captcha image

A password will be e-mailed to you.
Fot. MIT Technology Review

Fot. MIT Technology Review

Polski naukowiec opracował szybszy i tańszy test na wirusa Ebola niż te, których używa się obecnie. W dodatku taki, który opiera się na powszechnie dostępnych odczynnikach.

Tomasz Wołkowicz z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny jest co prawda bakteriologiem, ale nieobca mu jest wirusologia – w końcu i tu, i tu ma do czynienia z materiałem genetycznym, nad którym pracuje się podobnymi metodami.

Kiedy w Afryce Zachodniej wybuchła epidemia wirusa Ebola, polskie służby epidemiologiczne zostały postawione w stan gotowości bojowej. Pewnie nie zdajecie sobie z tego sprawy, że od września 2014 roku w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego wprowadzono całodobowe dyżury – po to, by w trybie pilnym można było badać zwożone tu z całej Polski próbki krwi osób podejrzanych o zakażenie Ebolą. Wołkowicz znalazł się na pierwszej linii frontu.

– Badanie każdej próbki to kilkugodzinny proces. Już samo ubranie się w strój ochronny zajmuje do półtorej godziny – powiedział Tomasz Wołkowicz Crazy Nauce. – Wiedzieliśmy, że jeśli wykryjemy wirusa, to testy trzeba będzie zgodnie z procedurami powtórzyć. A to przecież kolejne cenne godziny, które dzielą pacjenta i jego otoczenie od tej kluczowej informacji: czy wykryliśmy Ebolę, czy też nie. Dlatego doszedłem do wniosku, że potrzebny jest szybszy test.

Wirus gorączki krwotocznej Ebola od 2013 do 2015 roku zainfekował około 27 tys. osób, z czego blisko 11 tys. zmarło. Dostępne na rynku testy komercyjne są co prawda skuteczne w wykrywaniu choroby, ale jednocześnie są długotrwałe, drogie i wymagające wyspecjalizowanego sprzętu laboratoryjnego. Dlatego polski naukowiec postanowił opracować test tani, szybki i dostępny w niemal każdym laboratorium, również w afrykańskim szpitalu polowym, gdzie nikogo nie stać ani na komercyjne testy, ani na zaawansowany sprzęt.

– Może to zabrzmi dziwnie, ale założenia teoretyczne testu powstały w ciągu trzech nocnych godzin, kiedy w moim domu na warszawskiej Chomiczówce siedziałem i przeglądałem genomy różnych gatunków wirusa Ebola – opowiada Tomasz Wołkowicz. – Bałem się, że w końcu wpadnie tam ABW i mnie zgarnie za domniemane planowanie ataku terrorystycznego.

Swój test naukowiec oparł na najbardziej powszechnych odczynnikach – takich, jakie ma na wyposażeniu każde laboratorium. I jednocześnie takich, które działają w czasie krótszym niż godzina. – Po serii testów laboratoryjnych okazało się, że to, co wymyśliłem, działa – twierdzi Wołkowicz, który za to osiągnięcie został wyróżniony w prestiżowym konkursie „Innovators Under 35” organizowanym przez MIT Technology Review.

Polski test na Ebolę przechodzi obecnie proces patentowy, jednak celem Tomasza Wołkowicza nie jest komercjalizacja wynalazku, tylko udostępnienie go jak największej liczbie laboratoriów – po to, by łatwiej im było wykrywać groźnego wirusa.

O tym, jak działa ten genialny test i czy polskie służby epidemiologiczne obawiają się zawleczenia do nas Eboli, rozmawiamy z Tomaszem Wołkowiczem w naszej audycji Homo Science w radiu TOK FM 27 czerwca kilka minut po 21. Po emisji audycji będzie można posłuchać z nagrania.

Zapraszamy!

 

Polecamy też na naszym blogu:

Kiszone ogórki i kapusta dodają pewności siebie

Dlaczego dostajemy gęsiej skórki

 

Nie ma więcej wpisów