„Sztuczna inteligencja” Margaret A. Boden pokazuje, jak działają i gdzie nie działają systemy, które właśnie gwałtownie zmieniają nasz świat. Lepiej wiedzieć, jak to się dzieje
Mało jest rozwiązań, które tak szybko i mocno, a jednocześnie tak dyskretnie wkroczyły w nasze życie, jak zrobiła to sztuczna inteligencja. W dodatku zupełnie nie taka, do jakiej przyzwyczaiły nas literatura i filmy science fiction. Zatem nie Terminator i HAL 9000, tylko odkurzacz, Asystent Google, system bankowy, testowanie leków i sortowanie zdjęć.
Najciekawsze jest to, że zazwyczaj nie zdajemy sobie nawet sprawy, że ta czy inna rzecz dzieje się właśnie za sprawą systemu sztucznej inteligencji. Działają one bowiem „w tle” – często nawet poza urządzeniem, z którego korzystamy, kontaktując się z wykonawcą ich „woli” tylko przez internet. Tak dzieje się z naszymi telefonami komórkowym, które – choć same są potężnymi maszynami obliczeniowymi wielokroć silniejszymi od superkomputerów z lat 80. – mają za małe możliwości, by poradzić sobie z zadaniami tak złożonymi jak analiza mowy w czasie rzeczywistym czy rozpoznawanie twarzy widocznej tylko z profilu.
To oczywiście najprostsze przykłady „konsumenckiej” sztucznej inteligencji. Ogromna część takich systemów działa w branżach, z którymi nie stykamy się bezpośrednio – w przemyśle, nauce, medycynie, transporcie. Tak czy inaczej ich wpływ na nasze życie jest ogromny, a jednak przez laików niezauważony.
Dlatego „Sztuczna inteligencja” Margaret A. Boden wydana w opisywanej już przeze mnie serii „Krótkie wprowadzenie” to lektura ważna. Choć, muszę przyznać, trudniejsza niż wcześniejsze tytuły. Trudniejsza, bo ambicją autorki było opisanie wielu aspektów działania i „konstrukcji” sztucznej inteligencji. A to temat, który od lat 60. rozrósł się niesamowicie.
Co ciekawe, mimo że książka w oryginale została wydana w 2018 roku, to w niektórych detalach widzimy, jak od tego czasu rozwinęła się ta technologia. Moją uwagę zwrócił fragment dotyczący rozpoznawania twarzy. Autorka pisze o tym, że rozpoznawanie profilu, gdy znany jest widok z przodu jest niezwykle trudne, prawie niemożliwe. Tymczasem od kilku miesięcy obserwuję niesamowicie sprawny system działający w obrębie powszechnie dostępnej usługi Google Photos, który właśnie niesamowicie sprawnie porządkuje fotografie osób z moich zdjęć rozróżniając je nawet wtedy, gdy widać tylko profil. I myli się bardzo rzadko.
Jednak to szczegóły, a główną ideą „Sztucznej inteligencji” jest zapoznanie nas ze złożonością tego obszaru wiedzy i zastosowaniami poszczególnych jego części. Muszę przyznać, że nie zdawałem sobie sprawy z różnic, jakie dzielą obszary wrzucane do wspólnego worka o nazwie „sztuczna inteligencja”.
Ba, choć autorka napisała książkę popularyzującą wiedze naukową, to momentami można zorientować się, że specjaliści zajmujący się opisywaną dziedzina toczyli zażarte wojny, a niesnaski będące ich efektem trwają do dziś. Okazuje się, że jedna grupa najwyraźniej pogardzała drugą, a ich działania doprowadziły do odebrania finansowania badań konkurentom. Potem los się odwrócił i to ci pozbawieni funduszy znowu stali się pożądani. No, nie spodziewałem się takich walk w takim miejscu.
Bardzo ciekawy jest rozdział poświęcony językowi, emocjom i kreatywności. To obszary tradycyjnie ludzkie, a tymczasem okazuje się, że sztuczna inteligencja wkracza w nie naprawdę gwałtownie. Rozpoznawanie języka, i to polskiego, działa dziś w każdym telefonie z Androidem. Ale emocje? Cóż, ich rozpoznawanie i naśladowanie dopiero się rozkręca, ale można się spodziewać, że wkrótce postęp będzie naprawdę zaskakujący.
Przez całą książkę przewija się wątek ogólnej sztucznej inteligencji, czyli takiej, która myśleć i wykonywać zadania równie sprawnie, jak człowiek. Bo te wszystkie rozwiązani, z którymi stykamy się na co dzień, to tzw. wąskie albo słabe sztuczne inteligencje. Mogę być w wielu zadaniach lepsze od człowieka, ale koncentrują się tylko na wąskim aspekcie działania, w innych zupełnie nie sprawdzając się. Taka wąska sztuczna inteligencja może lepiej od lekarza diagnozować na podstawie zdjęć rentgenowskich, ale pizzy przez telefon ani internet nie zamówi.
Cóż, na razie nic nie wskazuje na to, byśmy zbliżali się jakoś znacząco do systemu ogólnej sztucznej inteligencji. Może to mało naukowe podejście, ale w sumie cieszę się. Dobrze czuć się kimś wyjątkowym.
You must be logged in to post a comment.