captcha image

A password will be e-mailed to you.

Taki w małych opakowaniach dziwnie przypominających te od lekarstw. To absolutne mistrzostwo marketingu zderzone z absolutnym brakiem podstaw naukowych.

Tak jak dwa dni temu nie pisaliśmy o jaki lek homeopatyczny nam chodzi, tak i dziś nie napiszemy nazwy jogurtu. Ale jego producent wykonał tak świetny kawał reklamowej roboty, że nie musimy jej tu wymieniać. Przez lata sprytnie układanych reklam właściwie nigdy nie mówiono nam, że ten jogurt sprawi, iż nie będziemy chorowali na przeziębienia i grypę w zimie. Jednak wspominano o odporności, która mieści się w brzuchu lub witaminach B6 i D, wspomagających działanie układu odpornościowego.

Jeszcze dwa lata temu na stronie jogurtu można było znaleźć 30 badań mających wskazywać na jego skuteczność – dziś już ich tam nie ma. Wtedy jednak zadaliśmy sobie trud przejrzenia wszystkich. Wnioski? Jogurt wspomaga działanie flory przewodu pokarmowego, a jego bezpośrednie, mocno udowodnione działanie sprowadza się do ograniczenia biegunki u niemowląt. Wśród badań były i takie, które przy najprostszej nawet analizie pokazywały, że ów jogurt… nie wywołał kompletnie żadnych pozytywnych efektów. Ale by to stwierdzić, trzeba było do badania zajrzeć. Tymczasem powołanie się na nie na stronie wyglądało tak mądrze…

Powiedzmy więc to szczerze – tak, ten jogurt zawiera żywe bakterie. Podobnie jak KAŻDY jogurt. Jego bakterie nie różnią się – pod względem działania – niczym od innych. Witamina D – więcej niż w buteleczce jogurtu jest jej w jednym żółtku. Witaminy B6 więcej ma jeden banan. Jak ktoś lubi ten jogurt – jego sprawa. Ale przed przeziębieniem dzięki niemu się nie uchroni.

Nie ma więcej wpisów