Złoty ryż miał być podarunkiem nauki dla ubogich ludzi cierpiących na niedobory witaminy A i wskutek tego na ślepotę. Niestety, wmieszały się w to wielkie koncerny, a opinia społeczna – podburzana przez aktywistów – obróciła się przeciwko złotemu ryżowi, który był niszczony nawet na polach doświadczalnych. Jak do tego doszło? Wyjaśnia to świetna książka “Projekt Genesis. Czy biologia syntetyczna nas wyleczy?”, która trafiła właśnie do moich rąk.
Artykuł jest elementem płatnej współpracy z wydawnictwem Prześwity (MT Biznes)
Dla ponad połowy ludności Ziemi ryż jest najważniejszym podstawowym składnikiem pożywienia. W ubogich rejonach świata, zwłaszcza w Afryce i Azji Południowo-Wschodniej, dostarcza ludziom nawet jednej trzeciej kalorii.
A kiedy dieta oparta jest głównie na ryżu i mało zróżnicowana, często skutkuje to bardzo niebezpiecznym dla zdrowia niedoborem witaminy A. Na najbardziej poważne tego skutki cierpią małe dzieci oraz kobiety w ciąży. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z 2009 roku aż 250-500 tys. dzieci z niedoborem witaminy A traci wzrok każdego roku. Procesowi temu towarzyszy niewyobrażalny ból wywołany erozją i odsłonięciem zakończeń nerwowych w rogówce oka.
Dodatkowo nawet niewielki niedobór witaminy A wpływa na śmiertelność wśród dzieci, ponieważ zmniejsza ich odporność na choroby zakaźne, takie jak odra czy infekcje powodujące uporczywą biegunkę. WHO szacuje, że połowa spośród dzieci, które dotknęła ślepota z powodu niedoboru witaminy A, umiera w ciągu 12 miesięcy od utraty wzroku.
To straszne “giełemło”
Widzicie więc wyraźnie, że problem jest poważny i że jego rozwiązanie powinno skupiać ludzi dobrej woli ponad podziałami. Ale tak się niestety nie stało.
Historię stworzenia i pogrzebania złotego ryżu znam od bardzo dawna i od lat mnie ona bulwersuje. Zadziwia mnie cynizm wygodnych ludzi Zachodu, którzy z premedytacją, w imię własnych interesów i pod hasłami rzekomego dobra ludzkości i środowiska rozpętali kampanię przeciw odmianie zboża, która mogła zapobiec cierpieniu i śmierci wielu milionów ludzi. Dzięki wyjaśnieniom, jakie przedstawili Amy Webb i Andrew Hessel, autorzy książki “Projekt Genesis”, rozumiem teraz znacznie lepiej przyczyny tej sytuacji.
Tu warto podkreślić, że ta książka opowiada historię rozwoju biologii syntetycznej, a tworzenie organizmów modyfikowanych genetycznie (GMO) jest jednym z kierunków tej dziedziny nauki. Tak, złoty ryż to GMO – “TO STRRRRASZNE GIEŁEMŁO”, czyli skrót używany jako straszak przez niektórych aktywistów i polityków. W ich motywacje nie będę się tu zagłębiać, choć nie wydaje się, żeby były czyste jak łza.
Skupię się na tym, co mnie najbardziej w tym sporze interesuje: powszechnym niezrozumieniu prawdziwej roli osiągnięć naukowych, które prowadzi do przeinaczeń i budzenia strachu zamiast do refleksji. I nieumiejętności przeciwdziałania temu przez naukowców.
Co ma pomidor do ryżu
Opracowanie złotego ryżu to w dużej mierze zasługa badaczy: botanika Ingo Potrykusa z Politechniki Federalnej w Zurychu i biochemika Petera Beyera z Uniwersytetu we Fryburgu oraz ich zespołów, działających we współpracy z Międzynarodowym Instytutem Badań nad Ryżem (IRRI). Do genomu ryżu naukowcy wprowadzili gen narcyza trąbkowego (bliskiego krewnego żonkila) i trzech genów bakterii. To sprawiło, że ziarna ryżu stały się złotożółte oraz, co ważniejsze, zostały wzbogacone o β-karoten, czyli zapobiegającą ślepocie prowitaminę A.
Mniej więcej w tym samym czasie, czyli w połowie lat 90. XX wieku, opinia publiczna po raz pierwszy usłyszała o GMO. Na rynek wszedł wówczas pomidor FlavrSavr, w którym zmniejszono aktywność genu odpowiadającego za proces dojrzewania i mięknięcia. Dzięki tej modyfikacji łatwiej było te pomidory zbierać, transportować i przechowywać.
Kiedy zachęceni tym osiągnięciem naukowcy z różnych laboratoriów zaczęli poszukiwać modyfikacji, które pomogłyby zwalczyć też m.in. wirusa pierścieniowej plamistości papai czy szybkiego brązowienia jabłek, na scenę wkroczyli aktywiści Greenpeace dążący do zdyskredytowania nauki stojącej za inżynierią genetyczną roślin. Słyszeliście kiedyś opowieści o ziemniakach z genem żaby, które ruszą z pól, żeby atakować inne rośliny? Ta narracja to w dużej mierze zasługa tych właśnie aktywistów. Protestowali tak mocno, że pomidory FlavrSavr zostały wycofane z rynku.
A kiedy w 2000 roku Potrykus i Beyer opisali wyniki swoich badań nad złotym ryżem na łamach pisma “Science”, to na ich dokonaniach aktywiści skupili swój impet.
Naukowcy oderwani od ziemi
Sami naukowcy nie są tu bez winy. Autorzy “Projekt Genesis” tak to opisali:
“Potrykus i Beyer przez lata byli skupieni wyłącznie na swoim projekcie i perspektywie zapewnienia światu bezpieczeństwa żywnościowego. W świecie nauki byli zanurzeni jeszcze dłużej. […] Nie wiedzieli, że zdobycie zaufania publicznego wymaga pewnej choreografii. Nie łączyły ich też długoletnie więzi z członkami społeczności, którym chcieli służyć, i nie mieli rozczulających rodzinnych historii do opowiedzenia. Ani Potrykus i Beyer, ani ci, którzy ich wspierali i finansowali, nie mogli przewidzieć, że wkrótce miliony osób będą doszukiwać się jakichkolwiek powodów – czy to prawdziwych, czy całkowicie zmyślonych – aby sprzeciwić się ich pracy i nauce stojącej za biologią syntetyczną“.
Co gorsza, okazało się, że Potrykus i Beyer opracowali zmodyfikowany genetycznie ryż, nieświadomie naruszając od 70 do 105 patentów na wykorzystanie np. danej sekwencji genów, licencji i innych wiążących umów prawnych, w których stronami było ponad 30 instytucji i prywatnych firm biotechnologicznych. Z punktu widzenia prawa własności intelektualnej to była kompletna katastrofa. Zespół był zdruzgotany, bo z tego powodu po niemal 20 latach badań ich cudownemu złotemu ryżowi groziło pozostanie na zawsze w murach laboratorium.
Coś za coś
Złoty ryż uratowały koncerny biotechnologiczne, które zaoferowały naukowcom pomoc w uregulowaniu kosztownych naruszeń własności intelektualnej, bezpłatnie udostępniły licencje na patenty oraz zapewniły dalsze finansowanie badań. Zobowiązały się, że będą za darmo rozdawać złoty ryż rolnikom zarabiającym niej niż 10 tys. dol. rocznie.
W zamian zażądały od twórców złotego ryżu praw marketingowych do złotego ryżu oraz prawa do komercyjnej dystrybucji nasion. A to, jak łatwo zauważyć, było zaprzeczeniem wcześniejszych deklaracji o powszechnym i darmowym dostępie do złotego ryżu. Nie da się ukryć, że zaczęło to wyglądać jak pakt z diabłem.
Krytyka pojawiła się błyskawicznie – i to nie tylko ze strony aktywistów wrogich GMO. Twórcom złotego ryżu zarzucano, słusznie skądinąd, nadużycie zaufania publicznego, brak wystarczających badań dotyczących bezpieczeństwa ziarna oraz nieprzetestowanie go w naturalnych warunkach na dużą skalę. Naukowcy obficie się tłumaczyli z tych zarzutów, organizowali konferencje prasowe i rozsyłali informacje do redakcji prasowych na całym świecie. Zabiegali też o możliwość prowadzenia pól doświadczalnych. Ich kampania zaczęła powoli przynosić pozytywne skutki, ale wówczas pełną parą ze swoją kampanią anty-GMO ruszył Greenpeace.
Kłamstwo, ale atrakcyjne
Aktywiści stworzyli kampanię bojkotującą projekt i wykorzystali statystyki do opowiedzenia alternatywnej wersji historii o złotym ryżu i witaminie A.
“Organizacja wydała oświadczenie – piszą Webb i Hessel – w którym podała, że przeciętne niedożywione dziecko musiałoby codziennie zjeść przynajmniej piętnaście misek ryżu, aby uzyskać wystarczającą ilość witaminy A, a dorosły musiałby spożywać dziewięć kilogramów ryżu dziennie. Nie było żadnych podstaw faktycznych do formułowania takich twierdzeń, a Greenpeace nie przedstawił żadnego naukowego wyjaśnienia na poparcie tych liczb. Ale nauka miała mniejszą siłę przebicia niż dobrze opowiedziana historia. Obszerna naukowa prezentacja z wykresami i nazwami związków chemicznych nie mogła konkurować z prostą liczbą, którą każdy mógłby sobie natychmiast zwizualizować”.
Greenpeace przekonywał, że złoty ryż był koniem trojańskim, który miał rzekomo uzależnić biednych rolników od sprzedaży genetycznie zmodyfikowanych nasion i herbicydów niezbędnych do ich uprawy.
Sprzedaż ziaren GMO i dedykowanych im herbicydów stosowała okryta złą sławą – również za sprawą Greenpeace – firma Monsanto, ale złoty ryż nie był takim przypadkiem. Tym niemniej aktywistom udało się podważyć zaufanie do twórców złotego ryżu, wykorzystując do tego nieufność społeczeństwa wobec jakichkolwiek działań wielkich koncernów biotechnologicznych, wcześniej podbitą i przywoływaną w kontekście Monsanto.
Ssssspisssek
Ostatnim gwoździem do trumny złotego ryżu stał się kryzys, jaki w latach 90. dotknął Wielką Brytanię w związku z chorobą szalonych krów, czyli epidemią gąbczastej encefalopatii bydła (BSE). Chociaż dziś wydaje się to absurdalne, w tamtych czasach przeciwnikom GMO udało się przekonać część opinii publicznej, że BSE jest skutkiem inżynierii genetycznej, a rząd w sojuszu z wielkimi koncernami ukrywa to przed obywatelami, tworząc gigantyczny spisek mający na celu przejęcie światowych zasobów żywności.
Aktywiści umiejętnie drążyli temat, zadając pozornie niewinne (a w gruncie rzeczy siejące dezinformację) pytania: dlaczego rząd, który początkowo kłamał na temat tego, że BSE nie jest groźne dla ludzi, oraz korporacje, które modyfikowały nasiona po to, żeby czerpać z nich większe zyski, teraz niby bezinteresownie chcą wprowadzić genetycznie modyfikowany ryż do biednych społeczności? Czy chcą prowadzić eksperymenty na potrzebujących dzieciach? Co się stanie, jeśli rośliny GMO zaczną się rozprzestrzeniać bez kontroli, podobnie jak BSE?
W “Projekcie Genesis” czytamy: “Aktywiści rozpowszechniający fałszywe informacje na temat złotego ryżu byli dobrze wykształconymi, oczytanymi, światowymi ludźmi. A jednak świadomie zignorowali naukę i wypaczyli dowody, aby zrealizować swoje cele. Trudno jest wyjaśnić ludziom, że obszar badań i rozwoju jest dziś, niestety, nierozerwalnie związany z uciążliwym międzynarodowym systemem patentów i znaków towarowych. To pozwoliło przeciwnikom złotego ryżu siać niepokój, niezależnie od tego, jakie były fakty, i sprawiło, że opinia publiczna pochopnie odpowiedziała sobie na pytania, na które naukowcy wciąż szukali odpowiedzi”.
Niszczyciele na polu
Męcząca medialna i prawna wojna z Greenpeacem trwała przez kilkanaście lat. Mimo to w laboratoriach nie ustawały prace nad ulepszeniem złotego ryżu. W 2005 roku naukowcy opracowali jego ulepszoną wersję, zawierającą 23 razy więcej β-karotenu niż pierwsza odmiana, co – przynajmniej teoretycznie – powinno całkowicie uciszyć tych, którzy mówili, że do zaspokojenia dziennego zapotrzebowania na witaminę A potrzeba ogromnych ilości modyfikowanego ziarna. Cóż, nie uciszyło.
Moment kulminacyjny tej batalii nastąpił w 2013 roku. Kiedy Potrykusowi i Beyerowi wreszcie udało się wprowadzić złoty ryż w fazę testów terenowych i na polu doświadczalnym na Filipinach oczekiwano pojawienia się pierwszych dojrzałych ziaren, na teren upraw wdarli się aktywiści podający się za miejscowych rolników i zniszczyli wszystkie rośliny.
To sparaliżowało dalsze prace nad wprowadzeniem do użytku ryżu, który miał uratować miliony.
Skończcie krucjatę przeciwko GMO
Mimo że w 2016 roku ponad stu laureatów Nagrody Nobla podpisało list, w którym domagało się, aby Greenpeace zakończył swoją krucjatę przeciwko GMO, wprowadzenie zmodyfikowanych ziaren na rynek przeciągnęło się aż do 2019 roku. I nadal – mimo apeli naukowców oraz licznych badań potwierdzających bezpieczeństwo złotego ryżu i jego skuteczność w walce ze ślepotą – przebiega opornie.
W 2018 i 2019 roku Kanada, Stany Zjednoczone, Australia i Nowa Zelandia uznały złoty ryż za bezpieczny do spożycia. Z kolei w 2019 roku rząd Filipin jako pierwszy na świecie zgodził się na wprowadzenie w swoim państwie upraw złotego ryżu, które ruszyły w 2021 roku. Filipińscy rolnicy chwalili się już jego zbiorami, ale póki co nie pojawiły się kolejne kraje, które poszłyby tym śladem. W Bangladeszu rolnicy od kilku lat oczekują na zatwierdzenie upraw złotego ryżu przez instytucje regulacyjne, a tymczasem w tym kraju ogromna liczba dzieci w wieku przedszkolnym i kobiet w ciąży cierpi na niedobór witaminy A, co rząd i różne organizacje próbują łatać, suplementując tę witaminę w ramach programów zdrowotnych.
Mamy olbrzymią szansę na udoskonalenie ewolucji i życia, jakie znamy, ale jeśli nie będziemy solidnie inwestować w edukację i dokładać wszelkich starań w celu powstrzymania dezinformacji, naukowcy mogą nigdy nie zdobyć społecznego zaufania, a ich badania będą wzbudzać lęk
– piszą Webb i Hessel w książce “Projekt Genesis”
Zostawię Was z tą refleksją, a po więcej zapraszam do lektury świetnej książki “Projekt Genesis”.
You must be logged in to post a comment.