Dostaliśmy młotki geologiczne, okulary ochronne i mapkę sytuacyjną. Pojechaliśmy we wskazane miejsce i… wykopaliśmy tam kilka agatów. Jeśli i Wy chcecie na własną rękę szukać minerałów, zacznijcie jak my od wizyt w Sudeckiej Zagrodzie Edukacyjnej i Kuźni Alchemicznej na Dolnym Śląsku.
Nic nie wskazywało na to, że tak to się skończy. Nasza październikowa Crazy Wyprawa na Dolny Śląsk dopiero się rozkręcała, a już pierwszego dnia zaczęło padać. Trzeba więc było odłożyć na później zwiedzanie ruin średniowiecznych zamków, co mieliśmy w planach, i ruszyć gdzieś pod dach.
Tym zadaszonym miejscem okazała się Sudecka Zagroda Edukacyjna. Spędziliśmy tam ponad trzy godziny i jeszcze nam było mało.
Kraina Wygasłych Wulkanów
Zaczęło się niewinnie, od obejścia wystawy w Zagrodzie, opowiadającej o procesach, jakie zachodziły w ciągu milionów lat na tych terenach i w końcu doprowadziły do powstania Krainy Wygasłych Wulkanów, w której centrum właśnie się znajdowaliśmy.
Miały tu miejsce trzy fazy aktywności wulkanicznej: 500 mln lat temu, 250 mln lat temu oraz 20-15 mln lat temu. Setki dymiących i lejących lawą wulkanów utworzyło w końcu dzisiejsze Pogórze i Góry Kaczawskie, piękną krainę na Dolnym Śląsku, zamkniętą w trójkącie pomiędzy miastami Jawor, Złotoryja i Jelenia Góra.
Z dawnych wulkanów pozostały tylko wypełnione zastygłą magmą kominy (neki), resztę zniszczyła erozja. Dziś wyglądają jak łagodne pagórki, ale pozory mylą – wewnątrz nadal tkwią skały wyprażone w czynnych przez miliony lat wulkanicznych piecach. Wiele takich pamiątek odsłoniły kamieniołomy i to tam można zobaczyć dziś m.in. skalne rozety czy magmę zastygłą w sześciokątne słupy, a także znaleźć rzadkie minerały. Jakie? Między innymi agaty, kryształy górskie, kwarc różowy, ametysty, obsydiany, piryty i dużo, dużo więcej! “O proszę, tutaj można je wszystkie obejrzeć…” – i pani Monika Cychowska, nasza przewodniczka po Zagrodzie, wskazała ciężkie od kamieni półki.
Nasz 7-letni syn Adam to wielbiciel minerałów, więc on wsiąkł jako pierwszy z nas. Potem po kolei ulegaliśmy magii błyszczących kamieni, choć ja trzymałam się najdłużej. Pani Monika, geolog z zawodu, z zapałem opowiadała nam o niuansach załamywania się światła w poszczególnych kryształach, pokazywała, jak rosną kostki pirytu i jak wyglądają nieoszlifowane, dopiero co przyniesione z kamieniołomu agaty. Aż w końcu zadała zmieniające wszystko pytanie: „A może chcecie sami pojechać na agaty?”.
Jedziemy na agaty
Zabrzmiało to trochę tak, jakbyśmy mieli jechać na grzyby. Okazało się, że z agatami jest podobnie: po prostu trzeba wiedzieć, gdzie ich szukać i jak wyglądają, kiedy są wtopione w większą bryłę skały. Pani Monika wypożyczyła nam okulary ochronne i młotki geologiczne (ciekawostka: trzeba uderzać tępą stroną, a nie zaostrzoną). Dostaliśmy do rąk mapkę sytuacyjną pobliskiego nieczynnego kamieniołomu we wsi Lubiechowa, który powstał, a jakże, w miejscu dawnego wulkanu („Tędy, pośrodku, płynęły trzy nakładające się na siebie strumienie lawy, więc nie szukajcie wyżej niż widać krzaki, a w lewo nie idźcie, bo tam na pewno nic nie znajdziecie…”).
Tak wyposażeni wyruszyliśmy następnego dnia do Lubiechowej na agaty. Oczywiście padało. Zamierzałam w związku z tym spędzić czas, czytając książkę, kiedy pozostała część rodziny będzie grzebać w skałach. Poszłam z nimi na mały rekonesans, tak na wszelki wypadek, no i natknęłam się na melafiry, czyli szarawe skały, w których minerały (m.in. kwarc i agaty) są poutykane jak migdały w cieście. Żeby sprawdzić, co jest w środku, trzeba było połupać wywleczone kamienie. Łupaliśmy swoje znaleziska jak szaleni, co i rusz odkrywając maleńkie geody kwarcowe, niewielkie agaty i zwietrzałe malachity.
Nabraliśmy podejrzeń, że trafiło nam się kilka większych agatów, więc zabraliśmy je do przecięcia w Zagrodzie. I rzeczywiście! Znaleźliśmy dwa agaty o średnicy 5-6 cm i kilka mniejszych! Przecięła nam je Julia Jankowska, dyrektor Zagrody, a następnie sami je wyszlifowaliśmy i częściowo wypolerowaliśmy. Czad!
Kotlina Kłodzka i Kuźnia Alchemiczna
Potem poniosło nas w Kotlinę Kłodzką, która ma nie gorszą przeszłość geologiczną niż Góry i Pogórze Kaczawskie. Tutaj procesy geologiczne doprowadziły do powstania złóż uranu, niklu czy magnetytu. Towarzyszą im inne atrakcyjne minerały, takie jak fluoryty, chryzoprazy, opale, kwarce (w tym ametysty), malachity czy hematyty.
Wszystkie te cuda zgromadził w swoim prywatnym muzeum Piotr Gut, właściciel Kuźni Alchemicznej w Kątach Bystrzyckich. Pomimo nienaukowej nazwy jest to świetne miejsce do zdobycia podstaw wiedzy geologicznej. Wzięliśmy więc udział w prowadzonych przez pana Piotra warsztatach, podczas których uczyliśmy się, jak oceniać cechy fizyczne minerałów i na tej podstawie je rozpoznawać. Przez nasze ręce przeszły więc rozmaite talki, kalcyty, kwarce, fluoryty, hematyty i magnetyty…
Na deser pan Piotr posłał nasze dzieci, Lenę i Adama, na hałdę obok swojego domu, wręczył okulary ochronne, młotki wiaderka i kazał szukać minerałów. Przez dobrą godzinę z zachwytem przekopywali hałdę, co i rusz pokrzykując: „Znowu ametyst!”, „Takiego obsydianu jeszcze nie miałam!”, „Czy to może być agat?”.
Dość powiedzieć, że kiedy odjeżdżaliśmy z Kuźni, pokaźny bagażnik naszego auta był w znacznym stopniu wyładowany zdobytymi na hałdzie minerałami, a także tymi, które kupiliśmy w zachwycającym sklepie w Kuźni. Dodajmy, że już wcześniej w bagażniku były zdobycze z Lubiechowej. Wróciliśmy więc bogatsi o wrażenia i wiedzę, a także ciężsi o kilka kilogramów skał. Nie mogło być lepiej 🙂
You must be logged in to post a comment.