captcha image

A password will be e-mailed to you.

„To okropna rzecz zrobić coś, co spowoduje powstanie kosmicznych śmieci na wysokości przekraczającej orbitę Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Takie działanie jest niezgodne z przyszłością lotów kosmicznych”. Te mocne słowa padły z ust szefa NASA, Jima Bridenstine’a, i były krytyką testu przeprowadzonego przez Indie. 27 marca kraj ten wystrzelił rakietę, która zniszczyła lecącego na wysokości 300 km satelitę indyjskiego. Chodziło o przetestowanie broni antysatelitarnej.

Faktycznie Indie zachowały się mocno nieodpowiedzialnie. Z chmury odłamków powstałych podczas testu około 60 jest na tyle dużych (powyżej 5-10 cm), by NASA mogła przy pomocy radarów śledzić ich orbity. Z tej grupy 24 odłamki znalazły się powyżej najwyższego punktu orbity Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Według informacji szefa NASA test zwiększył ryzyko kolizji z ISS o 44% na okres 10 dni.

Symulacja pokazująca, jak wyglądało trafienie rakietą i jak w kolejnych godzinach zachowywały się krążące wokół Ziemi odłamki.

I właśnie zagrożenie dla ISS jest tu podstawowym zarzutem wobec Indii. Przestrzeń kosmiczna jest bardzo zaśmiecona – stale monitoruje się 21 000 fragmentów o rozmiarach pozwalających na śledzenie ich przez radary. Na korzyść Indii przemawia fakt, że ich rakieta zniszczyła satelitę na wysokości 300 km, a więc na tyle nisko, że odłamki w ciągu kilku tygodni lub miesięcy spłoną w ziemskiej atmosferze. Jednak zaledwie 100 km wyżej znajduje się orbita ISS i nie udało się uniknąć wyrzucenia części szczątków na taką wysokość.

Kosmiczne śmiecie, poza testami broni, pochodzą ze zderzeń satelitów (na szczęście bardzo rzadkich), rozpadu ostatnich członów takiet wynoszących satelity na orbitę czy przedmiotów gubionych lub celowo wyrzucanych przez astronautów. Pozostają też satelity, które przestały już działać – najstarszym kosmicznym śmieciem pozostaje amerykański ex-satelita Vanguard 1C wystrzelony w marcu 1958 roku. Jego orbita ma perygeum 254 km, a apogeum aż 3969 km. Ten praśmieć pozostanie na orbicie jeszcze przez około 180 lat. Część śmieci jest też efektem testów broni prowadzonych przez ZSRR, USA i Chiny. Dwa pierwsze kraje rozpoczęły takie próby jeszcze w latach 50. Rosja nadal prowadzi aktywnie takie próby, w przypadku USA broń antysatelitarną zastosowano w 2008 roku do zniszczenia uszkodzonego satelity USA-193, nad którym utracono kontrolę. Oficjalnie zniszczono go, ponieważ w razie upadku na Ziemię służąca za napęd trująca hydrazyna mogłaby doprowadzić do skażenia. Trudno ocenić, na ile było to prawdopodobne, a na ile Amerykanie skorzystali z okazji przetestowania pocisku RIM-161 Standard Missile 3 jako broni antysatelitarnej.

Jednak testy prowadzi się tak, by nie stwarzały bezpośredniego zagrożenia dla ludzi, którzy znajdują się poza Ziemią. Indyjski test złamał tę zasadę i stąd ostra reakcja USA. Co ciekawe Rosja za pomocą rządowego serwisu Russia Today (ostatnio przemianowanego dla niepoznaki na RT) nazywa USA hipokrytami wskazując, że amerykańskie testy spowodowały powstanie znacznie większej ilości kosmicznych śmieci, niż test indyjski. Jakoś przy tej okazji nie wspomniano jednak o licznych rosyjskich testach z 2015, 2016 i 2018 roku.

Nie ma więcej wpisów