Byliśmy w rezerwacie ścisłym w Puszczy Białowieskiej – jedynym fragmencie lasu pierwotnego w Europie. Jest tam mnóstwo martwych drzew, a w nich – mnóstwo żywych stworzeń.
„A kiedy wejdziemy do rezerwatu ścisłego, zobaczą tam państwo istne cmentarzysko drzew…” – takie stwierdzenie padło z ust przewodnika mijanej przez nas grupy. Słysząc je, pani Lucyna Żłobin, oprowadzająca nas licencjonowana przewodniczka Białowieskiego Parku Narodowego (BPN), złapała się za głowę.
– Jakie cmentarzysko? – dziwi się Lucyna Żłobin. – Dzięki drzewom, które umarły i padły na ziemię, może żyć całe mnóstwo stworzeń: owadów, ptaków i gryzoni. Rozwijają się tam mchy, porosty, grzyby, śluzowce. Proces umierania i rozkładu drzew jest niezbędnym elementem życia Puszczy. Tutaj nic się nie marnuje, wszystko jest starannie wykorzystywane przez innych.
Rezerwat ścisły w Puszczy Białowieskiej jest jedynym ocalałym do dziś fragmentem pierwotnego lasu, jaki od ostatniego zlodowacenia porastał nasz kontynent. Puszcza miała mnóstwo szczęścia, bo kiedy możnowładcy w XV-XVI wieku zaczęli na potęgę wycinać europejskie lasy, weszła w skład dóbr królewskich i stała się terenem chronionym. Nikt nie mógł bez królewskiego pozwolenia ścinać tu drzew czy wybierać pszczołom leśnym miodu, a polować mogli tu tylko królowie. Puszczy pilnowali królewscy strażnicy leśni, a kłusownicy byli surowo karani.
Iście królewskim celem polowań były przede wszystkim żubry. Tak się złożyło, że królom nie było po drodze do Puszczy i polowania odbywały się nader rzadko – średnio co kilkanaście lat. Potem swoimi terenami łowieckimi uczynił Puszczę Białowieską rosyjski car, który objął ją we władanie podczas zaborów. Dzięki temu tereny te właściwie już od XVI wieku nieprzerwanie znajdowały się pod ochroną. I tej specyficznej ochronie zawdzięczamy to, że w XX wieku Puszcza stała się jedynym miejscem w Europie, w którym przetrwał pierwotny las oraz żubry. Ostatni z żubrów padł z rąk kłusownika w 1919 roku, ale już w 1929 roku polscy naukowcy sprowadzili z ogrodów zoologicznych potomków białowieskich żubrów i zaczęli rozmnażać te zwierzęta. Przywrócili je naturze w 1952 roku. Dziś żyje w Puszczy ponad 600 żubrów. Ich stadko można zobaczyć w Zagrodzie Pokazowej pod Białowieżą. My niedługo wybieramy się, żeby tropić żubry z przewodnikiem w ich naturalnym środowisku.
Jedyną formą działalności człowieka w rezerwacie ścisłym było bartnictwo, ale i ono ustało ponad 100 lat temu. Puszcza przeżywała swoje najgorsze chwile podczas pierwszej wojny światowej, kiedy to Niemcy zaczęli prowadzić wyręb drzew na wielką skalę, ale przegrana dała kres tym działaniom. Podczas drugiej wojny Puszcza szczęśliwie uniknęła wielkich zniszczeń. I tak oto staliśmy się dziedzicami tego niezwykłego bogactwa, którego zazdroszczą nam inne kraje. Na puszczańskich szlakach spotkaliśmy turystów z Tanzanii, Czech czy Holandii, którzy przyjechali obejrzeć ten skarb. Tłumaczyli, że się śpieszyli, by zdążyć przed planowaną w Puszczy wycinką drzew i wielkim sprzątaniem lasu…
Wracając do rezerwatu ścisłego. Rzeczywiście, leży tutaj mnóstwo martwych drzew. Nie jakoś okropnie dużo – przed przyjazdem tutaj wyobrażałam sobie wielkie zwały pni na dnie lasu, a okazało się, że jest ich po prostu znacząco więcej niż w sprzątanym przez leśników, gospodarczym lesie. Charakterystyczne jest też to, że wiele martwych drzew wciąż stoi. Bo drzewa umierają, stojąc.
A martwe drzewa to istny raj dla bezkręgowców i ptaków. Martwe lub miejscowo próchniejące i usychające drzewa zasiedlają nie tylko słynne na całą Polskę korniki, ale też wiele innych chrząszczy, a także pajęczaków czy wijów. Znaczna ich część to gatunki zagrożone wyginięciem. W tych obumierających drzewach widziałam całe mnóstwo dziupli wykorzystywanych przez ptaki, w tym oczywiście przez dzięcioły, ale też przez sowy, jerzyki, muchołówki, sikorki czy kowaliki.
Ptaków w Puszczy jest naprawdę zatrzęsienie! Będąc przez zaledwie trzy godziny w rezerwacie ścisłym, widziałam niemal wszystkie wymienione gatunki ptaków (bez sów), w tym całą rodzinę niezwykle rzadkich dzięciołów trójpalczastych, których byt jest uzależniony od zamarłych lub martwych świerków, będących przysmakiem kornika. I wcale nie musieliśmy się czaić, żeby wszystkie te ptaki zobaczyć – ot, szliśmy przez las, przewodniczka mówiła, nasz syn Adaś regularnie wydawał zachwycone okrzyki, a my cykaliśmy zdjęcia. A wokół szalały najrzadsze ptaki w Europie.
A to był dopiero początek, bo potem skupiliśmy uwagę na leżącym drewnie w różnych stadiach rozkładu. Tu dopiero kwitło życie! Widać było dziurki w świerkach wykute przez dzięcioły zjadające korniki, mech konkurował ze śluzowcami o najlepsze miejsce na pniach, a pomiędzy próchniejącymi konarami ze swoich norek wybiegały nornice rude – po raz pierwszy widziałam je w naturalnym środowisku, i to od razu dwie! No a potem było coś, czego już zupełnie nie spodziewałam się zobaczyć. Kiedy obserwowaliśmy zwalone drzewo, spomiędzy jego konarów chyłkiem wybiegła kuna leśna! Dla nas, ludzi z wielkiego miasta, to było naprawdę ogromne przeżycie. Płazów nie widziałam, ale wiadomo, że w próchnie leżących na ziemi pni zimują ropuchy i traszki. W lasach gospodarczych, z których martwe drewno jest regularnie usuwane, zwierzęta te mają po prostu znacznie trudniejsze warunki do życia lub w ogóle nie są w stanie przetrwać.
W tej niezmiernej różnorodności swoje miejsce ma i kornik drukarz. Ten niewielki chrząszcz w ostatnim czasie ze zwiększoną intensywnością atakuje puszczańskie świerki. Ministerstwo Środowiska widzi w tym zagrożenie dla Puszczy Białowieskiej i chce świerki wycinać, by się nie zmarnowały jako pożywienie dla kornika, tylko mogły być wykorzystane przez człowieka. Warto wiedzieć, że Puszcza poza rezerwatem ścisłym jest lasem w dużej mierze zasadzonym przez człowieka. Sadząc drzewa, leśnicy preferowali świerki przydatne jako surowiec w przemyśle meblarskim czy budowlanym. Dziś to właśnie rosnące jeden obok drugiego świerki są najszybciej atakowane przez kornika. Zdrowe drzewo broni się przed tym chrząszczem, zalewając jego gniazda i korytarze żywicą. Osłabione drzewo się poddaje.
A wygląda na to, że świerki mają w Polsce coraz trudniejsze warunki do życia, bo klimat się ociepla i gatunek ten będzie się prawdopodobnie wycofywał na północ. Z powodu działania kornika zginęło już 10 proc. białowieskich świerków. Dr hab. Marcin Zych z Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego uspokaja, że to naturalny proces i że korniki najprawdopodobniej reagują w ten sposób na „nadpodaż” świerków. Z badań prowadzonych w Puszczy wynika, że w historii tego lasu było już wiele takich „inwazji” kornika, które kończyły się samoczynnie, w sposób naturalny.
W rezerwacie ścisłym, w którym dominuje las mieszany, kornik nie ma tak komfortowych warunków jak w świerkowym lesie gospodarskim. Przeszkodą są chociażby odległości dzielące od siebie poszczególne świerki – aby znaleźć kolejną ofiarę, kornik musi przebyć spore odległości. A po drodze czają się przecież zastępy głodnych ptaków. Dlatego tak ważne jest, aby było jak najwięcej naturalnych, niemonokulturowych lasów, które same doskonale radzą sobie ze swoimi naturalnymi zagrożeniami. W miejsce zniszczonych przez korniki świerków wyrosną drzewa, które będą najlepiej przystosowane do panujących tutaj warunków. Naukowcy uważają, że Puszcza sama wyreguluje ten proces. Nie trzeba więc wkraczać do niej z piłami i ciężkim sprzętem do transportu drewna, który zniszczy znaczne połacie ściółki i podszycia lasu.
Na koniec ciekawostka. Mimo że komary wściekle atakowały nas przed wejściem do rezerwatu, to w jego obrębie w zasadzie dały nam spokój. Nasza przewodniczka z BPN wyjaśnia, że to zasługa tak licznych w Puszczy ptaków, które zjadając komary, po prostu trzymają w ryzach populację tych owadów. Najskuteczniejszymi spośród białowieskich łowców komarów są jerzyki, sikorki i muchołówki. Chwała im za to!
Dodatkowe informacje:
You must be logged in to post a comment.