captcha image

A password will be e-mailed to you.

Elektryzujący wyścig o wysłanie pierwszego człowieka w kosmos. ZSRR i USA nie przebierają w środkach, naginając rzeczywistość ponad wszelkie granice. Książka trzyma w napięciu, choć przecież znamy wynik tych zmagań. To zasługa świetnej, wręcz filmowej narracji i gigantycznej pracy badawczej autora “Kosmicznego wyścigu”, Stephena Walkera.

Artykuł jest elementem płatnej współpracy z Wydawnictwem Poznańskim

Fot. Crazy Nauka

Lot Gagarina zmienił wszystko. Dla Rosjan okazał się największym osiągnięciem “gwiezdnych wojen”. Amerykanom przyniósł wizerunkową klęskę, a w efekcie popchnął ich na Księżyc – byle tylko przyćmić sukces ZSRR. Tę historię większość z nas już zna. Tak więc tym większą sztuką jest opisanie jej w taki sposób, żeby wbijała w fotel i wywoływała gęsią skórkę. A to właśnie udało się Stephenowi Walkerowi w książce “Kosmiczny wyścig. Zdumiewająca historia pierwszego człowieka, który opuścił Ziemię”.

Na początek wyznanie. Uwielbiam wszystko, co jest związane z historią podboju kosmosu. Czytuję książki na ten temat, namiętnie oglądam serie dokumentalne o NASA, a także filmy takie jak “Apollo 13” czy seriale w nurcie “co by było, gdyby”, z “For All Mankind” na czele. W sumie więc moje spojrzenie na książkę Walkera jest nieco skrzywione. Tym niemniej, po ten tytuł – jak sądzę – będą najczęściej sięgać ludzie z kosmiczną obsesją podobną mojej, a wiem, że jest ich wielu. Tak więc najprawdopodobniej dobrze zrozumieją mój zachwyt nad tą książką.

Jurij Gagarin. Fot. ITU Pictures / Flickr

Filmowiec dokumentalista

Żeby podejść do niej właściwie, warto uświadomić sobie na początku, kim jest jej autor. Stephen Walker jest z wykształcenia historykiem. Jest autorem kilku książek non fiction, a oprócz tego, a może przede wszystkim, jest filmowcem. Wyreżyserował lub wyprodukował około 30 tytułów. Jego specjalnością są filmy dokumentalne, za które zebrał liczne nagrody, w tym tak prestiżowe jak BAFTA (nagroda Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych) i Emmy (amerykańska nagroda honorująca osiągnięcia przemysłu telewizyjnego). Ważne jest więc to, że facet umie dobrze opowiadać historie, a ponadto solidnie je podbudowuje źródłami. I to są dwie kluczowe dla nas kwestie, na których zasadza się sukces książki popularnonaukowej.

Tym, co czuć na każdej stronie “Kosmicznego wyścigu”, jest solidna praca włożona w udokumentowanie wszystkich opisanych tu zdarzeń. Z tego powodu osoby mniej zainteresowane tematem (czy one sięgają po takie książki?..) mogą czuć się trochę przytłoczone dużą liczbą szczegółów. Dla mnie jest to zaletą. Faktem jest, że bibliografia i przypisy w “Kosmicznym wyścigu” przyprawiają o zawrót głowy: zajmują aż 50 stron. Oprócz odnośników do mnóstwa dokumentów, pamiętników, artykułów i książek jest tam wymienionych kilkadziesiąt wywiadów, które autor wraz ze współpracownikami przeprowadził w Rosji i Stanach Zjednoczonych, wypytując naocznych świadków o przebieg wielu zdarzeń. 

Równoległe historie

Walker nie skupia się wyłącznie na locie Gagarina i długich przygotowaniach do niego. W tle widzimy szerszy obraz, czyli zarys pierwszych kilkudziesięciu lat rozwoju radzieckiego programu kosmicznego, wspieranego przez potężną machinę propagandową. Tutaj była przestrzeń tylko na sukcesy, a – liczne przecież – porażki zostały głęboko zakopane w archiwach. Odtajnienie wielu z nich nastąpiło długo po upadku ZSRR. 

Z drugiej strony Walker pokazuje amerykański program lotów załogowych. Jego główni architekci znajdują się na widelcu opinii publicznej, która z uwagą i krytycyzmem śledzi ich każdy sukces i niepowodzenie. Gene Kranz, najsłynniejszy chyba kierownik kontroli lotów NASA, zatytułował swoją książkę na ten temat “Porażka nie wchodzi w grę”, co tylko w części oddaje ogromną presję, pod jaką znajdowali się ludzie tworzący amerykański program lotów kosmicznych.  

Można powiedzieć, że narracja radziecka była odbiciem amerykańskiej – tyle, że w krzywym zwierciadle. Wspólne dla obu rywalizujących ze sobą stron było ogromne tempo prac i gigantyczne naciski władz na osiągnięcie szybkich wyników. Początkowo dobrą passę mieli Rosjanie. W 1957 roku wysłali w kosmos pierwszego sztucznego satelitę, Sputnik. Następnie, w tym samym roku, lot kosmiczny odbyło pierwsze żywe stworzenie, suczka Łajka (która z kosmosu nie wróciła). W 1960 roku na orbitę poleciały i z niej wróciły żywe dwie kolejne suczki, Biełka i Striełka. Zwieńczeniem fali sukcesów był lot Jurija Gagarina 12 kwietnia 1961 roku, podczas którego Rosjanin wykonał niepełne okrążenie po orbicie Ziemi. 

To był gigantyczny cios dla Amerykanów, którzy nad swoim programem kosmicznym również pracowali z wytężeniem. Z wielką pompą ogłosili The Mercury Seven, czyli grupę przyszłych astronautów biorących udział w programie Mercury, których prezentowano jak supermenów. Zanim jednak zostali wysłani w kosmos, na orbicie znalazł się Gagarin, skromny Rosjanin, o którym nikt wcześniej nie słyszał. To zmusiło Amerykanów do szybkich, nerwowych reakcji, często na granicy ryzyka i praw fizyki. Reszta jest historią.

“Kosmiczny wyścig” to kawał solidnej, trzymającej w napięciu literatury popularnonaukowej. Warto po niego sięgnąć, nawet jeśli nie kręci Was program lotów kosmicznych, bo to po prostu dobra książka.

Tytuł: “Kosmiczny wyścig. Zdumiewająca historia pierwszego człowieka, który opuścił Ziemię”

Autor: Stephen Walker

Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie

Nie ma więcej wpisów