captcha image

A password will be e-mailed to you.

Są tematy, które zawsze budzą dyskusje, kontrowersje i mnóstwo emocji. Sami wiecie jakie – wystarczy przejrzeć komentarze w sieci. Ale są też takie, po których człowiek nie spodziewa się niczego szczególnego. Ot, różni ludzie mają różne zdania, ale nic więcej. No chyba, że chodzi o TELEFONY KOMÓRKOWE W SZKOLE!

No właśnie. Jak może niektórzy wiedzą (bo czasem o tym pisuję), uczę przez kilka godzin w tygodniu w szkole podstawowej. Podczas sierpniowej rady pedagogicznej (tak, nauczyciele pracują w sierpniu) wypłynął temat tego, czy uczniowie powinni móc korzystać z komórek w szkole. Całe grono podzieliło się na dwie frakcje, a dyskusja trwała około trzech godzin. Serio! Żaden inny temat nie wzbudził takich emocji i nie zajął tyle czasu. Zanim powiem, do jakich wniosków doszliśmy, przyjrzyjmy się temu, co mówią na ten temat badania.

Co do tego, że uczniowie używają komórek nie ma wątpliwości. Zeszłoroczny raport Pew Research Center pokazał, że w USA z telefonów stale korzysta 95% uczniów. W Polsce ten odsetek jest nieco mniejszy – w badaniu z 2016 roku stwierdzono, że z telefonu korzysta 86,6% badanych uczniów. Można się jednak spodziewać, że przez ostatnie trzy lata ta liczba wzrosła.

Jakie to daje efekty? A to już zależy. Niewątpliwie korzystanie z telefonów podczas lekcji czy zajęć na uczelniach bardzo pogarsza przyswajanie materiału. Niby oczywiste, ale zawsze dobrze znaleźć poparcie dla swoich intuicji. Uczniowie korzystający z telefonów podczas zajęć gorzej wypadali w testach sprawdzających zdobytą wiedzę, pisanie w tym czasie wiadomości znacząco utrudniało przyswojenie choćby prostego materiału.

No to co – pozamiatane? Zabraniamy komórek w szkole i po problemie?

Tylko pozornie. Uczniowie (oraz nauczyciele) omijają zakaz korzystania z telefonów. Znowu – choć to oczywiste, to akurat na ten aspekt chętniej przymykamy oko. Ale i tu jest, jeśli ktoś potrzebuje, potwierdzenie w badaniach.

Wspólna fikcja?

Możemy więc tworzyć sobie wspólną fikcję – szkoła zabrania, ale nie jest w stanie twardo wyegzekwować zakazu. Zaczyna się więc zabawa w kotka i myszkę. Uczniowie korzystają z telefonów potajemnie, a nauczyciele nie będą przecież biegali i przeszukiwali plecaków na każdej przerwie, więc – by się nie ośmieszać – udają, że nie widzą problemu. Efekt to podważenie autorytetu szkoły i nauczycieli oraz wyrobienie w uczniach przekonania, że oszukiwać po prostu trzeba, bo inaczej się nie da.

Pojawia się też argument o tym, że komórki izolują społecznie. Uczniowie, zamiast wesoło biegać po korytarzu („hej, ale po korytarzu nie wolno biegać!”) lub beztrosko grać w klasy (ach te nasze wspomnienia z dzieciństwa!) przed szkołą „tylko siedzą i się gapią w ekrany”. To akurat argument, który okazuje się wyjątkowo wątły. Bo na przykład wspólne granie doskonale integruje ludzi. Serio – spróbujcie pograć z kimś choćby w Minecrafta. Nagle okaże się, że to fantastyczna grupowa rozrywka. A co naprawdę izoluje społecznie? Uwaga… czytanie książek. Jest w naszej szkole uczennica, która potrafi tuż po końcu lekcji wyciągnąć z plecaka książkę i czytać przez całą przerwę do nikogo się nie odzywając i nie reagując na zaczepki. No po prostu groza! Tyle, że jakoś tak z góry zakładamy, że czytanie jest dobre, a komórki złe. Tylko, czy czytanie marnego romansidła jest naprawdę lepsze, niż grzebanie w Wikipedii? Cóż, nic nie jest tu czarno-białe.

Ale jest i trzecia droga. Można spróbować oswoić komórki i wprowadzić je na rozsądnych zasadach. Tak właśnie zdecydowaliśmy w naszej szkole. Ogólne zarządzenie mówi, że uczniowie od 6. klasy w górę mogą używać telefonów na przerwie obiadowej. Mogą je też mieć przy sobie, ale nie wolno z tych urządzeń korzystać bez wyraźnej zgody nauczyciela. Dodatkowo każda klasa może te przepisy zaostrzyć – na przykład jedna z klas zdecydowała, że całkiem rezygnuje z używania telefonów przed końcem lekcji.

Tego używamy

Natomiast nauczyciele mogą poprosić uczniów o przyniesienie telefonów na lekcję, jeśli urządzenia będą przydatne podczas jej prowadzenia. I tak pani od muzyki używa aplikacji Music Maker Jam oraz Incredibox. Pan od fizyki prosi, by uczniowie nagrali doświadczenie i wrzucili je na YouTuba, by potem w domu wszyscy mogli odtworzyć film i zmierzyć czas, jaki potrzebuje kulka na pokonanie równi pochyłej. Młodsze klasy na zajęciach komputerowych grają w cudownego Lightbota, który – jak żaden inny program – uczy tworzenia algorytmów i wprowadza elementy programowania. No i Quick Maths, przy którym arytmetyka nagle okazuje się jakby mniej groźna.

Ja na swoich lekcjach w tym roku użyję świetnego programu do robienia pięknych grafik Canva. To będzie narzędzie, w którym uczniowie stworzą końcowy raport z doświadczenia, które prowadzić będą przez cały semestr w ramach Laboratorium Przyrodniczego. Będziemy to robić we współpracy z wydawnictwem Nowa Era, które prowadzi konkurs Projektanci Edukacji. Zajrzyjcie koniecznie – to fajna okazja na wymyślenie i zgłoszenie własnego projektu, na który można otrzymać konkretne dofinansowanie. Na końcu tekstu umieściłem więcej szczegółowych informacji.

To oczywiście tylko garść przykładów – sprawdzonych, bo wykorzystywanych w naszej szkole. Pewnie każdy znajdzie coś, co pozwoli mu uzupełnić typowe zajęcia.

No i rzecz fundamentalna – kalendarz. Wpisanie sobie tam pracy domowej, terminu sprawdziany i wycieczki pozwala nie tylko uniknąć przykrych wpadek, ale po prostu uczy panowania nad własnym czasem.

Warto też wspomnieć o bardziej rozbudowanych systemach. Na przykład Microsoft, który kupił firmę Mojang, udostępnia za niewielkie pieniądze edukacyjną wersję Minecrafta. Już się zachwycałem tym niesamowitym światem, więc nie będę się powtarzał, ale przypominam tylko – to jedna z najlepszych edukacyjnych, kreatywnych i integrujących społecznie gier w historii. A może nawet najlepsza.

No dobra, jak więc nad tym wszystkim zapanować? Moim zdaniem na przykład tak:

  1. Wyznaczyć jasne zasady korzystania z telefonów w szkole. Na przykład totalny zakaz robienia zdjęć uczniom i nauczycielom. Korzystanie w określonym czasie.
  2. Pozwolić na wykorzystanie telefonów podczas lekcji tylko wtedy, gdy nauczyciel o to prosi.
  3. Zachęcić nauczycieli, by korzystali z telefonów uczniów w mądry i ciekawy sposób. To bardzo ważne, bo właśnie strach nauczycieli przed technologią jest tu częstą przeszkodą.
  4. Nie bawić się w kotka i myszkę. Łamanie zasad z punktu 1. skutkuje ustalonymi z góry konsekwencjami. Uczniowie mogą korzystać z określonych swobód komórkowych, ale muszą się trzymać również dobrze znanych ograniczeń.

Proste? Tak i nie. Łatwo napisać. Trudniej wprowadzić, bo to wymaga zaufania. I to działającego w obie strony. Ale też właśnie takie zasady korzystania z komórek w szkole są okazją, by takie zaufanie wyrobić.

Na koniec jeszcze obiecane informacje o konkursie “Projektanci edukacji”. Mogą w nim wziąć udział grupy złożone z nauczyciela i uczniów ze wszystkich klas szkół podstawowych (w tym roku po raz pierwszy również młodsi, z klas 1-3) i wszystkich typów szkół średnich.
Do 27 listopada można zgłaszać swoje pomysły – wystarczy wejść na stronę projektanciedukacji.pl i wypełnić formularz.
Wyniki I etapu konkursu zostaną ogłoszone 15 stycznia.  Zostanie wtedy przyznanych 75 grantów po 1 tys. zł każdy – na realizację projektów uczniowie będą mieli czas do 6 maja. A 20 maja jury oceni ich wykonanie i przyzna pięć Złotych Grantów o wartości 2 tys. zł każdy.    

Tekst jest elementem współpracy z wydawnictwem Nowa Era. Partner nie miał wpływu na wyrażane przez nas opinie.

Czego u nas szukaliście?

Nie ma więcej wpisów