Wysokie temperatury tego lata wywołały gigantyczne topnienie lodu w Grenlandii i bezprecedensowe pożary na północy Syberii i Kanady oraz na Alasce. To coraz wyraźniejsze sygnały mówiące o tym, że z klimatem Ziemi dzieje się coś bardzo złego.
Wspomnicie moje słowa. Za kilkanaście lat stacje telewizyjne będą pokazywać urywki materiałów z pamiętnego 2019 roku z komentarzem, że drastyczne skutki zmiany klimatu były już wówczas widoczne jak na dłoni, a jeszcze mało kto, z wyjątkiem naukowców, przejmował się tym, jak należy. Niewątpliwie żyjemy w ciekawych czasach…
Grenlandia płynie
Pod koniec lipca 2019 roku nad Grenlandię dotarła fala upałów, która kilka dni wcześniej zaszokowała Europę Zachodnią temperaturami przekraczającymi 40°C. W najwyższym punkcie mroźnej wyspy, około 3300 metrów n.p.m., temperatura przez wiele godzin utrzymywała się powyżej zera, co się po prostu tutaj nie zdarza. Z kolei w stacji Zackenberg na poziomie morza we wschodniej Grenlandii odnotowano niemal 20°C! I dzieje się to na arktycznej wyspie pokrytej lądolodem, który jest największym magazynem lodu na półkuli północnej.
Jeśli w tym momencie przychodzi Wam na myśl historia o ponoć zielonej niegdyś Grenlandii, to wiedzcie, że jest to mit upowszechniony w X wieku przez niejakiego Eryka Rudego, banitę, który, chcąc namówić kolonistów do wyprawy na Grenlandię, z zapałem głosił, że jest to „zielona kraina” w przeciwieństwie do „lodowej krainy”, czyli Islandii. Jak widać, jego wymyślona historia przetrwała ponad 1000 lat i wciąż ma się nieźle. Analizy rdzeni lodowych pokazują, że Grenlandia po raz ostatni CZĘŚCIOWO zazieleniła się jakieś 120 tys. lat temu.
Skutki tegorocznych upałów na Grenlandii były łatwe do przewidzenia. W pierwszych dniach sierpnia glacjolodzy donosili, że każdego dnia z pokrywy lodowej na tej wyspie wytapiało się ponad 10 miliardów ton wody. W sumie w samym tylko lipcu z grenlandzkiego lądolodu ubyło około 180 miliardów ton lodu, co oznacza wzrost poziomu oceanów na świecie o około pół milimetra. Jest to bilans dotyczący masy powierzchniowej (opady śniegu minus topnienie) i nie obejmuje cielenia się gór lodowych oraz topnienia zachodzącego na granicy lodu i wody morskiej. Wskutek tego 2019 będzie prawdopodobnie rokiem rekordowym pod względem utraty lodu na Grenlandii.
Tak wyglądały roztopy na Grenlandii sfilmowane 1 sierpnia 2019 roku:
This is a roaring glacial melt, under the bridge to Kangerlussiauq, Greenland where it’s 22C today and Danish officials say 12 billions tons of ice melted in 24 hours, yesterday. pic.twitter.com/Rl2odG4xWj
— Laurie Garrett (@Laurie_Garrett) 1 sierpnia 2019
I tu ważne zastrzeżenie. Grenlandię już niejednokrotnie w przeszłości nawiedzały „fale upałów”, co oznacza występowanie przejściowych okresów z temperaturami dużo wyższymi od średnich. To element naturalnej zmienności pogodowej w tym regionie – stwierdził w rozmowie z Discover Magazine Mark Serreze, szef National Snow and Ice Data Center. Dodał, że teraz ta naturalna zmienność pogody nakłada się na długoterminowy trend ocieplenia klimatu, które w Arktyce odczuwalne jest silniej niż gdziekolwiek indziej na Ziemi. W rezultacie fale ciepła w tym regionie stają się bardziej intensywne – temperatury rosną do wyższych wartości niż w przeszłości.
Porównajcie sobie stan pokrywy lodowej na Grenlandii w sierpniu 2018 roku (z lewej) i na początku sierpnia 2019 roku (z prawej), widziany “oczami” satelity:
Every picture tells a story
Here’s the extent of the #Greenland ?? melt in August 2018 and 2019, seen from space ?
The slider version shows it in even starker fashion▶️https://t.co/zWx9fASEji
(?courtesy of @Pierre_Markuse ▶️https://t.co/kEBQBTWuMz) pic.twitter.com/Up2d9eJGAw
— WMO | OMM (@WMO) 6 sierpnia 2019
W kiepskiej kondycji jest również pokrywa lodowa w pozostałej części Arktyki. W lipcu 2019 roku objętość lodu wynosiła tam średnio 8800 km sześciennych i była to najniższa spośród wartości odnotowywanych dla tego miesiąca. W lipcu w Arktyce było ponad dwa razy mniej lodu niż 20 lat temu w tym samym okresie, co widać na wykresie poniżej:
#Arctic sea ice volume broke another record minimum for July with an average of 8,808 km³. That’s less than *half* of what it was just 20 years ago. #climatechange #climatecrisis #dataviz pic.twitter.com/yyldNbNtH6
— Andy Lee Robinson (@ahaveland) 5 sierpnia 2019
Przełożenie jest proste: im mniej będzie w Arktyce powierzchni pokrytych lodem, tym szybciej będą się nagrzewać te powierzchnie i masy powietrza ponad nimi, a więc tym szybciej będzie przebiegało ocieplenie w tym regionie.
Arktyka płonie
Badania pokazują, że ocieplenie w Arktyce postępuje dwa razy szybciej niż w innych rejonach globu. Z kolei temperatury odnotowane w czerwcu na całej Ziemi były absolutnie rekordowe dla tego miesiąca, co potwierdzają również dane Światowej Organizacji Meteorologicznej. Wyjątkowo upalne i suche lato zaowocowało licznymi pożarami na Syberii, Alasce i w północnej Kanadzie, a nawet na Grenlandii. Na samej Alasce na przełomie lipca i sierpnia naliczono ponad 100 dużych pożarów (obejmujących 0,7 miliona hektarów), a w sumie było ich w tym roku aż 400 (!). Sytuacja na Syberii jest jeszcze poważniejsza, bo wedle rosyjskiej Federalnej Agencji Leśnej pożary na przełomie lipca i sierpnia objęły ponad 2,7 miliona hektarów lasów i torfowisk.
Tereny Arktyki objęte pożarami pod koniec lipca 2019 roku widać na wizualizacji poniżej:
Impressive extent of heavy smoke across much of central Russia/Siberia, Alaska & Canada from numerous intense boreal & #Arctic #wildfires shows up in latest #Copernicus Atmosphere Monitoring Service aerosol optical depth forecast https://t.co/N5E33mccsh pic.twitter.com/br0kkT02HY
— Mark Parrington (@m_parrington) 24 lipca 2019
Oczywiście warto zauważyć, że pożary lasów i torfowisk w Arktyce o tej porze roku to nic nadzwyczajnego – zdarzają się regularnie. Owszem, ale nie w aż takim natężeniu. Jak stwierdzili specjaliści z agencji Copernicus Atmosphere Monitoring Service (CAMS), obecna sytuacja jest bezprecedensowa: pożarów w Arktyce jest znacznie więcej niż w poprzednich latach.
Szalejące w Arktyce pożary posyłają do atmosfery ogromne ilości toksycznych gazów i lotnych zanieczyszczeń oraz całe mnóstwo dwutlenku węgla. Tylko w czerwcu 2019 roku wskutek tego w obrębie koła podbiegunowego zostały uwolnione większe ilości CO2 niż podczas wszystkich czerwcowych pożarów w latach 2010-2018 – twierdzi CAMS. Agencja szacuje, że emisje te sięgnęły 50 megaton dwutlenku węgla, co jest wartością zbliżoną do całorocznych emisji tego gazu przez Szwecję. Uwolniony w ten sposób CO2 podsyci i tak już rozkręcony proces ocieplania się klimatu.
Dymy unoszone wiatrem z pożarów zasnuły niebo nad Azją, tworząc “pokrywę” o powierzchni ponad 4,5 miliona km kwadratowych:
The #siberianfires in #KrasnoyarskKrai and #SakhaRepublic, #Russia now created a smoke lid extending over 4 and half million of sq km over central northern Asia. This is staggering. @m_parrington @CopernicusEU @DanLindsey77 pic.twitter.com/A8fleCzr3k
— Santiago Gassó (@SanGasso) 24 lipca 2019
Dodatkowym problemem są unoszące się z pożarów ogromne ilości sadzy. Sadza pochłania światło słoneczne i ogrzewa atmosferę. Jeśli spadnie na lód lub śnieg, pogarsza jego zdolność odbijania światła i może zatrzymywać więcej ciepła, przyspieszając proces topnienia.
Jeśli nic nie zrobimy, żeby ograniczyć emisje CO2 i spowolnić w ten sposób rozpędzające się ocieplenie, to zarówno pożary w Arktyce, jak i fale upałów docierające do Grenlandii mogą stać się coroczną normą. Tylko proszę mi nie mówić, że to, co my robimy, nic nie da, bo winne są Chiny, rząd amerykański czy elektrownie w Niemczech. Trzeba zacząć od siebie, i to już, a nie wciąż oglądać się na innych, mając nadzieję, że zamykając oczy, nie będziemy widzieć tego, jak wali nam się dobrobyt zbudowany na spalaniu paliw kopalnych. Jeśli nic nie zrobimy, runie, zanim zdążymy otworzyć oczy.
You must be logged in to post a comment.