Tekst jest elementem płatnej współpracy z Wydawnictwem Uniwersytetu Łódzkiego
Fajnie być pozytywnie zaskakiwanym. Bo, muszę przyznać, nie siadałem do lektury książki „Arktyka” z wypiekami na twarzy. Może dlatego, że właściwie to taki umowny kawałek Ziemi. Nie kontynent, nie ląd czy lądolód. Niby ciągle się o nim słyszy, ale w sumie… no nie wiadomo. „To takie wokół północnego bieguna”.
Więc usiadłem trochę z obowiązku, a trochę z nadzieją, że jednak coś w tym będzie. No i… jest. OK, właściwie powinienem mieć już nieco więcej zaufania do tego tytułu, bo ukazał się w znakomitej serii „Krótkie wprowadzenie” stworzonej przez wydawnictwo Uniwersytetu Oksfordzkiego, a w Polsce wydawanej przez Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego. To już kolejny tytuł z tej serii, który opisujemy (tu, tu i tu i jeszcze tu oraz tu) i jeszcze ani razu się nie zawiedliśmy.
W „Arktyce” napisanej przez Klausa Doddsa i Jamiego Woodwarda ujęły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze aktualność. Książka została wydana w Oxfordzie w 2021 roku, więc wszelkie dane są tu bardzo świeże. A to ważne, bo zmiany zachodzące w Arktyce są bardzo szybkie i wciąż zaskakują naukowców.
Po drugie – przekrojowość ujęcia tematu. Taka jest właśnie koncepcja „Krótkiego wprowadzenia”, ale tym razem udało się to naprawdę rewelacyjnie.
No dobra, przede wszystkim dowiedziałem się, jak się definiuje tę całą Arktykę: najpopularniejsze określenie jej granic, to wszystko to, co leży za północnym kołem podbiegunowym. Czyli ogromny kawał Kanady, Rosji i Grenlandii, fragmenty USA, Norwegii, Finlandii i Szwecji i kawałeczek Islandii. W sumie niemal 20 milionów kilometrów kwadratowych, około 5% powierzchni Ziemi.
Jest jeszcze druga definicja – obszar wokół bieguna północnego, na którym średnia dobowa temperatura w lecie nie przekracza 10°C. Ta druga definicja jest bardzo dynamiczna i podkreśla to, dlaczego w ogóle Arktyka powinna nas obchodzić (poza zwykłą zdrową ciekawością i dążeniem do wiedzy).
Otóż zdefiniowana na drugi sposób Arktyka gwałtownie się kurczy. Zmiany klimatu sprawiają, że północne obszary Ziemi ogrzewają się w niespotykanym i niespodziewanym tempie. Naukowcy wciąż się zaskakiwani kolejnymi rekordami ciepła i zjawiskami, jakie zachodzą w obszarze Arktyki. Nagrzewa się ona najszybciej z całej Ziemi. Co gorsze wywołuje to zjawiska, które jeszcze przyspieszają ogrzewanie się klimatu – przede wszystkim chodzi tu o uwalnianie do atmosfery z rozmarzającego gruntu ogromnych ilości metanu, który jest gazem cieplarnianym o znacznie silniejszym działaniu od dwutlenku węgla. Na coraz większych obszarach pojawiają się też ogromne pożary, które również powodują uwalnianie węgla, który wcześniej był związany w postaci materii organicznej.
Ale „Arktyka” nie jest książką tylko o zmianach klimatu. W nieunikniony sposób ten temat wielokrotnie i na różne sposoby powraca, ale mamy tu naprawdę świetnie przygotowany przegląd podstawowych informacji (w końcu to „Krótkie wprowadzenie”).
Dla mnie najciekawsze są fragmenty mówiące o ludności Arktyki i zachodzących tam zmianach. Za kołem podbiegunowym żyje około 4 miliony osób, z czego połowa na terenie Rosji. Jednak trzy czwarte mieszkańców Arktyki to ludność rdzenna, reszta to napływowi. Widać to szczególnie w Rosji, która od wielu dziesięcioleci traktuje swoje północne obszary jako tereny o strategicznym znaczeniu – głównie (choć nie tylko) ze względu na występujące tam surowce. Dlatego powstało tam wiele miast przemysłowych, które pozostają zamknięte nie tylko dla obcokrajowców, ale również rosyjskich obywateli. Do miast tych sprowadzono ludzi z terenu całego kraju i z dwóch milionów mieszkańców rosyjskiej Arktyki zaledwie około 250 tysięcy to ludność rdzenna. Z kolei w Kanadzie ponad połowa mieszkańców to ludność rdzenna.
W skrótowy, ale naprawdę ciekawy sposób dowiadujemy się o historii ludzkiej obecności w tych regionach i ścisłym jej związku z zachodzącymi w różnym tempie zmianami klimatycznymi – zarówno tymi z ostatnich dekad, jaki i tymi sprzed tysięcy lat, które doprowadziły choćby do stopienia lodowego mostu łączącego Azję z Ameryką.
Niezwykle ciekawy jest ostatni rozdział mówiący o przyszłości Arktyki. Mowa tu zarówno o zmianach klimatu, jak i zmianach politycznych i gospodarczych. Rozmarzanie morza otwiera drogi dla żeglugi i ułatwia eksploatację zasobów kopalnych, więc coraz więcej państw jest zainteresowanych tymi terenami. Z kolei rdzenna ludność częściej i mocniej występuje przeciwko dzikiemu wykorzystaniu terenów, które przez tysiąclecia do niej należały. Wyraźnie tu też widać różnice w podejściu krajów do działań w Arktyce i to, jak wewnętrzna polityka tych państw wpływa na środowisko. Choćby USA, gdzie zależnie od bieżących zmian równowagi między dwiema rządzącymi partiami wydobycie gazu i ropy jest ograniczane lub promowane.
„Arktyka” to naprawdę świetnie przygotowana pigułka wiedzy o regionie, który przez wiele lat nie budził specjalnego zainteresowania, ale w najbliższym czasie będzie o nim coraz głośniej. Choćby dlatego warto tę cienką książkę przeczytać.
Crazy Nauka ma przyjemność być patronem medialnym książki
You must be logged in to post a comment.