Samica krokodyla poradziła sobie bez udziału płci przeciwnej: złożyła jajo zawierające płód! To pierwszy przypadek dzieworództwa, czyli partenogenezy, wśród krokodyli. Ta strategia ewolucyjna może mieć ewolucyjne korzenie w epoce dinozaurów.
Udowodniono, że bez udziału samców potrafią się rozmnażać tylko niektóre kręgowce: ryby (w tym liczne rekiny i płaszczki), płazy, ptaki, a wśród gadów – jaszczurki i węże. A im dłużej trwają obserwacje zwierząt żyjących w niewoli, tym więcej taksonów zdradza takie możliwości. Naliczono już ponad 80 gatunków kręgowców, u których zaobserwowano zdolność do partenogenezy (czyli dzieworództwa), ale o krokodylach nigdy wcześniej nie było mowy w tym kontekście. A tu taka niespodzianka!
W styczniu 2018 roku żyjąca samotnie od 16 lat samica krokodyla amerykańskiego (Crocodylus acutus) z ogrodu zoologicznego w Kostaryce zaskoczyła swoich opiekunów. Otóż złożyła jaja, z których jedno zawierało dostrzegalny płód, maleńką samiczkę podobną do matki. A właściwie kopię, klon dużej mamusi – analiza genetyczna wykazała bowiem, że obie mają w ponad 99,9 proc. identyczne genotypy.
I choć potomkini ostatecznie nie dożyła wyklucia się z jaja, to zdarzenie to ma ogromne znaczenie dla zrozumienia biologii krokodyli, które – jak się okazało – są zdolne do partenogenezy.
Partenogeneza jest formą rozmnażania, w ramach której samice niektórych gatunków mogą doczekać się potomstwa z jaj niezapłodnionych przez męskie plemniki. Dzieci mają więc tylko jednego rodzica.
W przybliżeniu wygląda to tak, że komórka jajowa – która zawiera połowę chromosomów samicy – łączy się w organizmie samicy z komórkami zwanymi ciałkami kierunkowymi, oddzielającymi od komórki jajowej na skutek niesymetrycznych podziałów komórkowych. Wiąże się to z niewielkim przetasowaniem materiału genetycznego, aby wypełnić „puste miejsca” po brakujących plemnikach. Powstałe wskutek tego potomstwo jest niemalże klonem swojej matki.
Naukowcy dawniej uznawali partenogenezę za strategię przetrwania, którą samice przyjmują, gdy nie mogą znaleźć partnera, zwłaszcza w populacjach znajdujących się na skraju wyginięcia. Oczywiście jest to nieco ryzykowny sposób rozmnażania, bo takiemu potomstwu brak różnorodności genetycznej, którą wnosi dwoje rodziców, a która może dawać np. większą odporność na choroby.
Nowsze odkrycia dotyczące hodowanych w niewoli kondorów kalifornijskich sugerują, że te krytycznie zagrożone ptaki mogą rozmnażać się poprzez partenogenezę, nawet gdy samice są w regularnym kontakcie z płodnymi samcami. Partenogeneza jest więc dla nich opcją, a nie koniecznością. Co ciekawe, u gatunków korzystających z tej formy rozmnażania może ona być źródłem tworzenia się nawet 3 proc. jaj!
Z najnowszego odkrycia, opublikowanego na łamach pisma „Biology Letters”, płynie jeszcze jeden fascynujący wniosek. Otóż, jak wiemy, istnieje ewolucyjny związek między krokodylami i ptakami – należą one do gromady gadów zwanej archozaurami, która dawniej obejmowała również dinozaury i gady latające. Naukowcy sądzą, że partenogeneza może być cechą, którą mógł posiadać odległy wspólny przodek (a raczej przodkini) obu tych linii. Oczywiście, aby to zweryfikować, potrzebne są dalsze badania.
A tymczasem być może zoo Parque Reptilandia w Kostaryce pomyślałoby nad partnerem dla samicy krokodyla, która trafiła do zagrody jako dwulatka, a kolejne 16 lat spędziła samotnie? Mam nadzieję, że teraz posypią się dla niej propozycje matrymonialne z innych ogrodów zoologicznych.
Nie jesteśmy portalem. To blog tworzony przez dwie osoby – Olę i Piotra (a ten tekst napisałam ja, Ola). Jeśli mój tekst Ci się spodobał, do czegoś się przydał lub coś wyjaśnił – to świetnie. Wkładamy w nasze materiały dużo pracy starając się, by były rzetelne i jasne. Jeśli chcesz, możesz w zamian podarować nam wirtualną kawę. Będzie nam bardzo miło. Dziękujemy 🙂
You must be logged in to post a comment.