captcha image

A password will be e-mailed to you.

Doskonałe wyczucie opowieści i iście detektywistyczna praca autora sprawiają, że „Kopernik rewolucje” naprawdę wywraca w naszych głowach to, jak myślimy o „wielkim astronomie”. I muszę przyznać, że to bardzo miłe uczucie

Tekst jest elementem płatnej współpracy z wydawcą książki, a Crazy Nauka jest patronem medialnym tytułu

No i co my właściwie wiemy o Koperniku? Poza chwytliwym hasełkiem o wstrzymywaniu Słońca i ruszaniu Ziemi? Oraz toruńskim rodowodzie astronoma? Prawda jest taka, że mało. A nawet bardzo mało.

Data jego urodzenia mogła zostać zmyślona przez astrologa, który dawno po śmierci Kopernika postawił mu horoskop (jakże odkrywczo „wieszcząc” talenty do nauk ścisłych). Ba, sam fakt małżeństwa jego rodziców wydaje się dziwny i podejrzany.
Tak naprawdę o oficjalnym Mikołaju Koperniku, administratorze Warmii i kanoniku kapituły katedralnej wiadomo sporo. To nieuniknione, bo osoba zajmująca niezwykle ważne stanowiska siłą rzeczy pojawia się w dokumentach czy wspomnieniach mu współczesnych.

Ale to, co jest dziwne i nietypowe, to fakt, że sam Kopernik nie pozostawił po sobie niemal żadnych śladów. A to zaskakujące, bo w tamtym okresie ludzi o podobnym wykształceniu i pozycji pisali pamiętniki i na różne sposoby dbali o to, by przejść do historii.
Właśnie z takiego miejsca startuje Wojciech Orliński rozpoczynając swoją nową książkę „Kopernik rewolucje”. Czyli z punktu, w którym niewiele wiemy, ale możemy się wiele domyślać.

Szpieg i donosiciele

I to jest mocna strona tej książki. Bo Orliński jest dziennikarzem, a nie historykiem, więc może sobie pozwolić na stawianie znacznie śmielszych hipotez. Ale korzysta z tego prawa bardzo rozważnie, bo wszelkie snute przez niego opowieści są oparte na najlepszych dostępnych źródłach, a gdy przechodzimy od tego co wiemy do tego, czego się domyślamy, jest to wyraźnie zaznaczone.

„Kopernik rewolucje” stawia niezwykle ciekawą tezę, że Mikołaj Kopernik był szpiegiem działającym na zlecenie jego superpotężnego wuja Łukasza Watzenrode. Jakkolwiek dziwacznie by to nie brzmiało, taki pomysł ma całkiem mocne oparcie w faktach i wiele tłumaczy – przede wszystkim to, dlaczego tak mało wiemy o prywatnym Koperniku.

Bo faktem jest, że najwięcej dowiadujemy się o nim z… donosów, które na niego pisano. Dotyczyły różnych spraw, ale poczesne miejsce zajmował związek Mikołaja Kopernika z Anną Schilling, oficjalnie jego gospodynią.

Wojciech Orliński, poza tym, że uczy chemii w jednym z liceów, jest znakomitym dziennikarzem. Znakomitym, bo mającym doskonałe wyczucie tego, jak opowiadać i jak utrzymać uwagę czytelnika. A to w książce „Kopernik rewolucje” bardzo ważne, bo autor zdecydował się przedstawiać nam bardzo szeroki obraz całej epoki, by stopniowo zawężać go do elementów, które już bezpośrednio łączą się z Kopernikiem. To ryzykowna metoda, czytelnik może bowiem znudzić się, rozproszyć i pogubić. I gry już powoli dochodzimy do momentu, w którym robi się trudno, Orliński szybko rozprasza napięcie i sprawia, że znowu czujemy się zaintrygowani i rozbawieni.

Opowieść zamiast wydarzeń

A przyznać trzeba, że złożoność epoki, o której opowiada książka jest niesamowita. Wielkie i małe intrygi i układy przewalające się przez ówczesną Europę potrafią oszołomić, a ogarnięcia całej sprawy nie ułatwia fakt, że część spokrewnionych bohaterów tych wydarzeń nosi takie same imiona i nazwiska.

Na szczęście Wojciech Orliński robi najlepszą z możliwych rzeczy – nie mówi o wydarzeniach, ale przedstawia opowieści, w których te zdarzenia łączą się w prawdziwą historię. To jest właśnie to, czego najbardziej brakuje w typowym szkolnym nauczaniu przedmiotu „historia”, gdzie zamiast historii dostajemy marnie powiązane fakty.

Kopernik był człowiekiem!

Chyba najlepszą rzeczą, jaką robi ta książka jest „uczłowieczenie” Kopernika. Znika z naszej głowy jako symbol i hasłowy „wielki astronom” i okazuje się być cierpliwym, mądrym, skromnym i pełnym poświęcenia człowiekiem o niesamowitym i wyjątkowym umyśle. Człowiekiem, z którym chciałoby się tak normalnie porozmawiać przy piwie i poznać jego poglądy na różne sprawy.

A jednocześnie widzimy Kopernika jako domniemanego szpiega, świetnego polityka i naukowca, bez którego zapewne bylibyśmy dobrych kilkadziesiąt lat do tyłu z rozwojem naszej cywilizacji. Ta teza wydaje się na pierwszy rzut oka szczególnie ryzykowna, bo przecież jak nie Kopernik, to kto inny.

Otóż nie. Okazuje się, że świat naukowy nie był jeszcze gotowy na odrzucenie kuriozalnie skomplikowanej wizji geocentrycznego świata. Kopernik na 30 lat przed publikacją swojego dzieła „De revolutionibus orbium coelestium” rozesłał po ówczesnych naukowcach tekst „Commentariolus” zawierający zarys jego hipotezy. Czyli jego koledzy czy konkurenci dostali fory, a mimo tego żaden z nich nie zdołał poradzić sobie ze zbudowaniem teorii, którą opracował Mikołaj Kopernik. I to traktując przez długi czas astronomię raczej jako hobby, bo innej roboty miał zatrzęsienie.

Powiem krótko – czytajcie książkę „Kopernik rewolucje”. Będziecie się świetnie bawili, bo Orliński ma wyjątkowy talent do lekkiego pisania o skomplikowanych sprawach. A bawiąc się zupełnie niespodziewanie zrozumiecie, jak działał nasz kawałek świata na przełomie XV i XVI wieku. No i docenicie wreszcie Kopernika-człowieka.

“Kopernik rewolucje”

Wojciech Orliński

Wydawnictwo Agora

Nie ma więcej wpisów