To miejsce nas zachwyciło. W zrekonstruowanej osadzie Słowian z IX wieku nie ma biletów, pilnujących pań i gablot. Byliśmy tylko my, chaty, ostrokoły, trzciny i pustkowie wokół. Jak w bajce. Wrócimy tu jeszcze – uczyć się słowiańskiej kuchni na warsztatach archeologii doświadczalnej.
O odtwarzaniu słowiańskich przepisów sprzed 1000 lat na palenisku w kurnej chacie porozmawiamy 17 października o 21 w radiu TOK FM z Hanną i Pawłem Lisami, autorami książki „Kuchnia Słowian, czyli o poszukiwaniu dawnych smaków”. Po emisji będzie można odsłuchać nagrania audycji.
Na dole strony znajdziecie galerię zdjęć ze Żmijowisk
Otwarte muzeum tematyczne, jakim jest Grodzisko Żmijowiska, to chyba jedyne takie miejsce w Polsce, gdzie w dowolnej porze, bez biletów i śledzących oczu można być sam na sam z kawałkiem historii. Jeździmy ostatnio sporo po Polsce i widzieliśmy naprawdę spektakularne parki archeologiczne (o neolitycznych kopalniach krzemienia w Krzemionkach Opatowskich jeszcze napiszemy u nas na blogu), ale Grodzisko Żmijowiska nas ujęło klimatem, bezpretensjonalnością i magią, jaka bije z tego miejsca.
A ma ono naprawdę ciekawą historię! Grodzisko zostało zrekonstruowane przez archeologów z Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym (który znajduje się jakieś 15 km stąd) w miejscu, w którym odkryto szczątki maleńkiego gródka słowiańskiego z IX wieku. Jedno z drzew użytych do konstrukcji wału obronnego ścięto w 888 roku. Umocnienia te otaczały teren o średnicy zaledwie 25 metrów, położony na niepozornym piaszczystym wzniesieniu. Mieszkańcy gródka wybrali to miejsce starannie – dostępu do niego broniła rzeczka Chodelka i rozciągające się przy niej w tamtych czasach mokradła. Dziś rośnie tam prześliczna łąka, choć nadal jest to teren podmokły.
Co robili Słowianie w tym miejscu? Najprawdopodobniej zajmowali się poszukiwaniem rudy żelaza na pobliskich torfowiskach. Dlatego mieli czego bronić przed obcymi. Dotrwali tak do drugiej połowy X wieku, kiedy gródek został spalony i opuszczony. Przez następne 1000 lat porastał trawą. W 1965 roku odkryto tu resztki budowli, a w 2005 roku rozpoczęła się budowa muzeum tematycznego.
Już sama lokalizacja rekonstrukcji dawnych słowiańskich budowli jest zjawiskowa: rozległe, podmokłe łąki porośnięte wysokimi trawami. Odbudowano tu fragmenty wału obronnego, kilka chat, piec garncarski i studnię. O wszystkim tym można poczytać na porozstawianych na terenie tablicach, ale właściwy przewodnik pobiera się z internetu smartfonem za pomocą kodów QR.
Trzy chaty na krzyż to niby niewiele. Ale ile tam się dzieje! Okazuje się, że lichy, niepozorny piec garncarski, w zasadzie jama ziemna z glinianą nadstawką, mógł wytworzyć temperaturę aż 1000 st. C, a w jego kopule mieściło się aż 70 garnków.
Wędzarni dawni Słowianie nie potrzebowali w ogóle, bo w kurnej chacie wystarczyło po prostu powiesić mięso czy ser wysoko nad paleniskiem, by prędziutko się uwędziły. Z kolei zioła używane w kuchni uprawiane były, owszem, w przydomowym ogródku, ale ich głównym źródłem były okoliczne łąki.
Archeolodzy z Kazimierza wykonali w Żmijowiskach naprawdę świetną robotę, ożywiając to miejsce warsztatami archeologii rekonstrukcyjnej. Można samemu spróbować, jak lepiono garnki i wypalano ceramikę czy jak przyrządzano posiłki ponad 1000 lat temu.
To ostatnie nas szczególnie zafascynowało, więc, będąc w Kazimierzu, wybraliśmy się do Hanny i Pawła Lisów, którzy jak nikt są związani ze Żmijowiskami. Archeolog Paweł Lis z Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu jest jednym z tych, którzy czynili przymiarki do rekonstrukcji na Żmijowiskach. Później wraz z żoną Hanną (bibliotekarką z Biblioteki Miejskiej w Puławach) zaczął zgłębiać temat dawnej słowiańskiej kuchni.
Pozbierali skąpe informacje na ten temat z wykopalisk archeologicznych, gdzie na glinianych skorupach odkrywano niekiedy resztki jedzenia. Szukali najdrobniejszych wzmianek o obyczajach żywieniowych w tamtych czasach w najróżniejszych źródłach pisanych. W końcu zaczęli sami przyrządzać jedzenie w jednej z chat w Żmijowiskach, na tamtejszym palenisku, z użyciem dostępnych 1000 lat temu surowców i narzędzi. I tak powstała ich fascynująca książka „Kuchnia Słowian, czyli o poszukiwaniu dawnych smaków”.
To zbiór przepisów, które – jak podkreślają autorzy – są zbiorem możliwości, jakie mieli ludzie mieszkający na tych terenach 1000 lat temu. Czy rzeczywiście takie potrawy przyrządzali? Wiele z nich (a więc różne bryje, tłókno, podpłomyki czy barszcz gotowany na bazie kiszonych polnych roślin) na pewno tak, bo zachowały się w tradycji kulinarnej aż do początków XX wieku, kiedy to utrwalili je etnografowie. Pozostałe przepisy można traktować jako zachętę do próbowania nowych potraw i smaków. A ponieważ pani Hanna jest świetną kucharką, na pewno nie pożałujecie ich przyrządzenia.
Oczywiście najlepiej smakują w Grodzisku Żmijowiska, więc jeśli kiedykolwiek będziecie mieć okazję, zapiszcie się na warsztaty archeologii doświadczalnej prowadzone przez Hannę i Pawła Lisów. My to na pewno zrobimy.
A do Żmijowisk i bez tego się wybierzcie. Warto.
Zajrzyjcie na stronę: Grodzisko Żmijowiska
Zobaczcie naszą galerię ze Żmijowisk:
You must be logged in to post a comment.