Oto jeszcze jedna ponura strona globalnego ocieplenia: topnienie lodowców eksponuje kolejne ciała ofiar Mount Everestu. Do tej pory na jego zboczach zginęło około 300 himalaistów, z czego dwie trzecie wciąż spoczywa na stokach góry.
Globalne ocieplenie objawia się na wiele sposobów. W najwyższych górach świata wzmogło topnienie lodowców. A trzeba wiedzieć, że to nie przelewki, bo himalajskie lodowce stanowią ponad jedną czwartą wszystkich 198 tys. lodowców górskich na świecie! Jeden z najbardziej znanych lodowców – Khumbu, który spływa z Everestu – kurcząc się, odsłania ukryte dotąd szczątki zmarłych himalaistów. Już wcześniej góra straszyła mnóstwem niepogrzebanych ciał, a teraz na powierzchni uwidoczniają się również te sprzed wielu lat.
Ciała w lodzie
Nic dziwnego, skoro stoki Dachu Świata szturmują prawdziwe tłumy. W ostatnich latach przybywa tam blisko 1000 wspinaczy rocznie, z czego około 500 zdobywa szczyt. W sumie od 1953 roku udało się na niego dotrzeć ponad 4800 himalaistom. Niestety koszty tych sukcesów są ogromne i nie chodzi tylko o pieniądze. Około 300 wspinaczy straciło na zboczach Everestu życie, z czego blisko 200 ciał pozostało tam na zawsze ze względu na ogromne trudności w sprowadzeniu ich na niziny. Zwłoki leżące w wyższych partiach góry stały się już jej stałym elementem, ale teraz kolejne pojawiają się i na mniejszych wysokościach.
Akcję zwożenia ludzkich szczątków z gór organizuje co roku wiosną rząd chiński, jednak jego działania to wciąż kropla w morzu potrzeb. Po stronie nepalskiej znoszenie zwłok ze stoków Everestu utrudniają przepisy, które wymagają silnego zaangażowania strony rządowej.
Jeśli spojrzeć z tego punktu widzenia, to Everest jest dość ponurym miejscem, w którego krajobrazie zwłoki obecne są od lat. W 1999 roku 600 metrów poniżej szczytu odnaleziono ciało George’a Mallory’ego, który w 1924 roku dotarł naprawdę wysoko i być może stał się pierwszym zdobywcą tej góry.
Na wysokości około 8500 metrów n.p.m. znajdują się Zielone Buty. Taką nazwę nadali himalaiści zwłokom wspinacza wciąż mającego na nogach zielone plastikowe buty. Jest nim prawdopodobnie indyjski himalaista Tsewang Paljor, który zginął w 1996 roku. Jego Zielone Buty traktowane są jak drogowskaz, ułatwiający znalezienie szlaku na szczyt. W 2006 roku nieopodal tego miejsca zginął z wyczerpania i wyziębienia angielski wspinacz David Sharp, którego, gdy umierał, minęło około 40 osób. Nikt nie próbował udzielić mu pomocy. Jego zwłoki wciąż tam leżą, podobnie jak ciała wielu innych wspinaczy w najwyższych rejonach góry.
Ale zwłok widocznych na powierzchni ostatnio przybywa. Jak podaje serwis BBC, w 2017 roku w obozie pierwszym, czyli na wysokości ponad 6000 m n.p.m., dostrzeżono rękę martwego himalaisty. W tym samym roku na powierzchni Lodowca Khumbu pojawiło się inne martwe ciało. Lodowiec ten, spływając, znajduje się w ciągłym ruchu, dlatego to tam – jak wskazują wspinacze – odnajduje się wiele zwłok. Himalaiści raportują, że aż do stosunkowo nisko położonego obozu u podstaw góry (Base Camp na wys. 5400 m n.p.m.) docierają wraz z lodem nogi i ręce ofiar Everestu. Tam też stają się widoczne, ponieważ poziom lodu w tej okolicy znacznie się obniżył w ostatnich czasach.
Innym miejscem, w którym często można się natknąć na zwłoki, są okolice obozu czwartego na poziomie około 8000 m n.p.m.
Szerpowie biorący udział w akcji znoszenia ciał z Everestu przyznają, że w ciągu ostatnich lat przetransportowali w niżej położone rejony szczątki himalaistów, którzy stracili życie stosunkowo niedawno. Wkrótce jednak na powierzchni znów pojawiły się zwłoki – osób zmarłych dawniej. Sytuacji takiej sprzyja szybkie topnienie lodowców.
Znikające lodowce
Badanie opublikowane w 2017 roku, które objęło 32 lodowce położone wokół Everestu, wykazało, że te spośród nich, które kończą się w jeziorach, straciły więcej masy lodu niż inne lodowce śródlądowe. To niepokojące zjawisko, ponieważ wiele jezior polodowcowych utrzymuje w ryzach niestabilny materiał skalny moreny czołowej, który łatwo ulega przerwaniu, co wywołuje katastrofalne w skutkach powodzie. Taka katastrofa zdarzyła się w 1985 roku na jeziorze Dig w Nepalu. Zniszczona została położona poniżej wioska, hydroelektrownia i kilkanaście mostów, a skutki powodzi odczuwane były 50-60 km dalej.
Jeśli interesujecie się himalaizmem, to wyobraźcie sobie, że w ciągu najbliższych kilkunastu-kilkudziesięciu lat będą musiały zostać wytyczone nowe trasy na Everest i inne ośmiotysięczniki, bo te stare będą niedostępne z powodu zmian w strukturze lodowców. Dotyczy to nie tylko profesjonalnych himalaistów, ale i trekkerów przemierzających szlaki u podnóża Dachu Świata. Naukowcy szacują, że do 2020 roku przestanie być dostępny niezwykle popularny nepalski szlak Kongma La Pass prowadzący przez słynny lodowiec Khumbu, który spływa z Everestu. W tym samym artykule, opublikowanym w piśmie „Geology Today”, badacze podają, że lodowiec ten w latach 1984–2015 utracił niemal 198 mln metrów sześc. lodu. Na jego powierzchni i pod nią formują się jeziora, które osłabiają strukturę lodowca.
Duży raport opublikowany w lutym 2019 roku przez międzyrządową organizację International Centre for Integrated Mountain Development podaje, że nawet jeśli uda się utrzymać wzrost globalnych średnich temperatur na poziomie 1,5˚C do końca tego stulecia, to i tak stopnieje jedna trzecia himalajskich lodowców. Jeśli nie ograniczymy emisji dwutlenku węgla i temperatura wzrośnie o niebotyczne 5˚C , to stracimy aż dwie trzecie lodowców w Himalajach.
Lodowce w regionie Hindukuszu i Himalajów są głównym źródłem wody dla około 250 mln ludzi żyjących w górach, a także dla 1,65 mld tych mieszkających w dolinach rzek poniżej. Zasilają one 10 najważniejszych na świecie systemów rzecznych, w tym Ganges, Indus, Rzekę Żółtą i Mekong, a także bezpośrednio lub pośrednio zaopatrują miliardy ludzi w żywność i energię.
Jeśli więc kiedykolwiek marzyliście o trekkingu w Himalajach, to być może warto się pośpieszyć, bo w najbliższych latach wiele może się tam zmienić. Smutne to i straszne.
You must be logged in to post a comment.