Ten elegancki rysunek znaleziono już 20 lat temu, ale dopiero teraz badacze ustalili, że najprawdopodobniej nie tylko przedstawia narkotyk, ale też wyznaczał miejsce służące wspólnemu odurzaniu się.
Jaskinia, w której odnaleziono nader ciekawe ślady znajduje się w Kalifornii, nosi nazwę Pinwheel Cave. Od XIV do XVIII wieku korzystali z niej Indianie z ludu Chumash. To właśnie z języka tych tubylczych Amerykanów pochodzi m.in. nazwa miasta Malibu.
Na sklepieniu jaskini znaleziono kilka rysunków wykonanych ochrą. Jeden z nich, mający 10,5 na 17 cm, wygląda tak:
Ta skręcona rozeta czy „wiatraczek” mógłby być uznany po prostu za ozdobny motyw, abstrakcyjny wzorek. Ale botanik szybko rozpozna w nim kwiat Datura wrightii (nie ma polskiej nazwy, ale należy do rodzaju bieluń, tak jak znany z Polski bieluń dziędzierzawy). Dlaczego botanik? Bo o świcie i zmierzchy kwiat ten otwiera się dla owadów i wygląda tak:
Natomiast w czasie upalnych dni jego płatki zwijają się tworząc dokładnie taki sam wzór, jak odtworzony na sklepieniu jaskini:
Co ma w sobie szczególnego ten gatunek bielunia? Podobnie jak cały rodzaj, zawiera silne środki psychoaktywne – alkaloidy tropanowe, takie jak atropina, skopolamina i hioscyjamina. Zażywane w rozsądnych ilościach wywołują stany deliryczne – widzenie nieistniejących postaci, brak kontroli nad własnym zachowaniem, silne oderwanie od rzeczywistości. Jednocześnie dość łatwo je przedawkować, co kończy się dość paskudną śmiercią.
Bieluń był w wielu kulturach wykorzystywany do osiągania stanów interpretowanych jako kontakt z bóstwem czy inna forma doznania religijnego. Badania zwyczajów ludu Chumash oparte na przekazach misjonarzy oraz pracy antropologów pokazują, że bieluń był używany nie tylko podczas ceremonii religijnych, ale też na co dzień, w celach leczniczych, do ochrony przed złymi mocami czy do odnajdywania zaginionych rzeczy. Bieluniowe wizje były też elementem uroczystości wchodzenia w dorosłość.
No dobra, ale czy elegancki bazgrołek na suficie wystarczy, by wyciągać daleko idące wnioski dotyczące tego, co przedstawia? Naukowcy, jak to naukowcy, szukali dalej. Na sklepieniu jaskini znaleźli sporo niedużych kuleczek upchniętych w szczelinach skały. Poddali je szczegółowym badaniom i stwierdzili, że to nic innego jak przeżute setki lat temu fragmenty właśnie Datura wrightii. Znaleziono tam pozostałości atropiny i skopolaminy, zauważono ślady pozostawione przez zęby trzonowe.
Co bardzo ciekawe w jaskini znaleziono też wiele innych pozostałości ludzkiej aktywności niezwiązanych z obrzędami religijnymi – groty strzał oraz zmielone nasiona i szczątki zwierząt wskazujące, że przygotowywano tam i wspólnie spożywano posiłki. David Robinson, lider zespołu badającego jaskinię, stwierdził, że znalezione ślady obalają mit samotnego szamana spotykającego się w jaskini z duchami. Jego zdaniem było to miejsce spotkań społeczności, gdzie m.in. zażywano wprowadzające w trans rośliny.
Oprócz rozetki przedstawiającej kwiat Datura wrightii sklepienie jaskini zdobi też rysunek przedstawiający zmrocznika wędrowca – potężną ćmę, której rozpiętość skrzydeł przekracza 7 cm. Co ma ona wspólnego z narkotycznymi jazdami pierwotnych mieszkańców dzisiejszej Kalifornii? Otóż żywi się m.in. nektarem bielunia, który zawiera skopolaminę. Gdy ćma się naćpa, lata w charakterystyczny, mało skoordynowany sposób. Najwyraźniej zwróciło to uwagę uważnych obserwatorów sprzed setek lat, którzy skojarzyli zachowanie owada z własnymi transami.
Badacze podkreślają, że rysunki znalezione w jaskini musiały być rysowane “na trzeźwo”, bo działanie bielunia uniemożliwia wymalowanie czegoś równie porządnego i składnego.
Oryginalna praca: https://doi.org/10.1073/pnas.2014529117
You must be logged in to post a comment.