captcha image

A password will be e-mailed to you.

Samica krokodyla poradziła sobie bez udziału płci przeciwnej: złożyła jajo zawierające płód! To pierwszy przypadek dzieworództwa, czyli partenogenezy, wśród krokodyli. Ta strategia ewolucyjna może mieć ewolucyjne korzenie w epoce dinozaurów.

Krokodyl amerykański, fot. q phia / Flickr (CC BY 2.0)

Udowodniono, że bez udziału samców potrafią się rozmnażać tylko niektóre kręgowce: ryby (w tym liczne rekiny i płaszczki), płazy, ptaki, a wśród gadów – jaszczurki i węże. A im dłużej trwają obserwacje zwierząt żyjących w niewoli, tym więcej taksonów zdradza takie możliwości. Naliczono już ponad 80 gatunków kręgowców, u których zaobserwowano zdolność do partenogenezy (czyli dzieworództwa), ale o krokodylach nigdy wcześniej nie było mowy w tym kontekście. A tu taka niespodzianka!

W styczniu 2018 roku żyjąca samotnie od 16 lat samica krokodyla amerykańskiego (Crocodylus acutus) z ogrodu zoologicznego w Kostaryce zaskoczyła swoich opiekunów. Otóż złożyła jaja, z których jedno zawierało dostrzegalny płód, maleńką samiczkę podobną do matki. A właściwie kopię, klon dużej mamusi – analiza genetyczna wykazała bowiem, że obie mają w ponad 99,9 proc. identyczne genotypy.

I choć potomkini ostatecznie nie dożyła wyklucia się z jaja, to zdarzenie to ma ogromne znaczenie dla zrozumienia biologii krokodyli, które – jak się okazało – są zdolne do partenogenezy.

Partenogeneza jest formą rozmnażania, w ramach której samice niektórych gatunków mogą doczekać się potomstwa z jaj niezapłodnionych przez męskie plemniki. Dzieci mają więc tylko jednego rodzica.

W przybliżeniu wygląda to tak, że komórka jajowa – która zawiera połowę chromosomów samicy – łączy się w organizmie samicy z komórkami zwanymi ciałkami kierunkowymi, oddzielającymi od komórki jajowej na skutek niesymetrycznych podziałów komórkowych. Wiąże się to z niewielkim przetasowaniem materiału genetycznego, aby wypełnić „puste miejsca” po brakujących plemnikach. Powstałe wskutek tego potomstwo jest niemalże klonem swojej matki.

Krokodyl amerykański. Fot. Tomás Castelazo / Wikimedia (CC BY 2.0)

Naukowcy dawniej uznawali partenogenezę za strategię przetrwania, którą samice przyjmują, gdy nie mogą znaleźć partnera, zwłaszcza w populacjach znajdujących się na skraju wyginięcia. Oczywiście jest to nieco ryzykowny sposób rozmnażania, bo takiemu potomstwu brak różnorodności genetycznej, którą wnosi dwoje rodziców, a która może dawać np. większą odporność na choroby.

Nowsze odkrycia dotyczące hodowanych w niewoli kondorów kalifornijskich sugerują, że te krytycznie zagrożone ptaki mogą rozmnażać się poprzez partenogenezę, nawet gdy samice są w regularnym kontakcie z płodnymi samcami. Partenogeneza jest więc dla nich opcją, a nie koniecznością. Co ciekawe, u gatunków korzystających z tej formy rozmnażania może ona być źródłem tworzenia się nawet 3 proc. jaj!

Z najnowszego odkrycia, opublikowanego na łamach pisma „Biology Letters”, płynie jeszcze jeden fascynujący wniosek. Otóż, jak wiemy, istnieje ewolucyjny związek między krokodylami i ptakami – należą one do gromady gadów zwanej archozaurami, która dawniej obejmowała również dinozaury i gady latające. Naukowcy sądzą, że partenogeneza może być cechą, którą mógł posiadać odległy wspólny przodek (a raczej przodkini) obu tych linii. Oczywiście, aby to zweryfikować, potrzebne są dalsze badania.

A tymczasem być może zoo Parque Reptilandia w Kostaryce pomyślałoby nad partnerem dla samicy krokodyla, która trafiła do zagrody jako dwulatka, a kolejne 16 lat spędziła samotnie? Mam nadzieję, że teraz posypią się dla niej propozycje matrymonialne z innych ogrodów zoologicznych.

Źródło


Nie jesteśmy portalem. To blog tworzony przez dwie osoby – Olę i Piotra (a ten tekst napisałam ja, Ola). Jeśli mój tekst Ci się spodobał, do czegoś się przydał lub coś wyjaśnił – to świetnie. Wkładamy w nasze materiały dużo pracy starając się, by były rzetelne i jasne. Jeśli chcesz, możesz w zamian podarować nam wirtualną kawę. Będzie nam bardzo miło. Dziękujemy 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Nie ma więcej wpisów