captcha image

A password will be e-mailed to you.

Zdrów jak rydz – co za ściema!

Zacznijmy od nomenklatury – mamy do czynienia z najdumniejszym przedstawicielem rodzaju mleczaków – Mleczajem rydzem. Nazwa łacińska brzmi apetycznie – Lactarius deliciosus.

Grzyb to charakterystyczny, o kolorze pomarańczowym, z delikatnymi nutami żółtymi. Rozpoznać go jest stosunkowo prosto: jeśli ułamiemy lub uszkodzimy kapelusz, natychmiast miejsce to zabarwia się na ciemnotrawiastozielony kolor (pisze to facet, więc drogie panie, które mają naturalną łatwość do nazywania barw – wybaczcie – BTW: nazywanie kolorów przez dwie różne płcie to temat na post na Crazy Nauka). Skąd ten kolor? Tu powracamy do nazwy – z owocnika wylewa się płyn, charakterystyczne mleczko (czasem jest go tak mało, że nie jest widoczne bez mikroskopu), który zabarwia owocnik.

Drugą cechą, po której łatwo jest go rozpoznać, to, u części osobników,… pusta nóżka. Po odcięciu zobaczymy, że jej trzonek jest pusty.

Ale patrzcie uważniej – w nóżce, a jeszcze częściej w kapeluszu, zobaczycie bardzo często kanaliki, które są pozostałością po robaczkach, lub – na nieszczęście dla obrzydliwych – same robaczki. Rydz, brew obiegowej opinii, bardzo często bywa robaczywy. Dlatego patrzcie uważnie. A jeśli jest zdrowy – nie zawahajcie się go użyć – jest doskonały w każdej (oprócz suszu) formie.

Gdzie znaleźć rydza? W Polsce na Podkarpaciu i na Mazurach. Po latach nieobecności mleczaj rydz powraca też w dzielnice centralne. Żyje w symbiozie z sosnami, a także ze świerkami i brzozami. Zbiera się go od późnego sierpnia do nawet wczesnego grudnia (przy ciepłej jesieni). Pierwsze owocniki pojawiają się w miejscach najbardziej widocznych: przy leśnych duktach czy nawet wśród łąkowych traw na skraju lasów. Jak jest wysyp, zbierany jest kilogramami, bo rzadko kiedy rośnie pojedynczo.

A w następnym odcinku ucho, które jest grzybem.

fot. Jacobo Martin

Nie ma więcej wpisów