captcha image

A password will be e-mailed to you.

view_master2

Był już Oculus Rift, były różne wersję gogli dla graczy, były nawet gogle kartonowe, ale czegoś takiego jeszcze nie było. Producent Barbie we współpracy z Google kreują wirtualną rzeczywistość, przywracając do życia zabawkę sprzed niemal… 80 lat.

To nie pomyłka. Aparat View-Master trafił na rynek amerykański w 1939 roku jako urządzenie mające wyświetlać obraz stereoskopowy. Specjalnie przygotowane slajdy umieszczano na kartonowych krążkach – na każdym mieściło się 14 fotografii w 7 parach. Obracając krążek, widziało się jednocześnie dwa niemal identyczne zdjęcia – każdym okiem nieco inną wersję tego samego obrazu – co imitowało głębię trójwymiaru. Zabawka dobrze się sprawdzała aż do lat 90., a potem poszła w zapomnienie zastąpiona przez komputery i filmy 3D.

Teraz Mattel, producent słynnej lalki Barbie, odświeżył mocno już przykurzone urządzenie, wpisując je w chwytliwy nurt wirtualnej rzeczywistości. Jednocześnie nie jest to żadna konkurencja dla wyrafinowanego sprzętu Oculus Rift czy zaawansowanych gogli dla graczy Playstation VR. View-Master pozostaje zabawką dla dzieciaków z podstawówki, ale też dla ich starszego rodzeństwa i rodziców chcących posmakować wirtualnej rzeczywistości w wersji dużo tańszej (130 zł) i bardziej skupionej na podglądaniu świata niż na serwowaniu ekstremalnych przeżyć. Dzięki temu można wziąć udział w safari czy obejrzeć sobie piramidy na panoramicznych zdjęciach wykonanych w zakresie 360 stopni.

Testujemy gogle View-Master. Fot. Crazy Nauka

Testujemy gogle View-Master. Fot. Crazy Nauka

Najlepsze jest to, że nowy zestaw wciąż wykorzystuje krążki, a właściwie ich imitacje, które bardziej sentymentalnym dorosłym przywołują wspomnienia z dzieciństwa. Krążki służą temu, by wczytać właściwy zestaw obrazów – do wyboru mamy na razie kosmos, dziką przyrodę i ciekawe miejsca na świecie. Takie rozszerzenia tematyczne można kupić w fizycznych zestawach (w skład każdego wchodzą po trzy krążki), ale są też dostępne z poziomu aplikacji.

Moje dzieciaki z zapałem zabrały się za przelot po Układzie Słonecznym i oglądanie różnych statków kosmicznych, w tym Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Podoba mi się to, że podstawowa część zestawu View-Master, czyli gogle, nie ma gumki pozwalającej zamocować urządzenie na głowie. Dziecko musi własnoręcznie trzymać gogle przy oczach, co wymusza przerwy w odbiorze wirtualnej rzeczywistości. Dzięki temu trudno jest kompletnie odpłynąć z naszego świata, co jest najczęstszym zarzutem wobec tego typu urządzeń.

Mamy więc proste gogle i krążki do skanowania, ale najważniejszym elementem zestawu pozostaje nasz własny smartfon działający pod kontrolą systemu Android lub iOS, na którym instalujemy odpowiednią aplikację pobraną z internetu. Smartfon z włączoną aplikacją umieszczamy we wnętrzu gogli (mieszczą się w tam komórki z ekranami w rozmiarze 5-6 cali, czyli 12,7-15,24 cm), skanujemy krążek, wybierając w ten sposób tematykę pokazu i ruszamy na zwiedzanie. U nas problemem okazał się przegrzewający się telefon, który uniemożliwił dłuższą penetrację wirtualnego świata.

Obrazy, które oglądamy, to efekt współpracy firmy Mattel z projektantami Cardboard, czyli platformą wirtualnej rzeczywistości Google. Pozwala ona na wykorzystanie smartfona jako głównego elementu zestawu i oglądanie wielu materiałów – od zdjęć z Ziemi i kosmosu, poprzez Google Street View czyli fotografie ulic z całego świata aż po rozbudowane materiały filmowane w systemie wideo 360 stopni dostępne m.in. na YouTube’ie.

Projektanci Google’a ponoć pracują już nad kolejnymi zestawami tematycznymi do zestawu View-Master. Ja czekam na panoramy Ziemi widzianej z kosmosu, chciałabym też móc przyjrzeć się Himalajom, zapierającemu dech w piersi wodospadowi Iguazú czy wrakowi Titanica. Moje dzieciaki miałyby z kolei ochotę na bezpieczny spacer po Jurassic Parku. Chętnie widziałabym takie panoramy jako element lekcji w szkole u moich dzieci. A kiedy będą starsze, to może projektanci wyczarują dla nich np. wizualizacje wnętrza komórki czy tworzenia się prostych związków chemicznych. Myślę, że po takim spektaklu łatwiej im przyjdzie zrozumienie wielu tych rzeczy, które my musieliśmy sobie tylko wyobrażać.

 

Nie ma więcej wpisów