóre centra nauki.

Góry Stołowe

Błędne Skały przed kilku laty. Fot. Crazy Nauka

To doskonały wybór dla rodzin z niezbyt dużymi dziećmi – jest tu sporo nietrudnych i malowniczych szlaków z atrakcjami w postaci skałek o dziwacznych kształtach. Nieoczywistym, choć bardzo godnym polecenia wyborem będzie łatwiutka i niedługa trasa na Skalne Grzyby, dokąd wybrać się warto od strony parkingu koło miejscowości Puchacz. Poza sezonem letnim jest tu pustawo i naprawdę pięknie.

Punktem obowiązkowym jest oczywiście skalne miasto Szczeliniec Wielki (919 m n.p.m.), do którego od strony Karłowa dochodzi się po 665 kamiennych schodach. Ja wolę jednak trasę z Pasterki, która jest mniej zatłoczona i krótsza (z samej miejscowości na Szczeliniec Wielki wchodzi się ok. 2 godzin, ale od leśnego parkingu pod szczytem jest znacznie bliżej). Na górze czeka bajecznie położone schronisko i skałki o fantazyjnym wyglądzie mamuta, słonia, kwoki czy wielbłąda.

Powyższa uwaga dotyczy też Błędnych Skał (853 m n.p.m.), czyli skalnego labiryntu skupionego na jeszcze mniejszym obszarze niż Szczeliniec. Dojazd trzeba sobie zaplanować z lekkim zapasem, bo na drodze prowadzącej do Błędnych Skał ruch odbywa się wahadłowo. I tu, i na Szczelińcu trzeba będzie gdzieniegdzie przecisnąć się pomiędzy skałami (uwaga, panowie z brzuszkami!) czy schylić się pod niskim sklepieniem korytarza, co dodaje uroku wycieczce – ale pod jednym warunkiem: kiedy nie ma tam tłoku. Niekiedy latem bywa on nieznośny.

Góry Stołowe powstały w bardzo nietypowy sposób. 100 mln lat temu skały, które je tworzą, stanowiły dno płytkiego morza. Do niego, tworząc warstwy, spływały piaszczyste osady z Karkonoszy i Masywu Śnieżnika. Pod wpływem ciśnienia i temperatury luźny piasek z czasem zamienił się w litą skałę. Blisko 65 mln lat temu obszar ten został wypiętrzony, ale nie pofałdował się jak inne sudeckie pasma, wskutek czego warstwy skał pozostały w pierwotnym układzie poziomym, jedna na drugiej, płasko jak stół. Potem do akcji wkroczyła erozja, która poorała głębokimi szczelinami plastyczny piaskowiec za pomocą wiatru, mrozu i wody. I tak oto powstały skalne miasta i labirynty.

Skalne Miasto Adršpach

Skalne Miasto Adrspach. Fot. Crazy Nauka

Po czeskiej stronie granicy malownicze masywy skalne mają swój ciąg dalszy w postaci Obszaru Chronionego Krajobrazu Ziemia Broumowska. Na jego skraju leży Skalne Miasto Adršpach, które mieliśmy przyjemność odwiedzić. Z przejścia granicznego Kudowa Słone-Náchod jedzie się tam około godziny, ale warto poświęcić ten czas, bo u celu podróży czeka prawdziwe cudeńko.

Skalne Miasto Adršpach wygląda jak nadmuchane i bardzo spektakularne Błędne Skały. Wchodząc tam, mijamy malowniczą bramę, a przez całą trasę towarzyszą nam smukłe skalne wieżyce, kładące się długim cieniem na ścieżkach. Wśród skał kryje się nawet śliczne szmaragdowe jeziorko i skalny wodospad. Naprawdę nie pożałujecie, jeśli tam się wybierzecie – wszystko jedno, o jakiej porze roku.

Kopalnia Złota Złoty Stok

Kopania Złota Złoty Stok. Fot. Crazy Nauka

Kopalnia Złota Złoty Stok to chyba najlepiej rozreklamowana atrakcja turystyczna w okolicy, ale jeśli zastanawiacie się, czy warto ją odwiedzić, to odpowiadam: tak, warto, jeśli wybieracie się tam z dziećmi. Trasy są bardzo fajnie poprowadzone, zadbane i naprawdę atrakcyjne. Można tu zobaczyć jedyny w Polsce podziemny wodospad, wziąć udział w podziemnym spływie łodzią, przejechać się podziemną kolejką i samodzielnie poszukiwać złota. Zarezerwujcie sobie cały dzień, bo na godzinnym zwiedzaniu na pewno się nie skończy. Niezły obiad możecie zjeść w znajdującej się na terenie kopalni karczmie Stara Kuźnia.

W Sudetach jest około 150 złotonośnych miejsc, a Złoty Stok był jednym z najzasobniejszych. W ciągu 700 lat działania kopalni wydobyto tu około 16 ton czystego złota! Wydobycie tego kruszcu w całych Sudetach szacuje się na jakieś 40 ton. W Złotym Stoku złoto znajdowano już 2000 lat p.n.e. A do dziś wydrążono tu przeszło 300 km sztolni, szybów i chodników rozmieszczonych na aż 21 poziomach.

Jaskinia Niedźwiedzia w Kletnie

Jaskinia Niedźwiedzia.
Fot. Mariusz Cieszewski/Flickr

Jaskinia Niedźwiedzia miała ogromne szczęście. Odkryto ją dopiero w 1966 roku przy okazji wydobywania marmuru. W przeciwieństwie do jaskiń z okolic Krakowa ludzie zyskali do niej dostęp dopiero w czasach, gdy poważnie traktowano ochronę tego typu geologicznych skarbów. W jaskini Łokietka czy Ciemnej cała szata naciekowa została radośnie obskubana jeszcze w XIX wieku, gdy publiczność zwiedzająca te miejsca brała sobie na pamiątkę stalaktyty i stalagmity.
I dlatego do Niedźwiedziej trzeba zajrzeć koniecznie. Od początku objęta ochroną naukowców, świetnie przygotowana do zwiedzania i wciąż kryjąca mnóstwo tajemnic jest jedną z najbardziej niezwykłych jaskiń w Polsce. Nadal odkrywane są kolejne jej partie i podejrzewa się, że korytarze Jaskini Niedźwiedziej prowadzą aż do Czech, do Doliny Morawy.
My polecamy szkielet niedźwiedzia jaskiniowego i niezwykłe, zaskakujące i doskonale oświetlone struktury naciekowe – nie tylko klasyczne „sople” kalcytowe, ale też kurtyny, wodospady i kształty niczym ze snów Gaudiego.

To oczywiście nie wszystkie perełki Ziemi Kłodzkiej i czeskiego pogranicza, tylko te, które my odwiedziliśmy i które nam najbardziej przypadły do gustu. Jeśli chcecie polecić inne wspaniałości, napiszcie to w komentarzach 🙂

 

Nie ma więcej wpisów