captcha image

A password will be e-mailed to you.

Zakochałam się w tej książce! Wiem, że w odniesieniu do tytułu o zmianach klimatu brzmi to trochę dziwnie… Tym niemniej „Palmy na biegunie północnym” to książka, śmiem twierdzić, wybitna w swojej kategorii. Narracja przeplatana elementami komiksu sprawdza się tu znakomicie, a wysoki poziom merytoryczny połączony z prostotą przekazu budzą mój głęboki szacunek. Chapeau bas!

Uwaga – na końcu tekstu czeka specjalna zniżka na zakup książki!

Fot. Crazy Nauka

Teraz przez chwilę będzie osobiście. Urodziłam się w PRL-u i o problemie zmian klimatu czy choćby nieco więcej o samym klimacie usłyszałam dopiero w dorosłości. Przedtem i jeszcze długo potem nikt, dosłownie NIKT w Polsce nie przejmował się smrodzącymi dieslami, palonymi w piecach śmieciami czy szarą, cuchnącą mgiełką – stałym towarzyszem naszej zimy. Moje pokolenie, w dużej mierze odpowiedzialne za obecny stan klimatu, podstaw wiedzy na ten temat uczyło się późno, choć jest to bardzo względne „późno”. Jeszcze nie było zbyt późno, żeby naprowadzić na właściwe tory świat dryfujący ku katastrofie klimatycznej, ale dla wielu z nas jednak było już za późno, by sedno problemu przebiło się przez grubą warstwę przekonań, mitów czy niechęci do czekających wyrzeczeń.

Gdyby uczono nas już na etapie szkoły podstawowej tego, co czytam dziś o klimacie w serwisach naukowych (choćby w mojej ulubionej „Nauce o klimacie”), to prawdopodobnie wcześniej przestalibyśmy lekceważyć płynące zewsząd sygnały alarmowe. Ale nie uczono. Nie było też książek na ten temat. Podejrzewam, że gdyby taka książka jak „Palmy na biegunie północnym” wpadła mi w ręce, kiedy miałam naście lat, to wywarłaby istotny wpływ na moje życie, porównywalny z tym, jaki na moją znajomość historii wywarły słynne PRL-owskie komiksy o władcach Polski (w tym mój ulubiony o Władysławie Łokietku).

I tu dochodzę do istoty mojej opinii o „Palmach na biegunie północnym”. Uważam, że tę książkę powinien przeczytać każdy nastolatek zbliżający się do końca podstawówki. Nie chcę przez to powiedzieć, że postuluję wciągnięcie jej do kanonu lektur szkolnych, bo to niewątpliwie zniechęciłoby do niej wszystkich tych, którzy zostaliby zmuszeni do jej przeczytania. Marzy mi się, aby nastolatki czytały ją z własnej woli. Sądzę, że wystarczy, iż wezmą ją do rąk i zaczną przeglądać – to powinno je szybko wciągnąć. Proponuję jednak czytanie „Palm” zacząć od siebie. Gwarantuję Wam, że nawet jako dorośli będziecie mieli z tej książki mnóstwo przyjemności i łykniecie solidną porcję rzetelnej wiedzy.

Książka i komiks w jednym

Tym, co rzuca się w oczy po wzięciu tej książki do ręki, jest jej forma graficzna: narracja przeplata się z elementami komiksowymi, dzięki czemu nie mamy przed sobą blachy tekstu, tylko przystępne i bogato ilustrowane bloki tematyczne. Wplatanie komiksu do różnych gatunków literackich to modny ostatnio trend i muszę przyznać, że kiedy jest mądrze użyty, bardzo mi odpowiada. Tutaj jest to element świetnie trafiony, no i ilustracje Wendy Panders są po prostu fajnie zrobione – nie infantylne, w wielu miejscach dowcipne, ale jednak bez przesady i poważne tam, gdzie tego wymaga kontekst.

Na pochwałę zasługuje również język użyty w tej książce. Brawa należą się i autorowi, Marcowi ter Horstowi, i tłumaczce Alicji Oczko, którym w prostych słowach udało się oddać istotę trudnych i niekiedy bardzo skomplikowanych spraw. Jest to umiejętność, która decyduje o tym, czy ktoś potrafi popularyzować naukę, czy nie. Ten duet to zdecydowanie umie.

Sprawdzam!

Do treści książki podeszłam początkowo raczej nieufnie – pewnie dlatego, że wokół zmian klimatu narosło już całe mnóstwo mitów, uprzedzeń i fake newsów. Zaczęłam więc od sprawdzenia w innych źródłach kilku losowo wybranych faktów, które na pierwszy rzut oka wydały mi się podejrzanie atrakcyjne. Cóż, wszystko się zgadzało, łącznie z tym, że tytułowe palmy rzeczywiście 50 milionów lat temu porastały obszar wokół bieguna północnego, co wyszło na jaw kilkanaście lat temu podczas badań rdzeni lodowych.

Potem sprawdziłam biografię autora książki, Marca ter Horsta. Jego historia przypomina moją własną: najpierw studiował literaturę, po potem zainteresował się geologią, astronomią i ewolucją. „Odkrył w sobie talent wyjaśniania trudnych spraw w kilku słowach i postanowił zrobić z niego pożytek” – napisał o nim wydawca polskiej wersji „Palm”, dodając, że w ciągu ostatnich sześciu lat Marc ter Horst napisał pięć świetnie przyjętych książek popularnonaukowych dla dzieci. Swój człowiek!  

Jednak czerwona lampka w mojej głowie wciąż delikatnie pulsowała, bo pozostała jeszcze jedna rzecz do sprawdzenia. W ostatnich czasach trafiło do moich rąk kilka książek dla dzieci / młodzieży, które zamiast naukowego punktu widzenia przemycały – przynajmniej częściowo – idee aktywistów walczących o środowisko i klimat. Idee te, niestety, nie zawsze są zgodne z naukową wiedzą. Najczęściej dotyczy to straszenia energetyką jądrową, więc poświęconemu jej fragmentowi „Palm” przyjrzałam się wyjątkowo uważnie.

No i szczęśliwie nie znalazłam tam ideologii, tylko rzetelnie wyłożoną sumę dostępnej obecnie wiedzy naukowej na ten temat. Marc ter Horst pisze, że energetyka jądrowa jest jednym z najczystszych źródeł energii, ale też pozostawia po sobie radioaktywne odpady, które trzeba bezpiecznie składować, no i wywołała katastrofy, które podziałały na wyobraźnię ludzi. Tyle tylko, że zginął z jej powodu tylko niewielki promil tej liczby osób, które co roku giną m.in. z powodu zanieczyszczenia powietrza wywołanego spalaniem węgla.

Podoba mi się również fragment książki poświęcony trudnemu tematowi manipulacji faktami w dobrej wierze przez ludzi chcących otworzyć innym oczy na sygnały katastrofy klimatycznej. Do rangi symbolu urosły zdjęcia dramatycznie chudych niedźwiedzi polarnych, które mają być ostatecznym dowodem na to, że Arktyka się ociepla i zamieszkujące ją zwierzęta głodują. Sęk w tym, że nikt nie wie, dlaczego akurat te widoczne na zdjęciach niedźwiedzie głodują – może są chore albo ranne? Pokazywanie ich zdjęć, niekiedy poprawionych w Photoshopie, nie świadczy o zachodzącej w Arktyce zmianie klimatu, tylko służy manipulacji opinią publiczną. Dobrze, że autor wyraźnie o tym mówi.

Cóż jeszcze mogę napisać? To naprawdę świetna książka! Kupujcie ją i zachęcajcie dzieciaki do jej czytania. To w końcu one za kilka-kilkanaście lat będą decydować o tym, czy wciąż ignorować katastrofę klimatyczną, czy jednak coś w tej kwestii zrobić. Gwarantuję Wam, że ta książka pomoże im docenić powagę sytuacji.  

No i na koniec dobra wiadomość. Specjalnie dla Was wydawca przygotował promocję. To 30% od ceny okładkowej, więc naprawdę dobra okazja 🙂 Wystarczy wejść na stronę https://nk.com.pl/palmy-na-biegunie-polnocnym-wielka-opowiesc-o-zmianie-klimatu/2847/ksiazka.html i po udaniu się do kasy wpisać kod “crazynauka1” (nie zapomnijcie o jedynce na końcu!). Ważne – trzeba założyć konto i być zalogowanym. Wtedy działa kod. Tylko pamiętajcie, że kod działa do 11 grudnia 2020!

„Palmy na biegunie północnym. Wielka opowieść o zmianie ”

Autor: Marc ter Horst i Wendy Panders

Wydawca: Nasza Księgarnia

Nie ma więcej wpisów