captcha image

A password will be e-mailed to you.

Naprawdę niełatwo zrobić dobrą popularnonaukową książkę dla nastolatków. Powodów jest wiele. Odbiorca jest wymagający, a jednocześnie nieufny. Choć potrzebuje i szuka wiedzy i informacji, to dotychczasowe autorytety i źródła tracą dla niego na znaczeniu. Jednocześnie do młodej głowy dociera coraz więcej bodźców, a wybór atrakcyjnych zajęć gwałtownie się poszerza.

I jak tu w takich warunkach trafić z książką popularnonaukową?

No więc, jak się okazało, to możliwe. Zaskakująco skuteczną próbę podjął Adam Kay książką „Twoja anatomia”. Nie można tu nie wspomnieć o dopisku do tytułu: „Kompletny (i kompletnie obrzydliwy) przewodnik po ludzkim ciele”.

Przyznam, że kiedy zacząłem czytać tę książkę, naszły mnie pewne wątpliwości. Autor mocno postawił na poczucie humoru. Oraz na obiecaną w tytule obrzydliwość. Żebym wyraził się jasno – nie epatuje jakimiś okropieństwami czy ohydztwami, ale bez szczególnych skrupułów pokazuje rzeczy, które co prawda są normalne, ale zwykle taktownie pomijane. Mamy więc zjadanie glutów z nosa, barwienie na brązowo kupy, grzyby na stopach i sikanie do basenu. A moje wątpliwości dotyczyły tego, czy taka forma zachęcania do czytania o własnej anatomii, aby faktycznie zadziała w przypadku młodych mózgów. Czy to, co miało być śmieszne faktycznie śmieszne będzie i czy poza tym coś tam zostanie z tej lektury w głowach.

Na szczęście, jako że mam stały – rodzinny i zawodowy – kontakt z ludźmi przed 18. rokiem życia, zdaję sobie sprawę, jak bardzo nietrafione mogą być moje oceny. Dlatego udałem się do eksperta, czyli naszego syna Adama. Wręczyłem mu książkę i, obiecawszy uczciwą gratyfikację, poprosiłem o ocenę tego tytułu. Trzeba przyznać, że zabrał się do pracy solidnie, sięgnął też po opinię kolegów z klasy.

No i, jak podejrzewałem, moja pierwsza ocena była nietrafiona. Przedstawiciele prawdziwej grupy docelowej stwierdzili, że książka jest zabawna, a autor opowiada w fajny sposób. Że całość jest super i chętnie będą czytali dalej. Że wiele książek próbuje być na siłę śmiesznych i nie wychodzi im to, ale nie dotyczy to „Twojej anatomii” Kaya. To tyle, jeśli chodzi o moją znajomość tematu.

A sama książka przypomina nieco serię „Dziennik cwaniaczka”, tyle że wypełniona jest prawdziwymi i ciekawymi informacjami. Mnóstwo w niej naprawdę fajnych rysunków autorstwa Henry’ego Parkera, które zarówno ilustrują omawiane tematy, jak i są oddzielnymi żartami. Świetne są poutykane w różnych miejscach ciekawostki oraz kończące każdy rozdział fragmenty „Prawda czy fałsz?”. To tam dowiedziałem się, że nie mamy w palcach żadnych mięśni, bo się tam nie mieszczą.

Autor bardzo dobrze wyczuwa, kiedy przestać podawać same informacje i przejść do żartu, anegdoty czy ciekawostki. Tu chylę czoła przed tłumaczką, Katarzyną Dudzik, która dała radę przełożyć te frywolności na polski. Dodam też, że książkę konsultowała merytorycznie lek. Magdalena Roszkowska, mamy więc gwarancję, że jest nie tylko śmiesznie, ale też rzeczowo. Zresztą kontrola jest podwójna, bo i sam autor, Adam Kay, z wykształcenia jest lekarzem.

Na koniec przyznam jeszcze, że ta książka po prostu wciąga. Również takiego zbyt starego na nią człowieka, jak ja. Im więcej się nią zajmowałem, tym większą miałem ochotę, by skoczyć jeszcze na jakąś stronę i coś tam ciekawego wyczytać. „Twoja anatomia” po prostu wypełniona jest ciekawymi, zaskakującymi informacjami. A humor jest właśnie taki, jak być powinien, by trafić do trudnej grupy odbiorców.

Twoja anatomia

Adam Kay

wyd. Insignis

Nie ma więcej wpisów