captcha image

A password will be e-mailed to you.

Co to właściwie znaczy, że Wszechświat jest nieskończony? I jak mógł wziąć początek od jednego nieskończenie małego punktu?! Mózg się kruszy na próbach wyobrażenia sobie tego. I wiecie co? Wreszcie mam odpowiedzi. Są w książce „Czy Wielki Wybuch był głośny?”. No i przy okazji dowiedziałam się, czy Wielki Wybuch był głośny.

“Czy Wielki Wybuch był głośny?”, Karolina Głowacka, Jean-Pierre Lasota, 2017

Ta niemożność wyobrażenia sobie nieskończoności Wszechświata uwiera jak kamień w bucie. Do tego dochodzą nie mniej irytujące i mętne wyjaśnienia na temat Wielkiego Wybuchu, czarnych dziur, dylatacji czasu i ciemnej energii. Zawsze przyjmowałam to trochę na zasadzie wiary w rację naukowców. I cierpiałam cierpieniem laika, który nie chce się pogodzić z własnymi ograniczeniami. Tyle że nauki nie bierze się na wiarę, a ja zwyczajnie lubię rozumieć. Kiedy już porzuciłam nadzieję na to zrozumienie, z pomocą przyszła Karolina Głowacka, świetna dziennikarka radiowa, nasza redakcyjna koleżanka z radia TOK FM. Karolina wzięła na ostre spytki astrofizyka prof. Jean-Pierre’a Lasotę i wyciągnęła z niego odpowiedzi na męczące mnie pytania.

I wtedy okazało się, że fizyka potrafi być naprawdę wkurzająca. Bo Wszechświat (według modelu standardowego) wcale nie powstał z jednego, nieskończenie małego punktu, bo to oznaczałoby, że istniał jakiś punkt centralny. Gdyby tak było, wyglądałoby to tak (i tak to sobie wyobrażałam):

Tymczasem rzeczywisty Wszechświat według modelu standardowego wygląda raczej tak jak poniżej. „Żaden kierunek nie jest wyróżniony. Punkty A i B są takie same. […] Punkty mogą się tak rozciągać do nieskończoności” – cierpliwie tłumaczy prof. Lasota. To oznacza, że Wszechświat jest w każdym kierunku taki sam (izotropowy) i jest jednorodny. W związku z tym nie może istnieć żadne centrum. Tak wynika z obserwacji. Dla mnie to jest prawdziwe odkrycie – wreszcie zrozumiałam!

A co z nieskończonością? Tu moja wyobraźnia zaczyna kuleć, kiedy prof. Lasota opowiada o inflacji, a więc o gigantycznym „nadmuchaniu” bezgranicznego Wszechświata. Karolina nie ustępuje, pytając: „To jaki jest w końcu ten Wszechświat? Nieskończony czy nie?”. I wtedy okazuje się, że sami fizycy nie do końca sobie z tym Wszechświatem radzą. „Niektórzy – za pomocą inflacji – starają się stawić mu czoło przez eliminację, zastępując nieskończoność ogromnością. Inni tego nie przyjmują, jak na przykład Roger Penrose. Ale i tak w praktyce nigdy nie sięgamy nieskończoności, musimy się zadowalać ogromnością”.

Z jednej strony czuję ulgę, z drugiej – irytację, bo wychodzi na to, że fizycy wymyślili coś, czego sami do końca nie rozumieją. Cieszę się, że ktoś to w końcu powiedział.

Cieszę się też, że znalazł się ktoś, kto w końcu przyparł astrofizyka do muru, zadając mu te wszystkie niewygodne pytania i zmuszając go do tego, by na nie odpowiedział w prosty (tak!) sposób. I okazało się, że jest to nie tylko fascynujące, ale też zrozumiałe. Ta książka po prostu została napisana dla mnie. To miłe zaskoczenie.

A co z odpowiedzią na pytanie, czy Wielki Wybuch był głośny? To już musicie sobie sami przeczytać. Nie mogę Wam przecież zepsuć całej zabawy 😉

Więcej o książce “Czy Wielki Wybuch był głośny?”

UWAGA!!!

Tylko 31 sierpnia 2017 roku do północy ebook „Czy Wielki Wybuch był głośny?” możecie kupić ze zniżką w księgarni Publio – zamiast 36 zł zapłacicie za niego 14,90 zł. Konkretna różnica.

Nie ma więcej wpisów