Zjawisko El Niño, mimo że zachodzi na Pacyfiku, to wpływa na pogodę na całej Ziemi. Wzmacnia skutki globalnego ocieplenia, więc czekają nas rekordowo wysokie temperatury. W jednych miejscach świata pojawią się susze i pożary, w innych – ulewne deszcze, powodzie, cyklony i inne ekstremalne zjawiska. Pogoda wchodzi na naprawdę wysokie obroty.

Czym są El Niño i La Niña? I dlaczego wejście w fazę El Niño jest groźne dla globalnych temperatur?
El Niño (po hiszpańsku „chłopiec”) wraz z La Niña („dziewczynka”) to zachodzące wymiennie zjawiska występujące na Pacyfiku, które wynikają z powiązania procesów zachodzących w atmosferze i oceanie. Wskutek ogromnej skali procesy te wpływają na pogodę na całej Ziemi. El Niño reprezentuje fazę ciepłą, La Niña – fazę chłodną.
Jak podaje NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration), epizody El Niño i La Niña trwają zazwyczaj 9-12 miesięcy, ale czasami mogą ciągnąć się latami. Zjawiska El Niño i La Niña zdarzają się średnio co dwa do siedmiu lat, ale nie występują regularnie. Ogólnie rzecz biorąc, El Niño występuje częściej niż La Niña i wywiera silniejszy wpływ na globalną pogodę.
Zacznijmy od La Niña, której skutków doświadczaliśmy w ciągu ostatnich trzech lat, kiedy to Pacyfik był chłodniejszy niż zwykle. Dzięki temu pobierał z atmosfery więcej niż zazwyczaj energii cieplnej, co osłabiało widoczne dla nas skutki globalnego ocieplenia. A mimo to w wielu miejscach na świecie pobite zostały rekordy wysokości temperatury wszech czasów.
Według analizy przygotowanej przez badaczy z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu (PIK) te trzy lata wpływu La Niña tymczasowo obniżyły globalne temperatury o około 0,1°C.
Wyobraźcie więc sobie, co będzie się działo, kiedy do głosu dojdzie przeciwne, ciepłe zjawisko – El Niño, wskutek którego ocean pobiera mniej energii z atmosfery albo wręcz ją oddaje, co podkręca skutki globalnego ocieplenia! Naukowcy z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu (Potsdam-Institut für Klimafolgenforschung – PIK) napisali w niedawno opublikowanej analizie, że jeśli El Niño wkrótce ponownie znajdzie się na pierwszym planie, możemy spodziewać się już w tym roku znacznego skoku globalnych temperatur, zaś w 2024 roku przez krótki okres wzrost temperatury może sięgać aż 1,5°C powyżej średniej z epoki przedprzemysłowej (teraz średnie roczne temperatury są o ok. 1,1°C wyższe niż 150 lat temu).
I zjawisko, które może doprowadzić do takiego wzrostu temperatur, właśnie rodzi się na Pacyfiku.

Budzi się El Niño
„Od około 2 tygodni obserwuje się na wschodnim Pacyfiku u wybrzeży Peru i Ekwadoru bardzo wysoką (około 6 stopni) dodatnią anomalię temperatury wód powierzchniowych oceanu. To niewątpliwie początek El Niño. Formalnie rzecz biorąc, jesteśmy jeszcze w fazie neutralnej – przejściowej. Wszelkie indeksy, a jest ich kilka, które mają ilościowo pokazać w jakiej fazie cyklu ENSO (El Niño South Oscillation) jesteśmy, biorą pod uwagę cały pas okołorównikowego Pacyfiku. Minie więc kilka/kilkanaście tygodni, zanim ocieplenie obejmie cały ten obszar i wtedy ewidentnie będzie można mówić o El Niño na Oceanie Spokojnym. Sprawa jest jednak przesądzona” – napisał 2 kwietnia w grupie FB Przyroda, klimat, ludzie, nauka – Grupa FOTA4Climate dziennikarz meteorologiczny Krzysztof Drozdowski.
Badacze z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu prawdopodobieństwo nadejścia El Niño w 2023 roku oszacowali na niemal 90 proc. W pełni objawi się nad Pacyfikiem najbliższej jesieni.
„Mogą temu towarzyszyć liczne ekstremalne zjawiska pogodowe, takie jak ulewne deszcze w Peru czy susza w Australii i Indonezji. Ponieważ El Niño w krótkim czasie podwyższa również globalne temperatury, istnieje możliwość, że rok 2024 może być najcieplejszym rokiem od czasu, gdy rozpoczęły się pomiary pogodowe” – napisali badacze z PIK w publikacji.
Skąd się biorą El Niño i La Niña?
El Niño i La Niña to – najogólniej rzecz biorąc – zjawiska zachodzące pod wpływem zmian temperatury powierzchniowych wód Pacyfiku w pobliżu Ameryki Południowej. Ich wpływ wykracza jednak daleko poza Pacyfik i Amerykę, tak naprawdę dyktując pogodę na całej Ziemi.
El Niño i La Niña są jednymi z elementów ENSO (El Niño-Southern Oscillation), czyli oscylacji południowej. ENSO oznacza naprzemienne występowanie w południowej części Oceanu Spokojnego trzech faz: ciepłego zjawiska El Niño, chłodnego zjawiska La Niña oraz fazy neutralnej.

Procesy te bardzo dokładnie opisuje serwis Nauka o klimacie w artykule „Pięć pytań o ENSO (El Niño i La Niña)”. Ja opiszę je tutaj skrótowo.
Otóż punktem wyjścia jest to, że nad całym ziemskim równikiem zachodzi silna konwekcja, czyli wznoszenie się nagrzanego, wilgotnego powietrza, w miejsce którego napływa – w formie wiatrów zwanych pasatami – powietrze znad zwrotników. Ruch obrotowy Ziemi (na wschód) sprawia, że masy powietrza niejako „zostają w tyle”, czyli z naszego punktu widzenia skręcają na zachód.
Ma to szczególne implikacje nad Oceanem Spokojnym, czyli Pacyfikiem. Tam, w strefie równikowej, powietrze i woda są wskutek tych procesów przepychane od strony Ameryki Południowej ku Azji i Australii. W rejonach Azji i Australii tworzy się obszar bardzo ciepłej wody, nad którym zachodzi silna konwekcja, czyli wznoszenie się ciepłego i wilgotnego powietrza, co powoduje intensywne opady. Z kolei u wybrzeży Ameryki Południowej wypływają na powierzchnię chłodne wody z głębin oceanu.

La Niña
Co kilka lat pasaty, czyli wiatry wiejące znad zwrotników, nasilają się. Wskutek tego szybciej przepychają wodę od wybrzeży Ameryki Południowej w stronę Azji i Australii. Oznacza to, że woda ma mniej czasu na to, by ogrzać się od promieni Słońca, więc u wybrzeży Ameryki Południowej, gdzie wypływa woda głębinowa, tworzy się chłodna plama, a jednocześnie ciepły obszar wód przesuwa się w okolice Azji i Oceanii. Tak formuje się La Niña.

Faza neutralna
W fazie neutralnej ENSO strefa intensywnej konwekcji i opadów znajduje się nad „pacyficzną plamą ciepła” między Azją i Australią. Jest to podobna sytuacja jak w fazie La Niña, ale konwekcja i opady w fazie neutralnej są znacząco słabsze.
El Niño
Od czasu do czasu pasaty słabną i wówczas występuje El Niño. Wolniejsze wiatry leniwie popychają wodę oceaniczną na zachód, ku Azji i Australii, więc ma ona dużo czasu na to, by porządnie się nagrzać. Wskutek tego powierzchnia Pacyfiku robi się cieplejsza niż zwykle, a nad jego środkowym obszarem powstaje strefa konwekcji, czyli wznoszenia się ciepłego i wilgotnego powietrza. Skutkuje to m.in. powstawaniem rozbudowanych chmur i silnymi opadami.
Powietrze, które wznosi się nad środkowym Pacyfikiem, opada z kolei nad Azją i Australią, gdzie wywołuje srogie susze, które np. w Australii prowadzą do pożarów buszu. Dla odmiany Chile i Peru w fazie El Niño nękane są przez ulewne deszcze i powodzie.

Wpływ El Niño sięga dalej w świat, bo w tej fazie susze nawiedzają także Amazonię i Amerykę Centralną. Cieplejszych niż zwykle warunków doświadcza północno-zachodnie wybrzeże Ameryki Północnej (podczas La Niña jest na odwrót – warunki są chłodniejsze niż zazwyczaj). Skutkiem El Niño mogą być również surowsze zimy w Europie. Niektóre badania pokazują, że El Niño może odpowiadać też za susze na Półwyspie Arabskim, zaś La Niña – odwrotnie – za silniejsze opady w tym samym regionie.
Skutki globalne
Anomalia temperatury podczas El Niño i La Niña obejmuje tak ogromny obszar nad Oceanem Spokojnym i sąsiadującymi z nim lądami, że ma istotne znaczenie dla średniej temperatury powietrza na całej Ziemi. Powtórzmy to sobie raz jeszcze: El Niño podwyższa średnie temperatury globalne, a La Niña je obniża.
La Niña w latach 2010-2012 była jednym z najsilniejszych tego typu zjawisk w historii pomiarów. Pomogło to utrzymać średnią temperaturę globalną w 2011 roku poniżej ostatnich, zwyżkowych trendów, dzięki czemu rok ten znalazł się na 14. miejscu wśród najcieplejszych lat od początku pomiarów. La Niña w 2010 roku spowodowała powodzie w Australii, Pakistanie i Stanach Zjednoczonych oraz doprowadziła do ponadprzeciętnej aktywności cyklonów tropikalnych na północnym Oceanie Atlantyckim w latach 2010-2012.

Wzorce pogodowe statystycznie związane ze zjawiskiem El Niño w okresie od grudnia do lutego. Źródło: NOAA NWS/NCEP Climate Prediction Center

Zjawisko El Niño z lat 1997-1998 jest uważane za jedno z najpotężniejszych wydarzeń związanych z ENSO w zarejestrowanej historii pomiarów. Przejściowo podniosło temperaturę powietrza o 1,5°C, podczas gdy zwykły wzrost związany z wydarzeniami El Niño wynosi 0,25°C.
Ponadto, z El Niño z lat 1997-1998 wiązane jest wystąpienie susz, powodzi i innych katastrof naturalnych na całym globie. W tym okresie wystąpiły ekstremalnie duże opady deszczu m.in. w Ekwadorze, Peru, Kenii, Somalii i Kalifornii. Z kolei m.in. w Indonezji, Malezji i Brazylii odnotowano ciężkie susze, którym towarzyszyły pożary obszarów naturalnych. Znacznie zwiększyła się również aktywność i intensywność cyklonów tropikalnych na Oceanie Spokojnym.
Nie wiadomo, co dokładnie czeka nas wskutek nadchodzącego El Niño, choć możemy się domyślać, że Europę czekają kolejne fale upałów, Peru, Ekwador i Kalifornię – powodzie, a Indonezję, Australię czy Brazylię – susze i pożary. Zmiana klimatu wejdzie wskutek tego na wyższe obroty, więc odnotujemy kolejne rekordy wysokości temperatury. Będziemy mieli przedsmak tego, co czeka nas już na stałe wskutek zmiany klimatu za kilkanaście-kilkadziesiąt lat. Obyśmy zdołali się choć częściowo przygotować na nadchodzące zmiany.
Nie jesteśmy portalem. To blog tworzony przez dwie osoby – Olę i Piotra (a ten tekst napisałam ja, Ola). Jeśli mój tekst Ci się spodobał, do czegoś się przydał lub coś wyjaśnił – to świetnie. Wkładamy w nasze materiały dużo pracy starając się, by były rzetelne i jasne. Jeśli chcesz, możesz w zamian podarować nam wirtualną kawę. Będzie nam bardzo miło. Dziękujemy 🙂