captcha image

A password will be e-mailed to you.

I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli [J 8, 32]

No dobra, nie sądziłem, że kiedykolwiek zacznę tekst od cytatu z Biblii. Ale ten, choć w oryginale dotyczył oczywiście zupełnie czego innego, doskonale oddaje to, co czułem czytając książkę Pauliny Łopatniuk „Patolodzy. Panie doktorze, czy to rak?”. Bo większość z nas nie lubi myśleć o tym, co może się w ich własnych ciałach zepsuć. Zwykle unikamy tej wiedzy do czasu, aż coś się zepsuje, a wtedy stajemy się specjalistami od tego jednego typu awarii.

Tymczasem autorka, Paulina Łopatniuk, jest lekarką o bardzo szczególnej specjalizacji. Jako patolożka (a ściślej rzecz biorąc – patomorfolożka) zajmuje się właśnie tym, co poszło nie tak. I, wbrew częstemu skojarzeniu, nie specjalizuje się wcale w sekcjach zwłok (choć i to jedna z ról patomorfologów), a w badaniu tkanek pobranych od jak najbardziej żywych pacjentów. Paulinę możecie (a nawet powinniście) znać z jej bloga „Patolodzy na klatce” – warto go śledzić zarówno na www, jak i na Facebooku.

No dobra, ale gdzie tu ta obiecana w cytacie prawda? I wyzwolenie? Otóż im więcej czytałem o kolejnych nowotworach, pasożytach, zaśniadach i kamieniach, tym czułem się spokojniejszy. Bo najgorzej jest opierać swoje obawy na częściowych, niepewnych, często fałszywych danych. Oraz na wyszukiwarce Google, które – przy całym dla jej twórców szacunku – nie jest i nigdy nie miała być systemem do autodiagnostyki wszelkich chorób świata.

Gwiaździste niebo w gębie

Informacje niepełne i z niepewnych źródeł to samo zło. Weźmy choćby rozdział „Niebo gwiaździste nade mną” (zresztą tytuły rozdziałów to sztuka sama w sobie). Poświęcony jest wyjątkowemu pod wieloma względami nowotworowi – chłoniakowi Burkitta. To niezwykle agresywny nowotwór, bo jego komórki dzielą się praktycznie bez przerwy. Sprawia to, że guz powiększa się w niesamowitym tempie – może podwoić swoją objętość w ciągu 24 godzin. Jeśli do tego wyczytamy gdzieś, że często dotyka dzieci i umiejscawia się w obrębie twarzy zniekształcając okolice szczęki i zajmując oczodoły, to mamy gotowy przepis na przerażenie. Do kompletu potrzeba jeszcze tylko przejrzenia galerii zdjęć w sieci…

Tymczasem sprawa jest znacznie bardziej złożona. Należy zacząć od tego, że właśnie w postaci występującej u dzieci bardzo dobrze poddaje się leczeniu chemioterapią. Obecnie skuteczność terapeutyczna przekracza 90 procent. A sam chłoniak Burkitta okazał się niezwykły również dlatego, że stał się pierwszym nowotworem, którego rozwój udało się powiązać z infekcją wirusową. Chodzi o wirusa Epsteina-Barr (nie „Barra”, bo jedną z odkrywczyń była Yvonne Barr), który odpowiada m.in. za mononukleozę. Okazuje się jednak, że do powstania chłoniaka potrzeba jeszcze jednego elementu – zarodźca malarii. W wyniku złożonego i słabo jeszcze poznanego mechanizmu sprawia on, że wirus w ludzkich komórkach aktywuje się i prowadzi do tworzenie nowotworów. W ten sposób powstaje endemiczna forma chłoniaka spotykana w okołorównikowej Afryce – to ją właśnie badał pan Burkitt. Poza tym są jeszcze formy sporadyczna i związana z niedoborami odporności, które nie ograniczone geograficznie.

Uff. To tylko błyskawiczne streszczenie rozdziału o gwiaździstym niebie. Nie wyjaśniłem nawet, skąd to określenie, ale przecież nie mogę napisać o wszystkim.

Cała książka Pauliny Łopatniuk to mieszanka opowieści o niezwykłych przypadkach (polecam te z rozdziału „Nie jedz, Jasiu, braciszka” o wchłoniętym rodzeństwie), pracy patologa i bardzo porządnej, solidnej, czasem nieprzyjemnej wiedzy o tym, co i jak może pójść nie tak w ludzkim organizmie.

Wiedza zamiast manipulacji

I tu jeszcze jeden element nawiązujący to biblijnego cytatu. Nie od dziś wiadomo, że najłatwiej manipulować tymi, którzy mało wiedzą. A brak wiedzy medycznej czyni szczególnie podatnym na manipulacje natury ideologicznej. Dlatego szczególnie uważnie warto przeczytać rozdziały opatrzone wspólnym tytułem „Dzieciątko pod sercem potargał wiatr”, gdzie mowa o całej gamie wad rozwojowych zarodka i płodu. Żeby móc wypowiadać się, trzeba znać fakty. A tych w „Patologach” znajdziecie mnóstwo.

Choć Paulina Łopatniuk pisze lekko i z dużą dozą czarnego humoru, to „Patolodzy” nie są książką rozrywkową. Wiele tu historii smutnych i bez happy endu. Wiele zdjęć, które nie bardzo nadają się do oglądania przy śniadaniu. Przyznam, że podszedłem do tej książki jak do zbioru ciekawostek. No i się zdziwiłem. OK, ciekawostki też były, ale przede wszystkim dostałem mnóstwo konkretnej wiedzy, której w inny sposób na pewno bym nie zdobył, a która wiele spraw bardzo mi rozjaśniła.

No, to teraz już chyba wiecie, skąd wziął się ten biblijny cytat.

Crazy Nauka jest patronem medialnym książki “Patolodzy”.

“Patolodzy. Panie doktorze, czy to rak?”

Paulina Łopatniuk

Wydawnictwo Poznańskie, 2019

Nie ma więcej wpisów