„Mało kogo obchodzi” to oczywiście prowokacja z mojej strony, bo lądowanie dwóch robotów na asteroidzie obchodzi zapewne co najmniej 127 milionów Japończyków oraz całe mnóstwo ludzi zaangażowanych w loty kosmiczne. Jest to ogromny sukces, a jeszcze większy będzie wtedy, kiedy uda się przywieźć próbki kosmicznej skały na Ziemię.
Wstyd mi, że to niemal przegapiliśmy. Kiedy w 2014 roku na komecie P67/Czuriumow-Gierasimienko miał osiąść lądownik Philae uwolniony z sondy Rosetta należącej do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), wydarzenie to śledziliśmy z wypiekami na twarzach i zapowiadaliśmy na wiele dni wcześniej. Tymczasem udane lądowanie nie jednego, tylko dwóch lądowników japońskich na asteroidzie odnotowaliśmy już post factum. To trochę jak historia z filmu „Apollo 13” Rona Howarda, w którym relacje z kolejnego już lotu na Księżyc nie są transmitowane na żywo przez żadną ze stacji telewizyjnych, bo lotami na Księżyc wszyscy już się znudzili.
Japońska misja nie jest pierwszą, która posadziła sondę na asteroidzie, bo w 2001 roku podobny wyczyn udał się inżynierom NASA z zupełnie do tego nieprzystosowaną sondą NEAR Shoemaker, która kończąc żywot, usiadła na Erosie, o dziwo nie rozbijając się o niego i jeszcze przez jakiś czas pozostając w kontakcie z Ziemią. Obecny wyczyn jest zatem pierwszym zakończonym sukcesem posadzeniem na asteroidzie robota przystosowanego do badania tego ciała niebieskiego z jego powierzchni.
Tym niemniej najnowsza misja Japończyków jest przynajmniej pod jednym względem nawet bardziej doniosła zarówno od amerykańskiej misji NEAR Shoemaker, jak i europejskiej Rosetty. Sonda Hayabusa2, która jest głównym statkiem-orbiterem w tej misji, ma w 2020 roku przywieźć na Ziemię próbki skały pobrane z asteroidy Ryugu. Do tej pory przywieziono na naszą planetę próbki skał z Księżyca (program Apollo) i asteroidy Itokawa (tego dokonała pierwsza japońska sonda Hayabusa w 2010). Każdy pochodzący z kosmosu materiał skalny, w dodatku przypisany do konkretnego ciała niebieskiego (czyli niebędący meteorytem) jest bezcenny dla nauki.
Misja Hayabusa2 – jak przebiega?
I to jest dobry moment, żeby więcej opowiedzieć o japońskiej misji Hayabusa2. Japońska Agencja Kosmiczna (JAXA) wysłała swoją sondę Hayabusa2 (z jap. „sokół wędrowny”) w stronę asteroidy w grudniu 2014 roku, a więc w podobnym czasie, kiedy ESA sadzała swoją sondę na komecie. 27 czerwca 2018 roku Hayabusa2 dogoniła asteroidę Ryugu i zaczęła krążyć wokół niej w odległości ok. 20 km. Następnie zbliżyła się do niej na odległość zaledwie 55 m, żeby wysłać tam dwa lądowniki: MINERVA-II1A i MINERVA-II1B (program kosmiczny, którego częścią są lądowniki i orbiter, nosi nazwę MINERVA II). Asteroida Ryugu znajdowała się wówczas 300 mln km od Ziemi.
Lądowanie odbyło się 21 września 2018, ale JAXA poinformowała o jego sukcesie dopiero dzień później, kiedy już upewniła się, że lądowniki bezpiecznie osiadły i jest z nimi łączność. Kiedy ESA sadzała sondę Rosetta na komecie, towarzyszyło temu ogromne zamieszanie medialne, zwieńczone transmisją na żywo. U Japończyków szum medialny był dużo mniejszy, nic więc dziwnego, że europejskie wydarzenie odbiło się szerszym echem w świecie. Dodatkowo, w budowę Rosetty zaangażowani byli polscy inżynierowie i naukowcy z Centrum Badań Kosmicznych PAN i to polski młotek planetarny MUPUS wkuwał się w twardy jak beton grunt komety. Mieliśmy więc akcent narodowy, co jeszcze bardziej skupiło naszą uwagę na tamtym wydarzeniu. Wiadomo, Polska jest najważniejsza.
Niestety, po niezbyt udanym lądowaniu i przesłaniu na Ziemię porcji początkowych (i bezcennych) danych europejski robot Philae umilkł z powodu braku zasilania. Japończycy zapewne bali się podobnej porażki podczas lądowania swoich robotów, dlatego tak długo wstrzymywali się z upublicznieniem informacji na ich temat (porażki? Jakiej porażki! Europejczykom z trudem, ale udało się przekuć lądowanie na komecie w swój sukces. A tak naprawdę – o czym mało kto wie – największym i niewątpliwym sukcesem była misja orbitera Rosetta). Japończycy odtrąbili swój sukces dopiero wtedy, gdy byli pewni, że lądowniki osiągnęły cel i jest z nimi kontakt. Chińczycy i Rosjanie postępują podobnie, choć jeszcze ostrożniej. I dlatego ich sukcesy kosmiczne również w dużym stopniu omijają nas szerokim łukiem.
Warto wiedzieć, że oba japońskie lądowniki nie są łazikami, tylko skoczkami, bo właśnie skokami mają się przemieszczać po powierzchni asteroidy. Niewielkie roboty (każdy z nich waży 1,1 kg) wyposażone są w czujniki temperatury, sensory optyczne oraz kamery. Zaraz po wylądowaniu wysłały na Ziemię porcję danych i zdjęcia z powierzchni asteroidy.
W październiku tego roku Hayabusa2 ma wysłać na to Ryugu jeszcze łazika o wdzięcznej nazwie MASCOT (od: Mobile Asteroid Surface Scout), a w 2019 roku – jeszcze jednego niewielkiego robota-skoczka. Również w 2019 roku sonda wyśle w stronę asteroidy pocisk, który wybije z jej powierzchni chmurę odłamków i pyłu. Dzięki temu Hayabusa2 będzie mogła pobrać z przestrzeni próbki (10 g) kosmicznej skały. W grudniu 2020 roku sonda ma wrócić na Ziemię wraz ze swoim bezcennym ładunkiem. Mam nadzieję, że przynajmniej to wydarzenie docenimy we właściwy sposób.
You must be logged in to post a comment.